środa, 8 stycznia 2014

Nie chcę

Nie. Nie chcę pisać bloga, to mi jakoś komercyjnie brzmi. Chcę napisać opowieść o swoim życiu. Proust napisał siedem tomów "W poszukiwaniu straconego czasu". Pytanie po co pisał i dla kogo? Pewna uznana poetka powiedziała kiedyś, że moja poezja jest "dialogiczna". Ach ten dialog! Dialog zaczął się, kiedy zacząłem gruntownie przemeblowywać obszary moich wewnętrznych temperatur. No tak. Najpierw był wybuch wulkanu, potem czerwona, płynna lawa spływała stopniowo rzeźbiąc ziemię i pejzaż dookoła mnie i we mnie. Teraz nastał czas, który nazwałbym czasem wystygłej lawy. W czasie tej lawy czytam wiele różnych książek, spotykam się z przyjaciółmi (mniej ich jest niż kiedyś, zostali najlepsi), próbuję zapisać moje widzenie świata w ten lub inny, pewnie zawsze kaleki i ułomny sposób. Nie ukrywam, że jestem zapalony niezmiernie do pisania tego typu powieści. Już teraz dostałem sygnały, że prawdziwi i wielcy literaci nie są zainteresowani. Ważne jednak jest to, że ktokolwiek jest. Literatura, powiem precyzyjniej "moja literatura" to jest mój krąg znajomych, których poznałem podczas wieloletniej, wirtualnej tułaczki. I to dla nich, bo dla kogo? Po co w ogóle pisać, skoro nie można sobie porządnie pogadać? Ja już zresztą mam takie zboczenie, taki wyrobiony, grzeszny nawyk (tytuł miał brzmieć cokolwiek inaczej, "Dzieje grzechu", nowa, romantyczna żeromszczyzna w XXI wieku), że to, co piszę niekiedy brzmi "prawdziwiej" od tego, co mówię. No, ale z drugiej strony najważniejsza jest interakcja. Czasem dialog z drugim człowiekiem, moim bliźnim, moim bratem, uruchamia we mnie spore pokłady niewyrażalnego (a wiadomo, że jest z czego czerpać, bowiem niewyrażalna jest olbrzymie, niewyczerpalne i nieskończone), które potem przekłuwam w wiersz, w poezję, w poetycki, mniej lub bardziej udany i skończony utwór.
Więc po co pisać i dla kogo? Oczywiście dla tych, którzy mnie czytają i w ogóle czytają. Kiedy jechałem na święta Bożego Narodzenia do domu rodziców mojej Ewelinki, to sobie wywiad z Cezarym Harasimowiczem słuchałem no i on powiedział, że teraz wkraczamy w erę nowej powieści. Ech, pomyślałem! Kręciłem nosem, że bzdury, że Parmenides, że nic się nie zmienia, że wieczny jest papier i basta! I oczywiście, że tak jest! Bo choć zmienia się medium, esencja zostaje taka sama. Myśliwski w "Ostatnim rozdaniu" pisze o notesie i znajomych, o których pies z kulawą nogą nie pamięta, tym bardziej posiadacz notesu. A facebook czymże jest, jeśli nie takim notesem?
Pamięć ginie, pamięć jest zawodna, zostaje niewiele, urywki, fragmenty, odpryski, jednak choć to fragmentaryczne, to przecież zawsze dla zachowania tożsamości esencjalne.
Dzieje mojego życia (dzieje grzechu), to dzieje postrzegania mojego życia przeze mnie i postrzegania innych ludzi. Pewnie banał, ale to banał, który mam wrażenie w ogóle się nie starzeje.
No cóż. Jutro mam obiad z dziadkiem (szlachetna tradycja), urodzinowy, taki preurodzinowy. W piątek rozmowa z promotorem o moim doktoracie, przed którą drżę, bo wiem, że doktorat niedoskonały, ale cóż.
Na tę trzydziestkę moją prezent mnie Wieniu zrobił fantastyczny. Ocalam moje życie, nowe pokłady barwnej nadziei weń wstępują i nowe będą tego życia kolejne odsłony i metamorfozy.
A teraz czytam "Szkice piórkiem" Bobkowskiego. Ten to dopiero był blogger, że mucha nie siada!
Sprawozdanie z konferencji o Bobkowskim mam napisać. Może najpierw je tutaj napisać, a potem przesłać, a może odwrotnie? Ech!
Po blacie biurka chodzi sobie pszczoła i zostawia za sobą strumyczek ciemnego, bursztynowego miodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyimek _ Poemat nowy _ cz. 2

Wieniu, kiedy będę umierał, powiem Tobie w zaufaniu: pamiętaj stary, najważniejsze jest lizanie gnata. Przegrać z Panem Bogiem to jak wygrać...