środa, 31 stycznia 2024

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz. 38

Przyszedł dzisiaj do mnie sam Michał Piętniewicz. Przywitałem się z nim kordialnie, a potem dałem plaskacza i naplułem w twarz.

Piętniewicz ostatnio dostał torsji. Zataczając się wypadł za burtę pijanego statku.

Niektórzy są zbyt delikatni na moje Wyimki, prawda Pani Marianno?

Czasem wydaje mi się, że Pan Bóg mówi do mnie jak do debila. Lecz, kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. Bliskie jest Królestwo Boże.

Ten niby wariat, który to wszystko wypisuje, to w gruncie rzeczy cwaniak. Nie ufajcie mu.

Wstaję rano i przechodzi mi ogromna złość na świat. Z sercem skruszonym przyjmuję nowy komunikant dnia.

Świetnie sobie radzisz Piętniewicz. Zapytaj Jezusa lub Boga dlaczego…

Strategia przetrwania: nikomu się nie narzucać. Zgładzenie za „darmo” jest de facto niemożliwe, albowiem kat siłą rzeczy musiałby przyznać, że cokolwiek znaczysz.

Powszechna, ludzka strategia: kiedy nie wiedzą o co chodzi, napierdalają ile wlezie, ponieważ ich zdaniem, wiedzą o co chodzi.

Ciekawie się zrobi i prawdziwa przygoda się zacznie, kiedy już nie będę w stanie ruszyć ręką ani dupą.

Odeszła ode mnie chęć spisywania rzekomych odkryć o oczywistej marnocie tego świata i mizerocie ludzkich motywacji. Nawet wariaci walczą teraz po różnych szpitalach oraz oddziałach o palmę pierwszeństwa najbystrzejszego wariata, najbardziej zasłużonego wariata, przodownika pracy wśród wariatów czy wariata starca, pouczającego młodych wariatów. Zatem kończę ten koncert eunuszy, wybaczcie, że jakżeby inaczej, ale fałszywym dźwiękiem.




środa, 24 stycznia 2024

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz. 37

Zasadę: każdemu podług zasług, rzecz jasna wprowadziły podstępem na świat kobiety – już zresztą w rajskim ogrodzie to widać. Facet w swojej prostocie w ogóle by się nie zorientował, że robi coś za darmo. Stąd mamy to, co mamy, czyli arenę gladiatorów, miast stosunków przyjacielskich.

Nie wiem, czy jestem wielkim pisarzem. Bo jestem wielkim pisarzem.

O czym marzę? O tym, co zawsze. Efektownym samobóju przed nastaniem świtu, aby nie musieć już zadowalać głupszych ode mnie, czyli niemal wszystkich żyjących.

Nie robić rozmaitych, kretyńskich rzeczy tylko dlatego, że jest się na nie za mądrym? Być może tak migają się jedynie ludzie nie nazbyt zdolni.

Zakochaniem powoduje często nadmierna ambicja zakochanej bądź zakochanego, ergo jest to stan umysłu zawsze zdeformowany.

Kiedyś uklękniecie przede mną wszyscy, ale mnie już nie będzie na tym świecie.

Dzisiaj powiedziałem coś Ewelince, ale to nie zmieniło wiele: przebaczyłem jej, że mnie zabiła, ale nie jestem w stanie jej znów pokochać.

Te wszystkie psycholożki, terapeutki, są intelektualnie nazbyt żylaste, a ja zawsze wolę odrobinę więcej mięska, tłuszczyku, itp.

Zmieniaj się Piętniewicz, zmieniaj, uciekaj, syp piaskiem po oczach, myl tropy, ukrywaj się, rób miny i nigdy w jednej nie zastygaj i nie daj się proszę nigdy żadnej, przemądrzałej pindzie, a dla panien prostych, bądź zawsze miły, delikatny i wyrozumiały.

W nocy i nad ranem, pisząc te Wyimki, przeprowadzam na sobie operację, kroję się na żywca, boli jak chuj.

Zachowanie rozmaitych jegomości ze Zwisu, jest wobec mojej osoby skrajnie nieuczciwe, rzekłbym nawet: sadystyczne.

Najszlachetniejszą i najtrudniejszą sztuką, jaką wymyślono, jest sztuka konwersacji.

Umiejętność dopasowania swego wielorybiego cielska do rozmaitych sytuacji mikroskopijnych, jest nie lada sztuką.

Ćwiczę się w nowej umiejętności życiowej: bycia wariatem zawodowym. Wierzajcie mi, w obecnym świecie to wyjątkowo łatwe: wystarczy się do tego świata dostosować.

Zasadniczy konflikt w człowieku przez Boga obdarzonym, to konflikt między nieetycznym talentem a etyczną mądrością.

Jedynie starym, z dawno wygasłym seksem babom imponuje mądrość, młode zawsze podążą za talentem.

Dziś, żeby zdobyć młodą, zajebistą landrynę, nie wystarczy Nobel. Trzeba mieć jeszcze przynajmniej milion followersów na rozmaitych youtubach, instagramach oraz innych chamach.

Sztuczna Inteligencja żywo mnie interesuje. Być może uwolniłaby moją zbiedniałą do szczętu od choroby psychicznej duszę i mógłbym ze spokojem najebać się w Zwisie, nie myśląc z niepokojem o jutrze.

Nie bądź naiwny, nie uda Ci się, masz za mało czasu i za słabe zdrowie.

Wchodzisz bracie w jakieś pseudo uwodzenie słodkiej, debilnej a do tego bezczelnej, bez sumienia dziuni, a potem bracie żałujesz, że dałeś porwać się swojej naiwności.

Wielu buców, łącznie z Żurakowskim zresztą, próbowało mnie zdetronizować, ale wy – buce, pamiętajcie, król jest tylko jeden.

Piętniewicz jest bardzo kiepski, jeśli idzie o pierwszy impuls, za bardzo myśli sercem… Stąd jego fiasko totalne.

Jedyna, uczciwa walka o sławę, ma miejsce w psychiatryku.

Piszę to po to, aby wyczyścić swoje, prywatne rany, to bardzo boli… Ludzi innych nie wyczyszczę, są nazbyt skurwieni.

Brakuje talentu, porządku, woli, sił intelektualnych, w obecnym momencie brakuje wszystkiego, czas chyba pójść do infirmerii.

Co to jest czytanie? Czytanie to jest najpierw odrzucanie, a potem afirmowanie.

Większość zdecydowana moich ostatnich relacji damsko – męskich, to była zupełna katastrofa, która nie chce się skończyć.

Ludzie mnie zaiste gówno obchodzą, bo jakże może obchodzić coś, co tak przenikliwie rani? Trzeba być pierdolniętym, aby miłować zadających ból katów.

Ciągnij za język, ciągnij, a ci przypierdolę.

Sam się językiem stwarzasz, więc na co się kurwa obrażasz?

Mam wspaniałych przyjaciół – pisarzy, dla których mam prezent od serca: gilotynkę.

Mam dla Was wszystkich, koledzy, a przede wszystkim dla siebie, wspaniałą wiadomość: po śmierci już nie będę Michałem Piętniewiczem, wychujam was dokumentnie.

Nie ma na co się obrażać, weź się w garść i pokaż, że umiesz walczyć szablą, a nie patykiem.

Kiedyś pisałem wiersze; wielu obecnych, poetyckich poczciwców mnie rozczula, ale macham na to ręką.

Nie jestem Narcyzem, albowiem odbijam się zawsze niekorzystnie w świetle przez toksyczne opary mego mózgu wytworzonym, ergo nie mam dla siebie litości najmniejszej.

Funkcja państwa była, jest i będzie zawsze dewiacyjna. Jezus chciał to wszystko rozpierdolić, ale powstrzymano go, a potem pomalowali farbkami słodkiego Jezuska, do którego modlą rozmaite, egzaltowane panienki bądź zdewociałe, stare baby.

Nadzieje, wiary, filozofie, od zawsze oparte na instytucjach państwowych, są takie, jak owe instytucje: chujowe również.

Gubię się w krainie odbić rozmaitych, a tak bardzo zależy mi, aby w którymś lustrze w końcu odbić się mądrze.

Droga, którą idę, jest bardzo ciężka, bo de facto idę nią całkiem sam niemal… Towarzyszy mi kilku wariatów, to wszystko, jeszcze osiołek mojej choroby psychicznej, na którym dreptam w wysokich górach.

Rozświetlenie. Waldek prosi o wiersze. Niestety, panie i panowie terapeuci nie chcą, żebym pisał wiersze, wolą zdecydowanie, abym cierpiał, by mogli mnie leczyć.

Gdybym był nierozumiany, to byłoby jeszcze bardzo dobrze. Ale ja nie jestem nierozumiany, jestem glebiony i jebany.

Jak się robi dzieci? Wychodzi się z domu, poznaje (najczęściej w stanie zanietrzeźwionym), jakąś wredotę i tak dalej i tak dalej. Ja tego nie robię, ponieważ uważam, że to do szczęścia zbędne.

Ludzkość wymrze z powodu nadmiernego konformizmu oraz powtarzania do znudzenia tych samych, kretyńskich sloganów. W trupiarni owej przetrwają jedynie jednostki skrajnie nieprzystosowane.


środa, 17 stycznia 2024

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz. 36

Wieloryb w końcu odpoczął na plaży.

Człowiek przez całe życie walczy. Najbardziej waleczne są rzecz jasna kobity i permanentnie fingują czystość swoich chwytów, symulując to i owo. Trzeba żelaznego hartu ducha oraz oceanicznego dystansu, aby wytrwać i wygrać.

W każdym jest coś zarówno z krasnoluda jak i elfa. Kto chce być tylko krasnoludem albo tylko elfem, nie patrzy wystarczająco głęboko na otaczającą rzeczywistość.

Poezja nie bierze się z poczucia siły i kontroli, lecz z potrzeby zupełnej bezradności wobec świata, który zbyt dotkliwie rani, aby był możliwy inny plaster, aniżeli ten: plaster poetycki.

Im dłużej żyję, tym mniej wiem o co w życiu chodzi.

Nie ma się czym  generalnie zachwycać…

Na chwilę przeszyła mnie strzała miłości i umiłowania życia. Znów zacząłem kochać ludzi.

Pisaniem niszczysz Boże dary, przestań pisać.

Zrobią ze mnie świętego, ale dopiero po śmierci. Na razie nie mnie nie ma. Nigdzie.

Kto kocha się jedynie w języku, człowieka nie zobaczy nigdy.

Nigdy nie nauczy się władać szpadą ten, kto w połowie drogi swojej szpady nie złamie. Najważniejszą umiejętnością w życiu, jest umiejętność rezygnacji.

Moje wnętrze jest niezwykle młode, rozwibrowane, kapryśne, chimeryczne, dziecięce, zaś wiedza, którą posiadam, jedynie pozornie dodaje mi powagi.

Z gęby zaczynam przypominać moją śp. babkę Zośkę, nie mogę doczekać się, kiedy ją spotkam.

Kiedy pomyślę głębiej o życiu, trudno mi odpowiedzieć na pytanie, na ile piękne ono jest, a na ile dojmująco smutne i głęboko przerażające i kompletnie bez sensu.

Nauczyć się odpuszczać ludziom, albowiem wiele ich uchybień wobec Ciebie bracie, wynika, oprócz rzecz jasna spierdzielonego życia, zawiedzionych ambicji, utajonych kompleksów, ze zwykłej, ale i potężnej sklery.

Masz znikomy wpływ na to, jak Ciebie czytają inni, choćbyś nie wiem, co zrobił i nie wiadomo, jak się starał, tego nie zmienisz… A wszelka próba interwencji czy korekty swojej twarzy u tej, tamtej bądź tego czy tamtego, gorzej by jedynie o Tobie świadczyła.

Matki jedynaków to niestety zawsze były kwoki na grzędzie, wysiadujące rozmaite curiosa.

Te wszystkie nudne, infantylne podchody, gry salonowe, krakowskie gierki dobrze wykształconych kretynów, którzy niczego nie mają i nie mieli do powiedzenia.

Że jestem pacjentem psychiatrycznym. Tym samym, ale ciągle innym. Od 20 lat dźwigam jarzmo, grób i życie choroby.

Ludzie o wielkim talencie i nadwrażliwości, nagminnie nie przestrzegają reguł gry i notorycznie się podkładają. Interesuje ich bowiem sama istota konfliktu, a nie owe uwielbiane i hołubione przez wszystkich aktualia, które gwarantują skądinąd komfort, wygodę, bezpieczeństwo oraz higienę. A w naturach głębszych generują wielką tęsknotę za złączeniem.

Kobieta najtrudniej przyjmuje komplement od innej kobiety.

Osiągnąć sukces to skutecznie zamydlić oczy stojącym wyżej od ciebie… Prawda cię może wyzwolić, ale nie na tym świecie.

Ogrom manipulacji, jaki dokonuje się w każdej sferze życia społecznego, jest tak dojmujący i tak olbrzymie czyni spustoszenie na tym, co umownie jedynie zwiemy „prawdą”, że gdybym zaczął ową naprawdę głosić i karty swe odsłonił, podejrzewam, że nie zagrzałbym dłużej miejsca nawet w schronisku dla bezdomnych .

Są terapeutki głupie i terapeutki mądre. I tak naprawdę nie wiadomo, które są gorsze.

W zasadzie cała sztuka szczęśliwego życia w społeczeństwie polega na tym, jak umiejętnie traktować kobiety a jak mężczyzn. Większość jest zdecydowanie nieszczęśliwa, albowiem gdzieś, u zarania, robotę spierdolili oczywiście rodzice.

Najpoważniejszymi wrogami humanistów są psychologowie kliniczni. Ich język jest wężowy.

Moją umiejętnością jest strzelanie, a nie trafianie do celu. Gdybym trafił do celu, przestałbym strzelać.

Lata całe mówiłem, co różni kretyni chcieli ode mnie usłyszeć, zupełnie zaniedbując przy tym komfort wypowiedzi własnej.

Gdybym znalazł miłość prawdziwą, prawdopodobnie przestałbym istnieć. Co więcej, świat rozpadłby się totalnie, gdyby ludzie, ci bądź tamci, kochali się naprawdę. Zjawisko nadejścia miłości zwiemy Paruzją. Ale najpierw ktoś musi mieć w tym interes, aby coś takiego powołać do życia, gdyż jak uczyli nas Mądrzy, nic nie dzieje się w społecznym życiu bezinteresownie, a to, co mamy, to właśnie to, jedynie to mamy do dyspozycji: mniej lub bardziej efektywne i zadowalające daną stronę spełnianie cudzego interesu.

Czy kobieta wybierająca samotność jest idealistką czy realistką? A może niczego nikomu nie chce wyjawić, co cechuje natury nieludzko wprost zdolne.

Czasem uwierzyć w danego człowieka, znaczy uwierzyć jedynie w świadomie konstruowaną przez niego poetykę własnego „ja”. Ci, którzy owej poetyki nie tkają, zwani są potocznie wariatami, czyli tymi, którym nie zależy na stylu, lecz na prawdzie. Nieświadomi są owi, że styl to inaczej prawda. Przynajmniej wszyscy przyjęli ten ogólnik za normę, prócz wariatów rzecz jasna.

Dzisiaj pracować znaczy podać satysfakcjonującą szefa informację. Obecnie praca stała się zaprzeczeniem myślenia. Przynależy ściśle do monofonicznej instytucji.

Rozmaici nadwrażliwcy, zaprzeczając sensowności językowego przedstawienia, w tym samym momencie zaprzeczają istocie życia, którą jest komunikacja; obojętnie, czy się bredzi czy nie mówi niczego. Co zresztą stałą się powszechnie przyjmowanym pewnikiem, że brak gadania jest dla podtrzymania danej sytuacji komunikacyjnej zbawienny.

Dzisiaj ludzie prawie w ogóle ze sobą się nie spotykają, albowiem ich lustra wirtualne są o wiele korzystniejsze dla nich od tych rzeczywistych. Co więcej: te pierwsze zaczynają istotnie stanowić o przebiegu tych drugich; żegnaj straumatyzowany życiem żywocie – nastał czas permanentnego pochlebstwa, ocalenia w jedynie słusznym odbiciu, którym jesteś ty sam, bracie.

Dzisiaj jedynie jakaś galopująca poczciwość, uczciwość i dobro, szuka kontaktu z kimś żywym. Jakże bowiem piękniejsze, pociągające bardziej są owe awatary, pseudonimy, maski oraz natrętne wyobrażenia o kobiecie, która kwitnie w sposób szczególny, będąc jednocześnie w bezpiecznej odległości od brudnych, prostackich łap, jakiegoś, tfu, mężczyzny.

Stawanie się pisarzem to nic innego jak krytyczne spojrzenie na to, co się napisało.

Dzisiaj ludzie bardzo dużo czytają, natomiast owi, za pisarzy się podający, narzekają, że ich ludzie nie czytają.

Czytanie może mieć skutek dwojaki: może ono ułatwić bycie normalnym, albo zablokować do bycia normalnym dostęp.  Niemniej oczywiste jest, że czytający zawsze będzie miał przewagę nad nieczytającym, choć z reguły jej nie ujawnia, bo zwykle czytają ludzie mądrzy. Stąd pewnie, wskutek wycofania, skromności oraz nijakości owego zajęcia, nie osiąga ono nigdy powszechnej popularności – zwykle bowiem uwaga ludzka skoncentrowana jest na wymiernych efektach naszego bytowania, co tych, którzy czytają, stawia w głębokim kącie życia społecznego.













środa, 3 stycznia 2024

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz. 35

Z Szustaka żaden prawdziwy artysta. Nie potrafi opowiedzieć żadnej, partykularnej historii, (a jeśli już, to świńską i nieciekawą), lecz chce stworzyć jakąś ogólną pan narrację, która objęłaby wszystkich. Tak się nie tworzy kina, tak się pragnie stworzyć jedynie sukces.

Życie jest tak bardzo nieciekawe i tak potworne, kiedy ma się niby jakiś potencjał, tyra się po nocach, a sukces, jakikolwiek, w ogóle nie przychodzi, jakbyś jebał tępym narzędziem w gruby mur.

Powinienem publicznie się ośmieszyć, wtedy być może wzbudziłbym zainteresowanie.
Ale co bystrzejsi zobaczyliby, że udaję.

Pobyć sam ze sobą i ze swoimi fantomami, cóż za rozkosz, tak właśnie skończy się świat, bezboleśnie…

Szlachetnie jest zawsze mówić o kimś, nieustająco od własnej osoby stroniąc. Niektórzy to jednak mylą z permanentną napierdalanką na tych, którzy z jakichś powodów są im niewygodni.

Co robiłem przez całe życie? Próbowałem łapać język, mając wyjebane na wszystko, co nim nie jest.

Czy jestem pyszałkiem? Oczywiście, że jestem, ale ukrytym, mam bowiem świadomość tego, że pyszałkowatość jest gestem samobójczym, z którego mało kto sobie zdaje sprawę, na pyszałka święcie się oburzając, miast mu dozgonnie współczuć.

Kiedy przebywam w pasji tworzenia, zapominam o ludziach, duży błąd.

Wygrają ci, którzy pierdolą jakikolwiek sukces, albowiem prawie cała populacja obecna do sukcesu dąży tak silnie, że niedługo nie stanie odbiorców i klakierów.

Czym jest prawdziwy talent? Jest on za duży, żeby gdziekolwiek się zmieścić, dlatego nigdzie go nie ma i nikt go nie zauważa.

Realność jest dziedziną najtrudniejszą, bo najłatwiej poddającą się manipulacji, wiedzą o tym guru rozmaitych sekt. Wystarczy byle jakiemu pasibrzuchowi, powiedzieć, że jest bogiem, kiedy tamten odda owym połowę majątku i już mamy odpowiednią, usankcjonowaną religijnie strukturę.

Świat obecny tak bardzo nastaje na bezgraniczną różnorodność i tolerancję, nie zdając sobie sprawy, że jest to gwóźdź do trumny tego świata.
Rozmaici cwaniacy, manipulatorzy, ergo autorzy nowego porządku, zdają sobie doskonale sprawę, że najłatwiej manipulować ludzką dobrocią, otwartością oraz naiwnością. Dlaczego? Ponieważ człowiek od zarania najbardziej kochał samego siebie, dlatego by lepszym sam sobie się wydać i od własnej, rzeczywistej potworności uciec, notorycznie czyni dobro, by własne odbicie uczynić znośniejszym.

Uwaga o trosce: Zapytaj się bracie i siostro, czy troszczysz się o mnie, czy może bardziej o to, abym Ciebie siostro i bracie, przypadkiem nie przerósł i nie spuścił Tobie i Tobie, solidnego lania za to wszystko, co we mnie uczyniliście w tamtym, przeklętym czasie.

Co jest najpaskudniejszego, co tylko można sobie wyobrazić? Odpowiedź jest oczywista: relacje na uniwersytecie.

Wszystko w Polsce jest kwestią tak naprawdę dwóch rzeczy: polityki kadrowej i lojalności wobec kadry, o nic więcej nie chodzi. Dlatego nie jest to kraj przeznaczony do tego, aby wypłynęła w nim prawda.

Jedno w Polsce zupełnie nie popłaca: bycie skromnym i jednoczesne bycie utalentowanym.
To sprzeczność, przez którą lądujesz w ciemnej piwnicy. Jak jesteś skromny, wiadomo, że nie masz czym się pochwalić. Jak jesteś pewny siebie, ufają, że masz ogromny talent, bo inaczej nie byłbyś pewny siebie. Wniosek: ziemię moją zamieszkują kretyni, ale to prawda nienowa.

Czy można mieć na swoim koncie spore nawet czasem sukcesy i jednocześnie być nieśmiałym i wycofanym? Ależ można, naprawdę kurwa można, lecz rozmaitej maści bęcwały tego nie pojmą.

Cóż to jest prawdziwy świat? To taki, w którym realnie słuchają cię, oglądają i czytają ludzie, sporo ludzi, a nie garsteczka obłąkańców, którzy może nawet czasem nie rozumieją do końca o czym mówisz i co piszesz. Po latach jednak okazać się może, że nisza, w której tkwiłeś od zawsze, przez wszystkie lata, okazała się dla ciebie zbawienna.

Moją słabością zawsze była naiwna ufność wobec ludzi, którą wyniosłem z domu, bo skoro tam mnie kochali to i tu, na zewnątrz,  na pewno mnie będą kochać. Jakież było moje zdziwienie, zdziwienie osiołka, konfuzja straszliwa, która mnie doprowadziła do pomieszania zmysłów, że tu, na zewnątrz, jest całkowicie inaczej niż w domu: kłamią, manipulują, oczerniają, konfabulują, rzucają kłody pod nogi, zazdroszczą do entej potęgi i tak dalej i tak dalej. Słowem, dla nich byłoby lepiej, abyś nie żył. Co za klawi ludzie, doprawdy.

Czym jest prowokacja? Prowokacja jest celową hiperbolizacją pewnych zjawisk społecznych, aby unaocznić realny problem, tym bardziej przykry najczęściej, że prawie nigdy niewypowiadany. Służyłaby ona próbie oczyszczenia atmosfery z toksyn.

Co mnie spotkało na uniwersytecie? Lepsza atmosfera jest chyba w sali tortur.

Coś, co treściowo jest absurdem, językowo broni się świetnie. To zasadnicza i niestety w sensie psychicznym, dla ludzi uczciwych a obdarzonych talentem literackim, koszmarna sprzeczność, która wprawia w ruch wehikuł literatury.

Mam już 40 lat i dalej nie wiem o co mi chodzi. Może dlatego, że moje ja zostało dwa razy w życiu doszczętnie rozbite i pogruchotane na kawałki. Scalenie tego jest strasznie trudne, mozolne, bolesne, nie wiem nawet, czy nie niemożliwe…

Jeśli chodzi o grupę terapeutyczną, którą polubiłem, to ja, który najlepiej z nich funkcjonuję, jestem jednocześnie najpoważniej z nich chory.

Co utrzymuje mnie w jako takim stanie, to poczucie czy wyczucie kolekcji. Owa tworzy pewne bezpieczne ramy dla mojego rozwoju.

Moje pisanie było, jest i prawdopodobnie będzie, zawsze pisaniem przez siebie. Być może wpływ na to miała moja relacja z matką, która uczyniła mnie na zawsze młodym poetą.

Moja pasja wiedzy miała na celu jedynie nazywanie tego, czego w sobie nie rozumiałem, a co we mnie było od zawsze.

Tym samym być może moje zajęcie krytycznoliterackie jest jedynie pozorne i fingowane, bo czy ja naprawdę myślę o tym, co jest w książce?

Ojciec mój, o ogromnym wyczuciu humanistycznym, wielkiej wiedzy, może jednak pewnych rzeczy nie rozumieć. Jest politologiem z wykształcenia, ergo jego optyka ufundowana jest na świecie widzialnym, powstającym w wyniku pewnych procesów historycznych. Nie dzieli on włosa na czworo, choć z delektacją niekiedy śledzi owe procesy podziału, podejrzewam, że dla jego sposobu działania niedostępnych jako forma pewnej umiejętności analitycznej.

Z mamą moją zawsze przednio mi się rozmawiało o tym, co zwiemy interpretacją świata.
Choć różnimy się bardzo w strukturach naszych osobowości i percepcji, mamy jednak zbliżone tory myślenia na temat pewnych zjawisk, co wynika zapewne z uwarunkowań wychowania – moja mama również była jedynaczką. Ojciec też.

Grupa terapeutyczna spełnia funkcję pierwszorzędną. Pozwala na parę chwil odejść od własnej, ksobnej opowieści i empatyzować z opowieścią cudzą, albowiem nie ma chyba piękniejszego stanu, aniżeli życie na zewnątrz siebie, dlatego tak zawistny jestem wobec naukowców.

Moją słabością jest to, że najbardziej lubię chodzić na randki z mądrzejszymi od siebie, rozmaitymi profesorami, itp. Jestem ambitny, a poza tym uwielbiam się uczyć.

Z czego wynika moje napięcie? Może jestem nazbyt zdolny, aby być rozumny i mądry prawdziwie? Zazdroszczę ludziom mądrym harmonii i wewnętrznego spokoju, ja niestety byłem, jestem i prawdopodobnie pozostanę głupkiem.











wtorek, 2 stycznia 2024

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz. 34

Czym jest wysokie, jak najwyższe trzymanie gardy? Jest odruchem o nacechowaniu głęboko higienicznym. Niestety, ludzie o dobrym sercu, jak również dobrze wychowani, spuszczają często gardę, narażając się na ciosy, co skutkuje mniejszym bądź większym zabrudzeniem.

Kiedyś, dość dawno temu, walczyłem przez trzy lata, z bardzo nieładną wewnętrznie, choć piękną zewnętrznie kobietą. Walkę tę przegrałem na tamten czas. Teraz, po dziesięciu ponad latach, najmniejsze choćby widmo powtórnego wejścia w tamtą sytuację, wywołuje u mnie obrzydzenie, lęk i wewnętrzne torsje. Musiałem lekko opuścić gardę, Mamusia jej tak na mnie napierała, że wręcz nie wypadało leciutko się odsłonić. 

Całe moje życie nocne a czasami dzienne, składa się z odczucia totalnej napierdalanki na moją osobę ze strony nieżyczliwych mi osób.

Bartula ma rację, książki serwują światy nieprawdziwe, dlatego tak mało ich napisał, siedząc przeważnie w Zwisie i prowadząc tam, jak powiada, prawdziwe zajęcia z filozofii.

Nie wiem czemu, jestem tak bardzo teraz głęboko atakowany przez Annę… Raczej przez jej złowieszczy śmiech czarnej wiedźmy.

Znać język, to widzieć również zagrożenia w nim istniejące… Jestem zbyt lekkomyślny, albo zbyt ufny we własne siły… Są lepsi szermierze, wierzcie mi, stare baby przeważnie są mi bardzo przychylne, dlatego z rozkoszą, zamiast uczyć mnie fechtunku, podsyłają rozmaite cukierki, pomadki, słodycze, żebym najlepiej spasł się jak świnia i zapomniał w ogóle, w której ręce trzymać rapier.

Najgorsze zapasy, jakie wymyślono, to zmaganie z babą.

Moja ufność i nabożność wobec matek przeróżnych, wiąże się z faktem, że jestem ulubieńcem starszych pań, w związku z czym, jestem przekonany święcie, że od owych, nic złego mnie spotkać nie może – żaden gorszy kawałek szyneczki. Otóż nie, chłoptasiu, tak nie jest zawsze, są takie matule bowiem, które by cię utopiły najchętniej w twojej ulubionej łyżeczce herbacianej, a ty puszyściejesz coraz bardziej i coraz bardziej księżyciejesz na widok matki jakiejkolwiek, czujesz złudne bezpieczeństwo.

Szustak oczywiście ma rację, że kobieta właściwa to taka, która jest godnym przeciwnikiem.
Niestety, czasem nie ma innej możliwości aniżeli topór kata.

Jestem idealistą, sorry Piślu, albo się kocha, albo chce się ubić interes…

Chodziłem kiedyś do bardzo głupiej i bardzo poczciwej jednocześnie terapeutki, to najgorsze połączenie z możliwych.

Odzyskiwać siebie to widzieć ciut więcej…

Dlaczego pierdolnęło mną drugi raz? Za mocno kochałem…

Najpiękniej zawsze wygląda kobieta przegrana.

Cieszę się, że mam immunitet jebniętego, utrzymanie z tego tytułu i mogę pisać do woli, co mi się podoba, reszta niech spierdala i niech się zarzyga swoimi pożal się Boże, włożonymi w mundur taki czy inny, krotochwilami.

Otworzyłem lufcik, przez który wdziera się morowe powietrze. Ja tego nie potrafię już zalepić, Pan Bóg będzie potrafił na pewno.

Życie to w sumie bardzo ciekawy proces, jeżeli choć ciutkę jest się inteligentnym i ciutkę choć pracowitym.

Jestem niestety już na takim etapie, że jedynie garsteczka obłąkańców zachowuje się wobec mojej osoby uczciwie. Reszta tego nie robi w ogóle, albo stwarza mdłe do wyrzygania się pozory.

Jak osiągnąć sukces? Kup poradnik i stosuj się do przepisów. Osiągniesz sukces.

Być może, w przypływie desperacji, owa matka do mnie kiedyś zadzwoni… Niestety, będę jej musiał przypierdolić…

Jak osiągnąć sukces? Naucz się wreszcie czegoś, to gówno tutaj do niczego się nie nadaje.

Słabością człowieka i zarazem siłą, która pozwala mu przetrwać, jest poczucie, że cokolwiek o czymkolwiek wie. A tymczasem gówno wie; jedynie zmienia się w czasie, obrastając w kolejne, cebulaste warstwy, przykrywające puste niestety jądro.

Fakt, że nazywam się Michał Piętniewicz i z byle powodu ów przywołuję, może, w obecnej sytuacji, wcale nie przysporzyć mi chluby.

Zawsze przeskakuję jeden fragment, dlatego nudzę się generalnie w towarzystwie, które zwykło czytać po Bożemu, linijka za linijką.

W uśpieniu jest łatwiej (pozornie), wykonywać swoje obowiązki, ale debilem pozostajesz, nic nie poradzisz bracie na to, że dzięki twojemu kretynizmowi, kolejni terapeuci oraz inni „euci” i „ogowie”, mają ciepłe posadki.

Strategią, którą już od kilku lat stosuję, jest ujawnić wszystko, ale w ten sposób, by niczego nie ujawnić, co w dzisiejszych czasach jest dziecinnie proste, albowiem nikogo bracie, twoja historia tak naprawdę nie obchodzi.

Prędzej czy później mnie nafaszerują jakimś gównem i zrobią za mnie totalne warzywko, albowiem za bardzo w tych bądź owych napierdalam.

Chcecie, żebym był schizofrenikiem? Będę schizofrenikiem. Chcecie, żebym był profesorem? Będę profesorem. Ten dostanie jabłuszko, tamten pomarańczkę i wszyscy będą zadowoleni, prócz tego, kto się jabłuszka i pomarańczki pozbawił, ku ich, tak ku ich, uciesznej zabawie.

Spór o politykę, jest tak naprawdę sporem o język i jego estetykę, kto tego nie kuma, ten kiep.

Gest naśmiewania się ze swojego munduru, czy jego lekceważenia, jest już mocno anachroniczny, który żadnej wesołości wśród młodzieży nie budzi. Czas przeobrazić się w społeczeństwo plazmoidalne, albo w społeczeństwo ukrytych tożsamości, z których wieje ziejąca, rozpaczliwa nicość, bo nienowa to prawda, kochana młodzieży, że aby stać się nikim, najpierw trzeba być kimś. Wbrew pozorom, osiągnięcie statusu bycia nikim, to sztuka najtrudniejsza. Albowiem najpierw niestety trzeba nauczyć się szermować w mundurze.

Po czym poznać znakomitego szermierza? Po tym, że w ogóle nie macha szablą. On ma pokonać armię, a nie jakichś przygodnych bidoków.

Wygląda na to, z perspektywy psychiatrów oraz walniętych psychologów, że choroba psychiczna jest czymś za karę, albowiem już do końca życia musisz chodzić pozbawiony korony, obojętnie, czyś król Anglii, czy profesor Harvardu, epizodzik był? No to jesteś plebsem, trudno.

Z drugiej strony tzw. chorowanie, uczy pokory, dystansu a nawet poczucia humoru w stosunku do własnej osoby… Niemniej pozostaje pytanie, jak rzecz wyważyć i dla własnej, bardzo ciężko przez lata wypracowywanej pozycji, mieć jednak choć rudymentarny szacunek? Niemniej bracie, musisz mieć świadomość tego, że epizodziki, są wywoływane zawsze przez nadmierną ambicję, pychę, ufność w swoje możliwości bez ograniczeń… Uważaj bracie na skrajności.

Co umożliwia słuch językowy? Działanie neuronów lustrzanych, ergo możliwość przetrwania. Stąd większość rzeczy ukrywam, ale czasem mi się omsknie i ludzie wycofują się ze mnie wtedy…

Umiesz sypać piaskiem po oczach? Strategia ta jest mi dość odległa, albowiem wymaga pustego środka i dużych umiejętności intelektualnych – stąd nuda i jałowość owego przedsięwzięcia.

Powtarzając nieustannie i wszystkim, których napotykam, że nazywam się Michał Piętniewicz, jednocześnie zapominam, że nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia.
















Wyimek _ Poemat nowy _ cz. 2

Wieniu, kiedy będę umierał, powiem Tobie w zaufaniu: pamiętaj stary, najważniejsze jest lizanie gnata. Przegrać z Panem Bogiem to jak wygrać...