czwartek, 21 kwietnia 2016

Tadeusz Śliwiak_Wykład dla Domu Kultury Podgórze

O życiu

Urodził się 23 stycznia 1928 roku we Lwowie. Najstarszy z pięciorga dzieci Władysława Śliwiaka i Anny z Wójtowiczów. Ojciec pracował w charakterze kierowcy w Miejskiej Rzeźni we Lwowie.
Ich mieszkanie służbowe wychodziło na ubojnię. W 1945 roku Śliwiakowie opuszczają Lwów. Tadeusz udaje się do Warszawy. W 1947 roku zdaje maturę i podejmuje studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego. Debiutuje wierszem Chaim na łamach wrocławskiego Słowa Polskiego. W 1948 roku Śliwiak przenosi się na Wydział Lekarski do Wrocławia. Rezygnuje jednak szybko z medycyny i przenosi się do Krakowa, tam pozostanie do końca życia. W latach 1948-1953 studiuje w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Po otrzymaniu dyplomu zostaje zaangażowany do Teatru Starego, z nim związany będzie do 1960 roku. W Krakowie jest także członkiem Koła Młodych przy krakowskim Związku Literatów Polskich, w którym działają również Sławomir Mrożek, Jan Błoński, Andrzej Kijowski, Tadeusz Nowak. W 1953 roku uzyskuje dyplom aktorski i debiutuje książką Astrolabium z jodłowego drzewa. Rok później ukazuje się tom Drogi i ulice. W 1955 roku powołuje do życia Estradę Poetycką, do 1960 roku jest jej aktorem i kierownikiem literackim. W jej ramach były prezentowane na Scenie Kameralnej Teatru Starego programy literackie, jak podaje Wiatrowski, komponowane z dzieł klasyków i współczesnych poetów. W 1956 roku ukazuje się pierwszy numer magazynu „Czarno na białym”, który później został przemianowany na „Zebrę”, której Śliwiak jest redaktorem naczelnym (dość dodać, że w „Zebrze” debiutowała Poświatowska). Oprócz Poświatowskiej debiutują w „Zebrze” Andrzej Bursa, Jerzy Harasymowicz, Tadeusz Nowak. Publikują również Gałczyński, Przyboś, Miłosz, Gombrowicz, Anna Świrszczyńska. „Zebra” drukuje także tłumaczenia (Rilke, Appolinaire, Cendrars), oprócz tego również teksty krytycznoliterackie Kazimierza Wyki oraz Artura Sandauera.
Trzeba dodać tutaj o życiu artystycznym Krakowa, wielka była przyjaźń Śliwiaka z Poświatowską, świadczy o tym ich korespondencja jak również liczne wiersze, które poeta poetce poświęcił.
Śliwiak zmienia pracę w 1960 i zostaje kierownikiem literackim w Teatrze Rozmaitości. Od 1961 roku kieruje ponadto redakcją literatury i dramatu w krakowskim oddziale telewizji. Pisze. Ukazują się kolejne tomiki Wyspa galerników (1962), oraz Żywica (1964). W 1965 roku ukazuje się słynny jego Poemat o miejskiej rzeźni. Po tym poemacie utwierdza się jeszcze bardziej jego pozycja literacka, jak podaje Wiatrowski, pojawiają się nowe inspiracje, w tym inspiracje barwami (szeroka paleta barw), oraz światłem. Dużo daje poecie obcowanie z przyrodą. Oprócz tego pojawiają się w twórczości refleksje nad śmiercią, Śliwiaka krytyka określa jako „poetę tragicznego ładu”. W końcówce lat 60 tych i początku 70 tych poeta pisze najwięcej. Wychodzą tomiki Święty wtorek (1969), Czytanie mrowiska (1969), Ruchoma przystań(1971), Widnokres(1972) i w tym samym roku Rajskie wrony, Znaki wyobraźni(1974), Totemy(1975), Wiersze wybrane oraz Poezje wybrane w tym samym roku, Dłużnicy nadziei(1978) i w tym samym roku Płonący gołębnik. Trzeba też wspomnieć, że poeta publikuje też książeczki dla dzieci, na przykład Zielona sowa (1969), A śnieżek prószy (1969), Krakowski stragan (1971). Podsumowaniem tej krakowskiej twórczości dla najmłodszych jest dwutomowy zbiór Bajkoteka(1982).
Jest również autorem słynnych piosenek śpiewanych przez najwybitniejszych krakowskich artystów związanych z Piwnicą pod Baranami. Między innymi Song o młodości, śpiewany przez Halinę Wyrodek, ponadto śpiewane przez Marka Grechutę Droga za widnokres, Niebieski młyn, Jarmark świata, W ciszy poranka). Skaldowie wykonywali natomiast Niebo w twoich rękach, Ostatnia scena, Gwiazda piołun).
W 1967 roku obejmuje poeta kierownictwo działu poezji w „Życiu Literackim” po odejściu Wisławy Szymborskiej. Jest także jurorem wielu konkursów poetyckich, literackich.
Jego poezją żywo interesuje się również krytyka. Piszą o nim między innymi Sandauer, Pieszczachowicz, Brudnicki.
Lata 80 te to ostatni etap twórczości Śliwiaka. Ukazują się tomy Solizman (1981), Chityna(1982), Odmroczenia(1982), Koń maści muzycznej(1986), Słownik wyrazów światłoczułych(1988), Dotyk(1989) oraz Kolczuga(1989). Wiatrowski podaje z pewnym wyrzutem, że Śliwiak nie angażował się w „Solidarność” i trwał wiernie oraz biernie w ZLP do jego rozwiązania w 1983 roku. Jak podaje Wiatrowski, u schyłku lat 80 tych Śliwiak odbywa też kilka swoich ostatnich podróży, między innymi do rodzinnego Lwowa. Tam próbuje pokazać towarzyszom swojej wędrówki dom rodzinny oraz rzeźnię miejską, ale tego już tam nie ma. Poza tym zaczyna się Alzheimer, poeta recytuje wciąż ten sam wiersz, nie może trafić do domu, błąka się po rynku krakowskim, opuszcza go żona, zostaje sam, jak podaje Wiatrowski, pomarli mu też przyjaciele, poeta zostaje całkowicie sam. Ostatnia książka sygnowana nazwiskiem Śliwiaka to Wiśnie rozkwitłe pośród zimy.
3 grudnia 1994 roku, w szlafroku z papierosem, Śliwiak wychodzi z domu, podąża w nieznanym kierunku, ginie pod kołami tramwaju.

O poezji:

Jak słusznie podaje Rafał Watrowski, Śliwiak to poeta szczególnie wyczulony na poetyckie rzemiosło (słabość do poetów umiejących napisać porządny sonet). Sam Śliwiak posługiwał się wierszem wolnym. Jego wiersze często obfitują w zaskakujące pointy oraz porównania, nasycone są metaforyką oraz symboliką, w tym mocno symboliką chrześcijańską. Oprócz tego poeta posługuje się również animizacją oraz personifikacją. Zwierzęta oraz przedmioty żyją w tych wierszach i toczą ze sobą ożywiony dialog. Sięga również Śliwiak po paralelizmy składniowe, anafory, epifory. Jak podaje Wiatrowski, słusznie, tematem wiodącym utworów Śliwiaka jest śmierć oraz przemijanie, nazywa go Wiatrowski „filozofem oraz fizjologiem śmierci”. Pomimo mocnej obecności śmierci, rozpadu i rozkładu, a więc pierwiastków negatywnych, jest obecna w tych wierszach afirmacja oraz umiłowanie świata widzialnego. Wiele tu różnych pogodnych głosów, barw, całego tego „miłowania”, nawet dochodzi, jak podaje Watrowski do swoistej „erupcji nadziei”, na przykład w tomie „Rajskie wrony”. Oprócz tego poeta tworzy wiele erotyków, inspiruje się miłości mężczyzny do kobiety i kobiety do mężczyzny. Na osobną uwagę zasługuje motyw raju w twórczości Śliwiaka, ów motyw edeński, związany z występowaniem w tych wierszach ogrodów, jabłoni, śliw, uprawianie swojego świata na podobieństwo rajskiego ogrodu (dość wspomnieć, że podobne motywy pojawią się u Tadeusza Nowaka, o którym będziemy mówić za dwa tygodnie). Ważna jest także relacja człowiek-przyroda, przyroda jako swoisty Kosmos, to w kosmosie przyrody poeta szuka ładu i pogodzenia się ze sobą oraz z drugim człowiekiem. Częścią przyrody jest również wspomniana już kobieta, która szczególnego wyniesienia oraz gloryfikacji doznaje ze względu na cud macierzyństwa, kobieta jest opiekunką i piastunką życia. Z motywami sadu, ogrodu, narodzin, dzieci, wiąże się również motyw domu, którego przez całą twórczość poszukuje poeta. Dom i świat, jak podaje Wiatrowski, związane są z określonymi narzędziami (nóż, dzban, miecz, buty, wiosła chleb), te wszystkie rekwizyty występują u Śliwiaka i tworzą tożsamość człowieka-bohatera. Przedmioty te, jak słusznie interpretuje Wiatrowski, „odbijają kosmos człowieka oraz jego metafizykę”. Bo też przedmioty te występują często w funkcji znaku czy symbolu, wskazują na to, co poza nimi, kryje się za nimi poetyckie uogólnienie filozoficzne.
Na przykład obrosły w symbolikę jest u Śliwiaka motyw drzewa: symbolizuje skończoność upostaciowaną w trumnie, jak i „przysięgę na wierność ziemi”, występuje także zatem w funkcji sakralnej. Bo też ważna jest ciągłość pokoleniowa, dialog z tradycją i swoimi przodkami, pradziadami.
Motywy miłości i śmierci są chyba kluczowe dla poezji Śliwiaka, nieustannie ars amandi oraz ars moriendi toczą ze sobą dialog. Przyroda bowiem, tak jak miłość i harmonię, przynosi również śmierć oraz zniszczenie. Dlatego tak ważna jest tutaj ambiwalentna symbolika ognia, który z jednej strony ma moc spalania, niszczenia, a z drugiej symbolizuje odrodzenie, zmartwychwstanie z popiołów jak Feniks.
Ostatni okres twórczości Śliwiaka nazywa ciekawie Wiatrowski, „odsłonięciem twarzy”, dominuje tematyka przemijania, żegnania przyjaciół, bliskości odchodzenia. Główne motywy tego okresu to przemijanie, śmierć, samotność, pamięć. Jednak wiersze nie zaistniały w tym okresie w czytelniczym obiegu, nie dotarły ani do księgarń ani do bibliotek, poeta wegetował w tym czasie w domu i umierał tragicznie na „chłód ludzkich serc”(ze Śliwiaka). W ostatnim okresie, jak zauważa Watrowski, gaśnie światło w wierszach Śliwiaka, przestaje pachnieć żywica, ogień już nie grzeje, znikają również zapachy, pojawia się zimna pustka śmierci.
Poeta spoczął w Alei Zasłużonych Cmentarza Rakowickiego. Jak podaje Watrowski, „co się obecnie dzieje z poetą, nie wiadomo. Jego wiersze trafiły do czyśćca”.

Kilka uwag własnych:

W wielu rozpoznaniach zgadzam się z Rafałem Watrowskim. Dodam, że faktycznie główny nacisk u Śliwiaka położony jest na rzemiosło. Śliwiak jest artystą-rzemieślnikiem, z czasem ten wewnętrzny ogień wprawiający w ruch wiersz gasł, zostawiając nieco czcze wydmuszki, ale to już w ostatnim okresie twórczości.
Poza tym ciekawe jest to dążenie w głównym okresie jego twórczości (lata 60 te i 70 te), do Raju, do czasów sprzed upadku. Śliwiak jakby na powrót chciał Raj odzyskać poprzez wiersze.
Oprócz tego to zwrócenie uwagi na świat i jego narzędzia, bliskie to kategorii poręczności (Heidegger), ale ta poręczność nie jest tylko dla niej samej, więc codzienność nie istnieje sama dla siebie, ale dla poetyckich sensów w niej zawartych, chodzi o tym, żeby z poręczności wydobyć poetycką esencję.
I ta odwrócona formuła Sartre'a, którą przytacza Watrowski: „esencja poprzedza egzystencję”. U Sartre'a było: „egzystencja poprzedza esencję”, co znaczyło nic innego, jak to, że widzialność wyczerpuje się tylko w niej samej, na powierzchni zjawisk i nie ma nic poza tym, co jest, czyli narzędziami, które żadnymi symbolami nie są. A Śliwiakowi chodziło o to, aby poprzez pracę nad wierszem, rzetelne rzemiosło poetyckie i bardzo dużą wrażliwość artystyczną, ze świata wydobyć niezmienną esencję, piękno świata, które pomimo śmierci i zniszczenia nie przemija.
Wiersze jego uwrażliwione na barwy, grę światła, konkret, metaforę, plastykę, są bardzo malarskie w gruncie rzeczy, dykcja nie grzęźnie w piaskach niepotrzebnej rozlewności, ale zmierza do poetyckiej kondensacji, lapidarnego skrótu, celnego, poetyckiego uchwycenia sedna otaczających zjawisk. Zawsze zgrabne i celne puenty w wierszach tworzą dobrze skomponowaną artystyczną całość. Oprócz tego warto dodać, że wierszy Śliwiaka świetnie się słucha w aranżacjach muzycznych, podobnie zresztą jak wierszy innego Tadeusza, Nowaka, którego utwory również były śpiewane. Zatem poezja ta, nieco impresyjna, choć nie tracąca konturów, bo nasycona konkretną metaforą, poezja dobra do śpiewu, przeżywania, słuchania. Zatem pochylmy się wspólnie nad kilkoma wierszami poety.









niedziela, 10 kwietnia 2016

Julian Tuwim_Wykład dla Domu Kultury Podgórze

Notatki z książki: Mariusz Urbanek: „Wylękniony bluźnierca”, Warszawa 2013,

Śmierci Tuwima towarzyszyła anegdota, na którejś, knajpianej serwetce, znaleziono zapis: „ze względów oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą, która mi może będzie świecić”.
Dowcip, paradoks, ironia zawarte w tym zdaniu. Zestawiano z Mickiewiczem, „Kwiaty polskie” z „Panem Tadeuszem”. Piosenki, „Wspomnienie” (Niemen), „Grande valse Brillante” (Ewa Demarczyk), „Lokomotywa”, „Ptasie radio”, wiersze dla dzieci, „Bal w operze”, komentarz do polskiej rzeczywistości.

Biografia: rodzina zasymilowanych, łódzkich Żydów, Matka Krukowska, babka Łapowska, prababka Dillon, a dopiero praprababka Goldberg”, mawiał. Brat ojca, Albert nosił nazwisko „towim”, co znaczy dobry, ojciec już podpisywał się jako Tuwim. Urodził się 13 września 1894 roku o godzinie 13. Ojciec Izdydor Tuwim był urzędnikiem bankowym, matka chyba nie pracowała. W 1890 przyszła na świat Irena Tuwim, przyszła tłumaczka „Kubusia Puchatka”.
Konflikty domowe, niezdrowa atmosfera, matka Adela o 16 lat młodsza, próbowała pisać poezję, żal do ojca, że zamyka się w swoim świecie i mało czasu poświęca dzieciom. Po ojcu, który gromadził słowniki, na starość uczył się włoskiego, mały Julek odziedziczył zamiłowanie lingwistyczne, natomiast po matce miłość do poezji, jak podaje Urbanek.
W domu czytało się Mickiewicza, Słowackiego, Syrokomlę, Asnyka, Konopnicką.
Poeta przyzna później, że stał się poetą dzięki przede wszystkim matce. Rodzinna Łódź, miasto niemiecko-żydowsko-rosyjskie. Włókiennicze dynastie lodzermenschów, rozrost Łodzi, przy czym w mieście brzydko. Znamię na policzku, trauma z dzieciństwa. Skaza, myszka na policzku. Chodził do szkoły, gimnazjum Romanowych w Łodzi, gdzie rusyfikacja, na lekcjach uczniowie jedli, pili, gadali, grali w karty, niepoważna nauka, Tuwim deklamował co lekcję „Kot i kucharz”, bajkę Kryłowa z ostatniej ławki.
„Tępota moja matematyczna byłą niemal upiorna”, przyznaje poeta. 11 lat miał, kiedy dopadła go rewolucja 1905 roku. Na ulicach strzały, krew, w mieście robiło się niebezpiecznie.
Niemniej dzieciństwo, pasje: zbieranie znaczków i motyli na początku, potem chrząszcze, jaszczurki i zaskrońce, potem było kolekcjonowanie dzienników, po których nastąpił „szał chemiczny”, kiedy poeta omal nie wysadził swojego domu w powietrze. Po chemii, mechanika, budowanie z drucików, korbek, pudełek po cygarach maszyn. Bzik najtrwalszy, jak pisze Urbanek, to jednak fascynacja poety językiem. Godzinami ślęczał wśród książek w osobnym pokoju.
Pierwsze wiersze Tuwima, jak podaje Urbanek, były przepojone, czarnym, Byronicznym Weltschmerzem, skrajnie pesymistyczne, ewentualnie satyry na kolegów. Patroni: Rimbaud, Whitman, Staff, Baudelaire, Błok. Uwielbiał Staffa, zaczytywał się w nim namiętnie. W 1911, zadebiutował drukiem jako tłumacz wiersza Leopolda Staffa, „W jesiennym słońcu” na esperanto. Poeta Tuwim wysłała mistrzowi Staffowi swoje wiersze, z wielkim lękiem i przejęciem czekał na odpowiedź. Po wielu tygodniach przyszła i tam było na przykład takie zdanie: „Niektóre wiersze sprawiają wrażenie, jakby przerwano im oddech, dlatego Staff radził pisać mniej, a dać rzeczy zjędrnieć, nabrać soku”. Po latach Staff wspomina, że stanął wobec talentu i że dla jego, czyli Juliana Tuwima dobra, musiał być surowy. Przyznawał jednak, że wśród utworów znajdują się i takie, które są „dużej piękności”. „Czyhanie na swego Boga”, kto się nie burzył w 17 roku życia, kto się nie piął na szczyt, pierwszy tom Tuwima, „Czyhanie na Boga”.
Potem się przyjaźnili, poznali 1913 roku, korespondowali aż do śmierci młodszego Tuwima.
Leśmian, drugi bóg na poetyckim Staffa, obok Tuwima go strasznie zbeształ, na pytanie, czy warto pisać wiersze, odpowiedział, „nie warto”, mówił, że nie ma u Tuwima poezji, nie ma tajemnicy.
Po latach, w kawiarni Leśmian, zachwycał się wierszami Tuwima, krzyczał, że cudowne o tych samych, dokładnie tych samych, okazało się, że nawet nie zajrzał do kajetu, który Tuwim mu przesłał.
Sierpień 1914 roku, wybuch wojny. W mieście jednak dalej toczyło się „normalne” życie, miasto żyło rewiami, ukazywały się gazety, toczyło się życie literackie, w którym świeżo upieczony maturzysta aktywnie uczestniczył, jak pisze siostra o swoim bracie: „Nosił się z fantazją, chodził w rozpiętym szynelu, w czapce podziurawionej jak sito papierosami, co należało do elegancji, rozbijał się dorożkami i skrapiał sobie włosy wodą brzozową Drallego”, jak wspomina siostra. Rodzice załamywali ręce nad młodym synem.
W 1916 roku zapisuje się w Warszawie na studia prawnicze, kompletnie go nie interesują, współpracuje za to z kabaretami, pisze skecze, monologi, parodie, melorecytacje. Oprócz skeczów, miał też odczyty w Warszawie o ukochanych poetach, na przykład o Walcie Whitmanie, już wtedy zauważono jego talent, mówiono o nim, że „żyje wśród nas prawdziwy, natchniony poeta”, mówiła to Izabela-Czajka-Stachowicz, późniejsza pisarka. Na prawie mu się strasznie nudziło, zaliczył co prawda pierwszy rok, mógł studiować dalej, ale zmienił prawo na polonistykę, potem jednak się okazało, że studia w ogóle nie są mu do niczego potrzebne. Jak wspominała siostra: „swoich studiów nie brał na serio”.
Warszawa żyje literacko, poeci gromadzili się w kawiarni Pod Pikadorem.
W 1918 roku wychodzi jego pierwszy tom, wielkie wydarzenie poetyckie, „Czyhanie na Boga”.
W 1919 roku natomiast poeta bierze ślub ze Stefanią Marchwiówną. On był nieprzytomny ze szczęścia, ona jak królewna z bajki, urocze zjawisko, wspomina ich ślub kuzynka Ewa Drozdowska.
Zamieszkali nowożeńcy w Warszawie przy Królewskiej 41 u wuja Julka, doktora Stanisława Krukowskiego. Po kilku miesiącach wynajęli kilkupokojowe mieszkanie na ulicy Chłodnej 6.
Urbanek pisze o rewolucji Pikadora, tomiki rozchodziły się jak świeże bułeczki w nakładzie 5-6 tysięcy, publiczność się zachłystywała, rewolucji Pikadora przewodził Tuwim, po „Czyhaniu na Boga” przyszła kolej na przełomie 1919 i 1920 roku na „Sokratesa tańczącego”, potem „Siódmą jesień” w 1923, „Wierszy tom czwarty”, które zamykały słynne „Słopiewnie”. Do „Słopiewni” , dość wspomnieć, muzykę, skomponował słynny kompozytor Karol Szymanowski.
Nowa poetycka era razem z Tuwimem, tak się wyrażał o tym zjawisku Iwaszkiewicz że tym był dla poezji polskiej po 1918 roku, czym dla nowoczesnego malarstwa Cezanne, jak pisał Józef Wittlin.
Skamandryci rządzili polską literaturą ze swojego stolika w Ziemiańskiej przy Mazowieckiej 12 w Warszawie, źle wyrażał się o nich Gombrowicz, źle wyrażał się o Tuwimie, ale skrycie im zazdrościł, bo on dopiero zaczynał, terminował. (Tuwim, Lechoń, Słonimski, Iwaszkiewicz, Wierzyński, najważniejsze nazwiska). Dosiadał się do stolika w Ziemiańskiej czasem Wieniawa Długoszowski, adiutant Marszałka Piłsudskiego, a czasem Franz Fiszer, postać barwna i legendarna, skarbiec anegdot, dowcipów i kawałów, który sam jednak niczego nie napisał, natomiast jemu samemu poświęcono sporo miejsca w literaturze. Wiersz Tuwima, „Do Franciszka Fiszera”. Za swoje odkrycie wielkie Skamandryci uznawali talent i urodę Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej. Tuwim nazwał ją „staroświecką, młodą panią z Krakowa”. Czasem przysiadał się Żeromski, bóg drugi obok Staffa. Oprócz tego Tuwim współpracuje stale z kabaretami, w tym ze słynnym kabaretem Qui pro Quo, do którego dołączył później Marian Hemar. Tuwim pisał dla kabaretów skecze, szmoncesy, dowcipne scenki, zachwycał się tym Boy-Żeleński, który mówił: „Cóż za bajeczny temperament u tego człowieka, aby tak od niechcenia lewą ręką rzucać owe drobiazgi, od których sala trzęsie się ze śmiechu”.
Pisał tego Tuwim bardzo dużo, faktycznie od niechcenia, nie przywiązywał do tego dużej wagi, więc spora część tego wciąż jest jeszcze odkrywana i do odkrycia.
Kabaret, operetka, wieczory autorskie, redagowane „Skamandra” oraz „Wiadomości Literackich”, to tylko niektóre zajęcia w życiu Tuwima. Oprócz tego miał on inne pasje, które pewnie powstały zamiast studiów, jak demonologia, zbieranie informacji o diable, ale także o szczurach. Oprócz tego odwiedzał antykwariaty w poszukiwaniu najbardziej dziwacznych książek i wydawnictw, Tuwim był zapalonym, wręcz „obłąkanym” bibliofilem. Biblioteka Tuwimów rozrastała się do rozmiarów monstrualnych, nad czym załamywała ręce żona, Stefania Tuwimowa, ponieważ w domu zwyczajnie zaczęła brakować życiowej przestrzeni. Potem zaczęło się redagowanie jednego z najważniejszych pism literackich w XX leciu, „Wiadomości Literackich”, tam Tuwim zaprzyjaźnia się z Broniewskim, który od 1925 był sekretarzem pisma. Naczelnym był Mieczysław Grydzewski, współpracownikami na przykład Boy-Żeleński, Krzywicka, Ksawery Pruszyński, ale też wiele innych, najważniejszych ówcześnie nazwisk w krajowej literaturze.
Słówko o żonie Tuwima, Stefanii: była uważana za piękność, Witkacy namalował jej portret w 1929 roku, ale Krzywicka na przykład określiła ją mianem „zimnej, małomównej, zajętej wyłącznie swoją urodą”. Tuwim ją opiewał, zadedykował jej tom wierszy „Siódma jesień”. Jak pisze Urbanek, Tuwim był poetą, natomiast Stefania była muzą i kapłanką domowego ogniska.
Urbanek zarzuca Skamandrytom i Tuwimowi serwilizm, „Cyrulik warszawski”, na usługach.
Podróże: Berlin, Paryż, Praga. Podróże wraz z Iwaszkiewiczem. W 1926 roku, kiedy poeta ukończył 32 lata, jego wiersze weszły do spisu lektur szkolnych. W 1928 roku został laureatem nagrody miasta Łodzi pokonując Wacława Berenta stosunkiem głosów 7:6.
Sam oceniał wiersze młodszych od siebie poetów, na przykład Brzechwy, mówił, że przez wiersz musi przebiegać „iskra elektryczna, muszą bić pioruny”.
Ukazywały się kolejne tomy jego wierszy: 1926, „Słowa we krwi” w 1929 roku „Rzecz czarnoleska”, w 1932 roku „Biblia cygańska i inne wiersze”, fascynacja kulturą i językiem cygańskiej, wspólnie z Jerzym Ficowskim sprawowali literacką opiekę nad cygańską poetką Papuszą.
W 1934 roku ukazuje się „Jarmark rymów”, zbiór humoresek, piosenek, satyr, parodii, kabaretowych szmoncesów, fraszek. W 1935 natomiast ukazuje się „Słownik pijacki”,
Polska Akademia Literatury: Zofia Nałkowska, Wacław Sieroszewski (prezes), Leopold Staff, Tadeusz Boy-Żeleński, Bolesław Leśmian, Wacław Berent, Piotr Choynowski, Juliusz Kleiner, Tuwim zajmuje miejsce 10 te, nie starcza miejsca dla niego.
Tuwima w latach 30 tych atakują za jego żydostwo, nawet Gałczyński go atakuje wtedy. Gałczyński, syn marnotrawny, Tuwim starszy od Gałczyńskiego o 10 lat, Gałczyński był członkiem grupy Kwadryga, która buntowała się przeciwko Skamandrytom. Przez te ataki na swoje Żydostwo, Tuwim cierpiał, zaczęły się lęki, choroba zwana agorafobią, lękiem przed otwartymi przestrzeniami, całe dnie Tuwim spędzał w swoim pokoju, zaczęło się to w roku 1932, pierwsze oznaki choroby, odtąd przestrzeń i światło to wrogowie Tuwima. Poza tym wrzód żołądka, nerwica lękowa, to go ścinało z nóg, jak wspominała jego siostra Irena. Jak pisze Urbanek: „Spędzał wiele godzin, leżąc w półmroku przy zasuniętych storach (nie znosił jaskrawego światła), ale zawsze nieskazitelnie ubrany i gotowy do wyjścia”. Leczył się nawet u znachora, ale coraz częściej zdarzały mu się stany poetyckie odpływania w dziwne, inne, poetyckie rejony. Więc ta nerwica, stany psychiczne, które go wykańczały, poza tym problemy rodzinne, jak śmierć ojca (pochowany na cmentarzu żydowskim w Łodzi), choroba psychiczna matki, która została umieszczona w zakładzie dla nerwowo chorych w Otwocku. Jak napisała Irena Tuwim, „cierpiała na czarodziejstwo tragicznego syna”. Ostatni raz matkę widział w życiu latem 1935 roku. Niemniej z tego kotłowania, z tej ciemności, z tych niezdrowych, sosów duchowych, wyszło coś przedziwnego i bardzo ciekawego, miłego, uroczego, pamiętanego przez wszystkie lata, wiersze dla dzieci, słynne „Abecadło”, „Dwa Michały”, o Murzynku Bambo, w 1936 roku, ukazuje się słynna „Lokomotywa”, „Ptasie radio”, „Słoń trąbalski”. Wiersze te były zaskoczeniem o tyle, że z żoną oni nie posiadali dzieci, taka była ich decyzja, natomiast posiadali pieska Dżońcia. Tuwim swojego pieska bardzo kochał, pisał „Mój piesek Dżońcio, oto go macie, to mój największy w świecie przyjaciel, codziennie w kącie kanapy siadam i z moim Dżońciem gadam i gadam. Gadam i gadam, a Dżońcio milczy, Lecz mnie rozumie piesek najmilszy”. Najmądrzejszym na świecie pieskiem był Dżońcio.
W 1936 roku powstaje „Bal w operze”, satyra na ówczesną Polskę. Natomiast w 1937 roku ukazuje się „Wiersz, w którym autor grzecznie, ale stanowczo uprasza liczne zastępy bliźnich, aby go w dupę pocałowali”, ukazał się Poznaniu, w bibliofilskim nakładzie 30 egzemplarzy.
„Absztyfikanci grubej Berty
I katowickie węglokopy,
I borysławskie naftowierty,
I lodzermensche, bycze chłopy,
Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajką wytwornych pind na kupę,
Rębajły, franty, zabijaki,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I wy, o których zapomniałem,
lub pominąłem was przez litość,
ale dlatego że się bałem,
albo że taka was obfitość,
i ty cenzorze, co za wiersz ten
zapewne skarzesz mnie na ciupę,
I żem się stał świntuchów hersztem,
Całujcie mnie wszyscy w dupę!

W 1936 roku, Tuwim zaczyna współpracę ze „Szpilkami”, powstałymi niejako na miejsce „Cyrulika Warszawskiego”, tam drukuje utwory satyryczne oraz humoreski.
Satyry były wymierzone w różne, powstające wtedy w Europie faszyzmy, w pismo prawicowe „Prosto z mostu”.
Kiedy wybuchła wojna, w 1939 roku, Tuwimowie najpierw wyjechali do Kazimierza, potem znaleźli się w Śniatyniu w Rumunii. Potem Paryż, byli tam również Słonimski, Lechoń, Wierzyński, Grydzewski. Potem ucieczka do Portugalii, armia francuska zaczęła ulegać wojskom Hitlera. Potem, w Lizbonie poszukiwanie wizy, aby wyjechać za ocean aż w 1940 roku, Tuwimowie wyruszyli statkiem Angola do Brazylii. Rejs trwał statkiem 16 dni, Tuwim tam odpoczywał na pełnym morzu, odegnały się od niego lęki i nerwice warszawskie, przybyli 5 sierpnia do Drio de Janeiro. Brazylijskie gazety witały „dwóch intelektualistów z Polski”, Juliana Terwina, autora książek dla dzieci i poetę Jana Lessona (Lechoń). Brazylijska Akademia Literatury i Pen CLUB zrobiły poetom wieczór, ale na tym się opieka skończyła. Do Tuwima i Lechonia dołączyli rychło Wierzyński, Czermański, Malczewski, Wrzos,Choromański, spotykali się rano między 10 a 12 i po południu, koło piątej w Cafe O;Key na Avenida Atlantica, taka tamtejsza, brazylijska Ziemiańska:).
W 1940 roku Tuwim zaczyna pisać najważniejsze dzieło swojego życia, „Kwiaty polskie”. .
W 1941 roku Tuwimowie dostali wizę do Stanów i 19 maja 1941, po dwutygodniowym rejsie, przybywają do Stanów, znajdują się w Nowym Jorku. Zamieszkali przy West 72 Street nr 244 niedaleko rzeki Hudson. Zachłysnął się Ameryką Tuwim, jak pisze Urbanek. W tym czasie obrał silnie kurs rosyjski, uważał, że faszyzm może załatwić tylko bolszewizm i stalinizm, popierał politykę Władysława Sikorskiego zbliżenia z ZSRR. Nie chciał publikować już w „Wiadomościach Literackich”, bał się cały czas widma faszyzmu, nie uznawał St. Piaseckiego, który zginął rozstrzelany za wydawanie antyniemieckich gazetek, dawny w nim pozostał uraz z Międzywojnia.
Zbliżył się do środowisk mniej lub bardziej komunizujących, Związek Patriotów Polskich, Polska Partia Robotnicza, Armia Ludowa. Zawierzył rewolucji. W Ameryce najbardziej zafascynowany był amerykańskim proletariatem. Nie chciał mieć nic wspólnego z przedstawicielami „faszystowskiej” kultury, najlepiej czuł się wśród ludzi pracy. Rewolucja zwycięży i tylko ona jest dobra, tam walczą ludzie z sercem, a wszystkich innych uważał Tuwim za faszystów.
29 sierpnia 1942 roku zginęła matka Ireny i Juliana, Adela, podczas likwidacji otwockiego getta.
12 maja 1946 roku na statku Queen Mary, Julian i Stefania opuszczają Nowy Jork, statek płynie do Londynu. Gałczyński też wrócił do Polski w 1946 roku, tutaj nastąpiła relacja z Tuwimem, artykuły, teksty. W 1947 roku Tuwimowie adaptowali z sierocińca małą dziewczynkę Ewę, Tuwim miał wtedy 53 lata.
Był, jak podaje Urbanek, wiernym sługą reżimu. Taka próbka:

„I już tli się, czekając, ta łuna
Legend przyszłych o Wiośnie, o Wschodzie,
I zakwitniesz, zakwitniesz na strunach,
Twórco ery, radziecki narodzie!
Wielką dadzą ci rangę bajeczną:
Epos-jakąś wszechludzką Bylinę,
Z Rewolucją, krasawicą wieczną,
Z wiecznie żywym herosem Stalinem”.

Córeczce Ewie kazał kłaniać się wszystkim ludziom pracy i zadedykował jej strofy takie, z wiersza „Do córki w Zakopanem”:

„Mocno i pewnie chodząca po polskiej ziemi,
Umiłuj lud sprawiedliwy, co Polskę zbudził.
A tam, kochanie, gdzie mieszkał Włodzimierz Lenin,
Złóż kwiatek. To był przyjaciel tych prostych ludzi”.

Urbanek pisze o ogromnym zaślepieniu ideologicznym Tuwima, nie pamiętał o starych przyjaźniach z XX lecia, nie przyjmował do wiadomości morderstw bolszewików w Katyniu, to same ideolo, które wyszydzał, teraz zupełnie nim zawładnęło, był ślepy.
Proszenie o łaskę u Bieruta dla Jerzego Kozarzewskiego, skazany za nawiązywanie kontaktów ze środowiskiem emigracyjnym na karę śmierci. Tuwim recytował wiersz „Egzekucja”, zręcznie kłamał nawet, pisał o pomocy jaką rodzina Kozarzewskiego udzieliła jego chorej psychicznie matce. Bierut zamienił karę śmierci na 10 lat więzienia.
Podlizywanie się władzy nieustanne, mieszkanie w Warszawie, willa w Aninie. Miał szofera, pielęgniarkę, sekretarkę, kucharkę, ogrodników, pokojowe, ja napisała Kowalska w „Dziennikach”, stać go było na łatwą historiozofię.
W 1949 roku Tuwim, z okazji 70 urodzin Stalina, opublikował w „Trybunie Ludu” artykuł: Stalin-geniusz, wódz i nauczyciel Związku Radzieckiego, wódz i przyjaciel wszystkich cierpiących i uciemiężonych na ziemi, wychowawca wielkiej rewolucji”.
Niesłychany był serwilizm tego pisarza, byleby kasa spływała do kiesy, był w stanie napisać każdy panegiryk, był lokajem władzy, jej sługusem. Urbanek pisze, że może jego choroba, agorafobia, sprawiała, że nie wystawiał nosa z pokoju i nie widział tego, co naprawdę dzieje się w Polsce w latach 50 tych, latach stalinizmu, terroru. Przy czym, jak podaje Urbanek, nie był Tuwim cyniczny, naprawdę chciał wierzyć czy wierzył w jedyny, słuszny ustrój.
W kwietniu 1948 roku odwiedza Tuwim Związek Radziecki. Tam pękł mu wrzód na dwunastnicy, był operowany. Po operacji i wyzdrowieniu, Iłłakowiczówna przesłała mu „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza a Kempis i „O Bogu żywym” Romana Guardiniego.
O jego bajkach mówili badacze wtedy, za Polski Ludowej, że pozbawione morału, że mało wychowawcze, że niebezpieczne dla dzieci, a zatem, zauważmy, podobnie jak prawica w XX leciu międzywojennym. W 1949 roku zostaje Tuwim doktorem honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego, dwa lata później otrzymuje Nagrodę Państwową I stopnia.
W 1949 roku zostaje redaktorem rubryki „Cicer cum caule, czyli groch z kapustą” w miesięczniku „Problemy”. W kwietniu 1949 roku Tuwimowie zamieszkali w Aninie, rząd podarował poecie willę z wielkim ogrodem, basenem, służbą, gosposią oraz ogrodnikiem.
W 1950 roku, jak pisze Urbanek, składa Tuwim hołd Władysławowi Broniewskiemu w imieniu poezji polskiej.
Wiosną 1951 roku wraca do Polski Słonimski, przyjaciel Tuwima.
Tuwim spędza dużo czasu w Aninie, krąży między pokojem wypełnionym od góry do dołu książkami, w którym ma wszystko posegregowane w doskonałym ładzie, a kawiarnią. Współpraca z Ficowskim, Ficowski wniknął głęboko dzięki Papuszy (Bronisławie Wajs), w świat cyganów polskich, PIW wydał książkę Ficowskiego, „Cyganie polscy”, pomógł mu w tym Tuwim.
Zebranie sekcji poezji ZLP: krytyka przekładu Ważyka „Eugeniusza Oniegina”.
Zadbał o 70 te urodziny i 50 lecie twórczości Staffa, zadbał, żeby wszystko przyrychtować w Krakowie.
Błoński, 23 letni współpracownik „Przekroju”, przychodzi do Tuwima, żeby mówić o poezji, ale Tuwim o poezji nie chce mówić, wymykał się, cały czas się młodemu krytykowi wymykał, jak podaje Urbanek.
5 marca 1953 roku, umiera Stalin. Tuwim znów pisze hymniczny panegiryk w „Trybunie Ludu” jako pierwszego nauczyciela ludzkości, prawodawcę i nauczyciela sumień.
Potem nastąpiła odwilż, dwa lata później Adam Ważyk ogłasza „Poemat dla dorosłych”, w trzy lata później Chruszczow, następca Stalina, ujawnia stalinowskie zbrodnie. Wszyscy nagle zaczęli mówić o zaślepieniu, własnej winie, wypierało się własnych czynów, et caetera, ale Tuwim nie zdążył, zmarł 27 grudnia 1953 roku na wylew krwi do mózgu w pensjonacie Halama w Zakopanem. Kilkanaście dni wcześniej wziął udział w pogrzebie swojego „ucznia”, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, po pogrzebie pisze wiersz Hołdy:

„A co za makabryczna kolejka?
Kto do Cienia z hołdami się tłoczy?
Dobrze, cieniu, że masz martwe oczy,
Jeszcze lepiej, że i usta twoje
Śmierć wieczystym zamknęła spokojem,
Miłosierna Śmierć Dobrodziejka.
A najlepiej, że już nie masz siły”.

27 grudnia, w niedzielę, wiał halny, Tuwim miał wtedy chandrę, żona mówiła, że to nic takiego, że się to jemu często ostatnio zdarza, wtedy w jednej z zakopiańskich knajp miał napisać to słynne zdanie otwierające książkę Urbanka „Ze względów oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą”.
Pogrzeb miał z honorami, z wielką pompą, państwowy, żegnał go premier Cyrankiewicz.
Wszyscy pamiętają i będą pamiętać takie nieśmiertelne wersy:
„Mimozami jesień się zaczyna”, „A może byśmy tak najmilszy wpadli na dzień do Tomaszowa?”, „Czy pamiętasz jak ze mną tańczyłeś walca?”.  To Czesław Niemen oraz Ewa Demarczyk.Marek Grechuta śpiewał „Pomarańcze i mandarynki” oraz „Zadymkę”.
Wiele utworów Tuwima zaginęło. Urbanek uważa, że „Bal w operze” bardziej aktualny niż „Kwiaty polskie”, można z tym polemizować.
Okazuje się, że dzisiaj Tuwim robi karierę wielką w internecie i co ciekawe, jego poezja jest inspiracją dla zespołów punkowych, czy anarcho punkowych (na przykład dla zespołu Włochaty).
Oprócz tego sięgają po niego twórcy piosenki popowej i rockowej jak Krzysztof „Grabaż” Grabowski, lider zespołu Pidżama Porno, czy Kazik Staszewski, lider zespołu Kult.
Od 1999 stoi na Piotrkowskiej w Łodzi ławeczka Juliana Tuwima z wyrzeźbionym poetą siedzącym na ławeczce.















piątek, 1 kwietnia 2016

Papusza_Wykład dla Domu Kultury Podgórze

 Na początek kilka wiadomości o Cyganach, ponieważ Papusza była poetką cygańską, przy czym warte podkreślenia jest to, że była również poetką polską, ale o tym za chwilę. Cyganie, jak podaje Ficowski, pochodzą z Egiptu („Cyganie na polskich drogach”, Kraków 1985). Inne źródła podają, że wywodzą się oni z Indii. Pierwsza wzmianka o Cyganach w Polsce pochodzi z roku 1419 z Trześniowa w ziemi Sanockiej, gdzie wymienia się imię i nazwisko osadnika: Petrus Cygan. Nazwisko Cygan, nadane polskiemu chłopu, w znaczeniu nieobraźliwym (jak oszust, szalbierz), mogło oznaczać człowieka o czarnych włosach i smagłej cerze. Jak podaje Ficowski, „od początków XV wieku przemierzali nasz kraj smagli przybysze z południowego wschodu, uprawiający kowalstwo i wróżbiarstwo, cieszący się poparciem władz, obdarzani zabobonnym lękiem przez ludność miejscową”. Cyganie bowiem trudnili się również profesją złodziejską, która to profesja musiała zastąpić na przykład kowalstwo dla zdobycia środków utrzymania. Cyganie był to lud wolny, nie przywiązujący wagi do ziemi ani do panów, feudalizm był im obcy. Słynny kronikarz Marcin Bielski, nie szczędzi im obraźliwych epitetów: „lud próżnujący, chytry, plugawy, dziki, czarny, wiary ani postanowienia nie mający […] mowę sobie zmyślili ku kradzieży godną, aby nikt nie zrozumiał, jeno sami sobie”. W 1557 roku Zygmunt August wydaje nawet dekret o wypędzeniu Cyganów. Ważne podkreślenia jest to, że Cyganie jednak jakoś radzili sobie z władzą w Polsce, władza ustanawiała tak zwanych Królów cygańskich, którzy dzierżyli pieczę nad całym, swoim ludem. Jak wyglądali Cyganie, Państwo pytają. Jak podaje Ficowski, „pierwsze pokolenie przybyszów odznaczało się strojami węgierskimi: obcisłymi, na wzór naszych, góralskich, spodniami i węgierskimi kołpaczkami na głowach. Późniejsze pokolenia Kełderaszów ubierały się już nieco inaczej. Pozostały im kurty z wielkimi jajowatymi guzikami ze srebra, ale spodnie Cyganów były już-jak do dziś-obszerne, bufiaste, wpuszczane w wysokie cholewy butów. Ta moda charakter bardziej rosyjski”. 
Warto wspomnieć, że 25 stycznia 1930 roku w Piastowie koło Warszawy na króla Cyganów polskich został wybrany Michał II Kwiek. Uroczysta elekcja, jak podaje Ficowski, odbyła się z wielką pompą, z ochroną policji, zaszczycił nawet uroczystość sam Józef Piłsudski. Taka pojawiła się wtedy wzmianka w prasie, Ficowski pisze słusznie, że to „wypociny”, niemniej warto ją przytoczyć:
„Cyganie. Któż nie pamięta z miłych pejzaży dzieciństwa brązowych twarzy cygańskich, szczerniałych wiatrem i walką z naturą. Rozsypani po całym świecie, dręczeni przez burzę i niepogodę, nagle zawsze zjawiali się gdzieś na skraju lasu, skąd, obok dymu rozpalonego ogniska, wlokły się tajemnicze szepty napawające dreszczem. Nic w sobie z owej przejmującej grozy nie ma wgłębiony w wygodny fotel w poczekalni „Pałacu Prasy”, w eleganckim, europejskim garniturze, Michał Kwiek, autentyczny władca polskich Cyganów”.
Na uwagę w historii Cyganów na ziemiach polskich zasługuje fakt zagłady w trakcie II wojny światowej, pierwsze kroki poczynił ku tym zbrodniom Himmler, który w grudniu 1938 roku zapowiedział, że zamierza zająć się kwestią cygańską w aspekcie ich „czystości rasowej”.
Masowe mordy Cyganów miały miejsce na Wołyniu, nie tylko z rąk hitlerowców, ale również z rąk ukraińskich faszystów. W województwie warszawskim zamykano Cyganów w gettach, skąd wywożono do Treblinki. Mordowano Cyganów również w getcie łódzkim. Największym jednak i najbardziej masowym miejscem zagłady Cyganów był obóz koncentracyjny Oświęcim-Brzezinka.
Mówią o tym słowa cygańskiej piosenki, która jak podaje Ficowski, „wraz z nielicznymi Cyganami uszła cało zza oświęcimskich drutów”, oto jej słowa: „Wyprowadzili nas przez bramy, wypuścili kominami”.
Na uwagę również zasługuje fakt jak dzielą się Cyganie, na jakie szczepy, ponieważ to będzie nam pomocne przy omawianiu postaci Papuszy:
a).Polscy Cyganie nizinni, zwący się polska Roma
b).Polscy Cyganie wyżynni
c).Kełderasza,
d).Lowari

ad.a). Polscy Cyganie nizinni, to, jak podaje Ficowski, „wędrowni mieszkańcy naszego kraju, którzy od wielu pokoleń przebywają na terytorium Polski”. Do tego szczepu, polska Roma należy właśnie nasza Papusza.

Możemy sobie wyobrazić jak wyglądała na co dzień poprzez charakterystykę cygańskiego stroju:
jak podaje Ficowski, do cech charakterystycznych stroju kobiet cygańskich należą „długa i fałdzista spódnica, chusta przewieszona przez jedno ramię i „ozdobność”, będąca wynikiem zamiłowania do błyskotek i jaskrawych barw. Z kolei według XIX wiecznego świadectwa Teodora Narbutta, tak wyglądałaby kobieta cygańska: „Kobiety stroją w co złapią, warkocz roztrzepany, długi, hebanowego koloru, spada wolno na plecy i ramiona. Lecz aby narodowość w stroju zachować, obwijają się w płachty, które, nie zszyte, na wzór togi rzymskiej, zawieszają na ramionach, tak że ręka prawa, nad której ramieniem płachta zaczepiona , wolna i nie zakryta zostaje”.

Co Papusza jadła na co dzień? Jak podaje Ficowski, najczęstszą potrawą w wędrownych taborach jest gotowana kura i rosół, ponieważ właśnie kury są głównym łupem Cyganek chodzących po wróżbie. Przysmakiem jest również jeż, po cygańsku „jeżo” lub „karnało”. Cyganie uwielbiają mięso jeża, ponieważ według nich przewyższa wszelkie inne: jest tłuste, znacznie podobne do wieprzowego, ale o wiele delikatniejsze i smaczniejsze. Poza jeżem Cyganie jedzą także zupę z pokrzyw, kwaśny barszcz z wiśni, duży kawał mięsa-cielaka, barana czy świnię. Oprócz tego chętnie Cyganie zjadają grzyby. Cyganie bardzo skrupulatnie przestrzegają czystości. Jak podaje Ficowski, „specjalne naczynia służą do mycia mięsa, kur i innych produktów spożywczych: garnki są czyszczone do blasku, a oskubana i wypatroszona kura myta jest kilku wodach-bardzo dokładnie, centymetr po centymetrze. Z napojów Cyganie lubią piwo („łovina”), wódkę („bravinta”) i wino („moł”). Bardzo dużo piją mężczyźni, spory z nich odsetek do alkoholicy. Oprócz tego trudnią się Cyganie ziołolecznictwem, na przykład z trującego grzyba sromotnika robią nalewkę do smarowania bolących miejsc, z dojrzałej purchawki robią środek przeciwko oparzeniom, z szyszeczek olch sporządzają środek przeciwko boleściom, natomiast z młodych, majowych pędów i pączków sosen-nalewkę od kaszlu.

Cyganie mają swój kodeks zakazów. Z tą potrzebą higieny i przestrzegania czystości, łączy się coś bardzo ważnego, co określa się pojęciem skalania („Mageripen”). Ktoś skalany, to ktoś, kto nie tylko nie przestrzega zasad cygańskiej higieny, na przykład zje końskie albo psie mięso (kobieta po urodzeniu dziecka jest też wśród Cyganów skalana i dopiero muszą minąć dwa lub trzy tygodnie, nim powróci do cygańskiej społeczności, podobnież wdowa jest skalana, ale nie można żałoby nosić zbyt długo, gdyż grozi to śmiercią, Ficowski podaje przypadek wdowy, która nosiła żałobę półtorej roku i w końcu zmarła). Ale skalanie dotyczy również kogoś, kto wystąpił wbrew cygańskiemu kodeksowi. Jest wtedy sądzony przez cygańską wspólnotą, na której czele stoi Baro-Sero(Wielka Głowa), pozostałość po dawnym królu cygańskim. Natomiast najcięższe wykroczenia przeciw cygańskim prawom, jak podaje Ficowski, „są przedmiotem szczególnego potępienia i sprowadzają one na winowajcę, zwanego „Famuso”, czyli infamis, czyli nikczemnik, okryty hańbą), dożywotnie i całkowite wyłączenie ze społeczności cygańskiej. Do kategorii niewybaczalnych występków należy na przykład zdrada. Dodam, że taką infamią była objęta właśnie Papusza za „Cyganów na polskich drogach”, czyli za rzecz, którą napisał Jerzy Ficowski jako efekt włóczenia się z taborem cygańskim, gdzie poznał Papuszę, która nauczyła go języka cygańskiego po pierwsze a po drugie wyjawiła mu wiele cygańskich sekretów, takiej zdrady wspólnota nie mogła przepuścić, objęto Papuszę wykluczeniem ze wspólnoty cygańskiej, za co ona przypłaciła ciężką chorobą psychiczną, ciągnącą się za nią właściwie do końca życia.
Często właśnie myśli się o Cyganach jako o ludzie żyjącym w sposób anarchiczny, bez praw, to stereotyp, jak podaje Ficowski, ponieważ mimo że cygańskie prawa nie są zapisane, trwają, przekazywane ustnie i są bardzo surowe.

Mówię dalej o tradycyjnych zajęciach i profesjach cygańskich, aby nakreślić Państwu tło historyczne oraz obyczajowe, z którego wyrosła Papusza oraz jej poezja. Otóż najczęstszą profesją cygańską jest muzykanctwo, jest to odwieczna profesja cygańska, Stanisław Bystroń podaje w „Dziejach obyczajów w dawnej Polsce”, , że „gdy Cyganie na cytarach uderzą w smętną strunę, to Zygmunt rozpływa się w zadowoleniu”. Mowa tutaj o Zygmuncie Starym, który już jako królewicz był rozmiłowany w muzyce. Ulubionymi cygańskimi instrumentami są skrzypce, cymbały i lutnie.
Wielu Cyganów to byli również tak zwani niedźwiednicy, dziś powiedzielibyśmy zaklinacze niedźwiedzi. Otóż oni tresowali w udany sposób niedźwiedzie przy pomocy muzyki. Na przykład w jakiejś chłopskiej chałupie mieszkało „złe”, znakiem tego „złego” było, że niedźwiedź nie chciał przejść przez próg chaty. Dopiero, kiedy został uraczony serem, mięsem, chlebem, winem, przestępował próg chaty i złe się wyganiało. Oprócz tego Cyganie wyganiali i zaklinali szczury, kiedy niektóre gospodarstwa cierpiały na plagę szczurów. Stąd mowa, że Cyganie pochodzą z Indii, bo wiele z tych zasad oddziaływania dźwięków na zwierzęta wywodzi się z zaklinaczy wężów z Indii.

Innym zajęciem cygańskim jest wróżbiarstwo. Również i Papusza była uczona wróżbiarstwa. Ficowski dobrze i szczegółowo opisuje te praktyki. Na przykład każda wróżka miała swojego „diabełka”, „trupka”, „kostki”, „włochate krzyże. Ciekawe jest to, że Cyganie strasznie, jak podaje polski badacz, boją się diabła, a jednocześnie taki „diabełek” zrobiony nich dla nich nie znaczy, to po prostu zabawka. Dla ciekawości podam jak wygląda taki diabełek: Dwie pary kurzych oczu, zszyte ze sobą ściśle na płask stanowią jego głowę, która zaopatrzona jest w zakrzywione różki zrobione z pazurków kury. Dalszy ciąg diabełka to zwisający w dół kosmyk czarnych włosów, najczęściej cygańskich. Cyganki uważają, że diabełek jest wtedy skuteczny, kiedy kurze oko jest świeże, błyszczące, spoglądające jakby żywym wzrokiem. Natomiast kiedy ten wzrok matowieje, wysycha, robi się kolejnego diabełka. Tak zaopatrzona w diabełka Cyganka idzie wróżyć czy czarować do poszczególnych gospodarstw chłopskich. Na przykład, kiedy Cyganka wyczuwa, że w gospodarstwie źle się dzieje a gospodyni każe sobie powróżyć, każe jej Cyganka przynieść kurze jajo, a potem je rozbić, niepostrzeżenie trzyma przy tym diabełka, który równie niepostrzeżenie wyskakuje z kurzego jaja i przerażenie gospodyni jest ogromne, że w tym jaju diabeł mieszkał. Cyganka potem oferuje pomoc, wypędzenie złego, diabła za odpowiednią opłatą: masła, kury, mąka, byleby pozbyć się diabła.

Teraz krótko przedstawiam rysik cygańskiej poezji ludowej, której najwybitniejszą przedstawicielką i do tego jedyną, piśmienną, okazała się Papusza. Otóż są to utwory bardzo krótkie, lapidarne, tematyka ich jest różna, czasem zahacza o daną profesję, na przykład kiedy powstaje wśród cygańskich kowali. Poza tym przewijają się w nich odwieczne tematy cygańskie, jak wędrówka, tęsknota, śmierć, miłość, bieda. Tutaj może krótki cytat z cygańskiej poezji miłosnej:
„Cyganeczko młoda
w twoim dzbanie woda.
Będę pił ze dzbana
i z twych ust kochana
Cyganeczko młoda,
rozpal mi ognisko,
nie wielkie, nie małe.
Chcę mieć ciebie blisko”.
Przetrwała również pieśń cygańska mówiąca o zagładzie Cyganów w Oświęcimiu,
„Dom jest duży w Oświęcimiu,
to on nam szczęście przyniósł.
Ohej! Lata mały ptaszek.
Niechby zagrał słowa nasze,
może liścik mógłby zanieść
memu ojcu, mojej mamie...
Tęskno mi tu, czas się dłuży.
W Oświęcimiu dom jest duży.
Da Bóg, że otworzą się bramy,
że mateczkę powitamy,
że powrócę do rodziny,
że pić będę wódkę z nimi...
Tu nas biją w Oświęcimiu,
to on nam szczęście przyniósł”.
Oprócz tego trzeba zwrócić jeszcze uwagę, że kultura słowa nie tylko w piosenkach cygańskich przetrwałą, ale również w ludowych porzekadłach, na przykład: „Wierzę w Boga, bo mi już nic innego nie zostało”, „Nawet Bóg odwraca się na widok głupca”, „Życie składa się z wielu kłamstw i z odrobiny prawdy”, „Biedny jest diabeł, bo nie ma duszy”, „Pies, który wędruje, znajdzie sobie kość”„Dużo dzieci-dużo szczęścia”, „Chcesz bić, to bij, ale słowem”, „Cygan i po śmierci fajkę kurzy”.

Właśnie w takim otoczeniu kulturowym, w tych fermentach i tyglach, wyrosło zjawisko, któremu na imię Papusza. Nazywała się ona naprawdę Bronisława Wajs, wołali ją jednak Papusza, co po cygańsku znaczy lalka. Ficowski był odkrywcą jej talentu, kiedy włóczył się z cygańskim taborem. Najpiękniejszy utwór poetki to „Pieśń cygańska z Papuszy głowy ułożona”, którą poetka poświęciła Julianowi Tuwimowi, drugiemu, obok Ficowskiego, opiekunowi jej talentu. Data jej urodzenia nie jest dokładnie znana. Umownie przyjmuje się datę 30 maja 1910 i Lublin, miasto. Papusza nigdy nie chodziła do szkoły, jednak jako jedyna w zasadzie nauczyła się czytać i pisać, posłuchajmy wspomnienia Papuszy .
Wyszła za mąż za Dionizego Wajsa i weszła w krąg Cyganów-muzykantów. Szlaki przedwojennych wędrówek taboru Papuszy to głównie Wołyń, Podlasie oraz Wileńszczyzna. Latem 1949 roku Ficowski poznaje Papuszę w okolicach Stargardu Szczecińskiego i podróżuje z taborem Dionizego Wajsa, słuchając wieczorami, przy rozpalanych ogniskach cygańskich pieśni oraz opowieści.
Po 40 latach wędrówki, zdecydowała ze swoją rodziną się na osiadły tryb życia, w 1950 roku, poprosiła o przydział mieszkania, domek otoczony drzewami, żeby mieć wspomnienie lasu, mały fragmencik swojej 40 letniej wędrówki. Tęsknota za wędrowaniem i koczowniczym trybem życia pozostała w niej do końca życia. Obok „Pieśni cygańskiej”, „Krwawe łzy”, są epicką opowieścią o Cyganach uciekających od zagłady w czasie wojny. Są to wspomnienia samej Papuszy, która wraz z innymi Cyganami kryła się przed hitlerowcami i faszystowskimi Ukraińcami w lasach wołyńskich.
Najważniejszym, by tak rzec, bohaterem tych utworów jest las, tytuł wyboru wierszy Papuszy jest „Lesie, ojcze mój”. A zatem las śpiewa cygańską pieśń (ves bageł romani gili). Jak pisze Ficowski, „w szumie lasu wyraża się radość i smutek poetki”. Las to również wyraziciel nastrojów Papuszy, do lasu poetka jest niezmierne przywiązana. Las jest również czymś uczłowieczonym, współdziałającym z Cyganami i taborem, „leśne ptaszki” są „leśnymi braciszkami” poetki.
Początkowo Papusza mieszkała w Żaganiu, a potem przeniosła się rodzina do Gorzowa Wielkopolskiego. Wpływ na jej poezję miała przede wszystkim cygańska poezja ludowa, cytowana wcześniej, Papusza raczej nie znała „cudzej” poezji, dzięki temu nie naśladowała nikogo, nie była wtórna wobec żadnej tradycji. Papusza nie szlifowała swoich tekstów, pisała jednym cięgiem od początku do końca kartki, nie znając podziału ani na strofy ani na wersy, stąd na pewne dłużyzny i rozwlekłości w tej tekstach narzeka Ficowski. Rękopisy Papuszy występują często z błędami, są pisane pośpiesznie. Ficowski, co charakterystyczne, nie używa na określenie jej tekstów słowa pieśń, ale raczej słowa gawęda, bardziej podatne, jak pisze do zrytmizowanej melorecytacji niż do śpiewu. Nie są to również w pełni profesjonalne, wypracowane utwory, ale jak pisze Tuwim, „proste, z serca Cyganki płynące wiersze”. Jak pisze Ficowski, twórczość Papuszy pełna jest świeżej pomysłowości poetyckiej, obfituje w odkrywcze metafory, celne porównania, trafne skojarzenia. Oprócz tego charakterystyczna jest również tutaj świeżość widzenia i swoista, poetycka prawdomówność, poezja Papuszy wyrasta bowiem z jej przeżyć i doświadczeń, z dziecięcego patrzenia na świat, jakby dany przedmiot, rzecz lub zjawisko, udało się zobaczyć po raz pierwszy.  Tuwim mówił o „bijącym, czystym źródłem” poezji Papuszy, kiedy dostał „Pieśń cygańską z Papuszy głowy ułożoną”.
Pierwsze wiersze zaczęła zapisywać Papusza w początkach 1950 roku, parę miesięcy po wędrówce z taborem, Ficowskiego po Pomorzu Zachodnim. Namówił do zapisywania wierszy Papuszę właśnie Ficowski. W grudniu 1953 roku, nastąpiła wskutek choroby psychicznej, przerwa w pisaniu. Jeden z ostatnich jej wierszy nosi tytuł „Ziemio moja, jestem córką twoją”, przywiązanie do ziemi polskiej, Cyganie mówią, że niemożliwe dla Cyganki, ale Papusza jest Cyganką ze szczepu polska Roma, który nie opuszcza ziem polskich od dziesiątków pokoleń. Całkowicie zgadzam się z bardzo lapidarnym, ale niezwykle celnym określeniem Tuwima. Kiedy czytałem te nieliczne, do dzisiaj zachowane pieśni Papuszy i poematy, uderzyła mnie właśnie ich czystość, gawędowa, epicka śpiewność, opowieść, z której bije czyste źródło poezji. Poza tym bezpretensjonalność tej poezji, nie silenie się na nic, nie udawanie, brak fałszu, autentyzm, ludowość podana w formie nieoszukanej, a jednocześnie naznaczonej piętnem indywidualnego talentu, Bronisława Wajs, Papusza, czyli lalka, trzeba o niej pamiętać








Wyimek _ Poemat nowy _ cz. 2

Wieniu, kiedy będę umierał, powiem Tobie w zaufaniu: pamiętaj stary, najważniejsze jest lizanie gnata. Przegrać z Panem Bogiem to jak wygrać...