wtorek, 23 marca 2021

Krzyż w kwiatach. O najnowszym tomiku Małgorzaty Misiewicz pt. „Wiersze dzisiejsze”

 „Wiersze dzisiejsze”, najnowszy tomik Małgorzaty Misiewicz, tonie w kwiatach szczęścia i zachwytu nad życiem. Poprzednie rany, znane z wcześniejszej twórczości, już wygoiły się i zabliźniły. Teraz podmiot mówiący zaczyna oddychać szeroko i patrzy na świat jasno, spokojnie, z zachwytem. W tej szerokiej frazie tyle miejsca na miłość, jak w łupince orzecha, bo fraza to jednocześnie szeroka, co zawierające w sobie skondensowane, maleńkie ziarno sensu, ziarno miłości do świata, ludzi, Pana Boga. Myślę, że ziarno miłości wypływa w tym maleńkim tomiku z poczucia ukrzyżowania. Można być ukrzyżowanym w kwiatach, w kwiatach sensu, żarliwości, miłości, prawdy. A jednocześnie brzemię to jest lekkie i krzyż jest słodki, pachnący, ten krzyż sensu, krzyż słów, krzyż przyjemnej woni. Z poczucia bycia ukrzyżowaną rodzi się wzajemna relacja – ze światem, z innymi ludźmi, z Bogiem, z samą sobą. To ciężkie i piękne zarazem, nosić ranę krzyża i jednocześnie śpiewać (głosem cichym, intymnym, ledwie słyszalnym). „Wiersze dzisiejsze” to wiersze śpiewające i tańczące, ale na głęboko refleksyjnym przyjęciu, kiedy każdy z jego uczestników ma głęboką świadomość śpiewu i tańca, ponieważ one kojarzone są głęboko – z istotą życia. Eidos życia zdaje się być tematem przewodnim najnowszego tomiku Małgorzaty Misiewicz, a owym eidos, zdaje się być zachwyt nad życiem, w gruncie rzeczy całkowicie czysty i bezinteresowny, znajdujący się stale pod opieką krzyża. Bo to z krzyża właśnie, tak mi się zdaje, przemawia podmiot mówiący, ale ten krzyż tonie w kwiatach zachwytu nad istotą życia i wyłapuje na drodze pojedyncze ziarenka sensu, pojedyncze olśnienia, obdarza je miłością – płynącą z wnętrza ukrzyżowanej rany, która jest słodka i wydziela piękną woń – woń bezinteresownej miłości do tego, co jest. Ziarenko refleksji poetyckiej jest w „Wierszach dzisiejszych” splecione z olśnieniem nad tym, co pojedyncze, kruche, bezbronne, niewinne, łagodne. Poetka wyłapuje poszczególne kasztany i ogląda jest pod poetycką lupą, przyznaje, że są piękne… To z pozoru prosta konstatacja, ale ważna, ponieważ życie w tomiku Małgorzaty Misiewicz jest w swojej istocie bardzo proste (i piękne zarazem), jak opisany i zarazem doznany kasztan, obracany w dłoni. Z tego maleńkiego tomiku wyłania się również pewien kierunek drogi: od miłości wahającej się w swoim opuszczeniu do zachwytu nad Zbawicielem. Zatem jest to liryka przesiąknięta na wskroś sensami chrześcijańskimi. Być ukrzyżowanym w kwiatach, taką lekcję z tego maleńkiego tomiku wyciągam.

[wyd. Miniatura, Kraków 2020, liczba stron: 47].

 

niedziela, 14 marca 2021

Czy język?

     Czy język jest na tyle komunikatywny, by oddać całe zróżnicowanie pojedynczej osoby? Chyba wszystko zależy od tego z kim się rozmawia. Zawsze bowiem jakoś intuicyjnie dostosowujemy się do rozmówcy. 
      Z jednym nam bliżej z innym dalej, a największa bliskość i miłość czasem rodzi największe oddalenie oraz niechęć. Myślę, że czasem tak samo nieświadomie możemy czytać naszego terapeutę. Podświadomie odpowiadamy na jego oczekiwania, aż on przyklaśnie na nasze najprostsze komunikaty: tak, jest pan chory, tak, źle pan się czuje, tak jest pan samotny, zagubiony, tego przecież oczekuje terapeuta. Wiedza, że w najtwardszym kamieniu tkwi największe powikłanie nie jest zbyt powszechna. Najtwardsze kamienie najciężej chorują, ludzie, którzy traktują świat lekko jak piórko, chorują najmniej. Dochodzę do tajemnicy ukrzyżowania. Jesteśmy krzyżowani przez innych ludzi i sami nieświadomie się krzyżujemy poddając się ich krzyżom - nasz zamiar krzyża jest odpowiedzią na ich pragnienie naszego krzyża. W społeczeństwie tak naprawdę rozmawiają sami ukrzyżowani. Obrażamy się na siebie z byle powodu. Czy takim powodem nie jest coś tak ułomnego jak język? Gdybyśmy obrażali się jedynie minami... Gdybyśmy obrażali się jedynie gestami, nawet uczynkami.. A najbardziej boli nawet nie to, co wypowiedziane, a to, co napisane. 
     Język jest niedoskonałym narzędziem porozumienia. Miłość czasem wyraża się w słowach. Jaki jest sens w tych słowach miłości, kiedy nie prowadzą do żyznej gleby czynu? Czasem słowo jest czynem i potrafi przemienić. Czy wiem, co znaczy słowo miłość? Nie wiem, ponieważ miłość należy odczuwać, a nie potrafię wszystkich bezbrzeżną obdarzyć miłością jak Pan Bóg. A nie czuję miłości do nikogo, do słowa także, to raczej słowo mnie niewoli i obdarza swoistą, jego-słowa nienawiścią, pęta mnie. Czuję się w słowie bezbrzeżnie i beznadziejnie zaplątany, jestem jego-słowa powikłaniem. I wyjść poza słowa nie potrafię. Czuję, jak one mnie oszukują swoją gładkością, pozorną bezbronnością, pozorną niewinnością. Żeby mówić, pisać, trzeba mieć siłę, trzeba być zdrowym. W chorobie coś powstaje, jakieś treści, ale choroba to słabość. Zdolność mobilizacji to sprawa dziejąca się niezależnie od choroby. Najbardziej mobilizują życiowe okoliczności, po nich trzeba odpocząć, jak po niczym. 
     Zauważyłem, że wszelkie w ogóle książki i wszelka ludzka mowa operują dość podobnym językiem, trzymającym się mocno ziemi i życiowych okoliczności, ale inny jest język nieba. Jeśli można mówić o języku nieba, jest on czysty i pusty, doskonale w sobie wypełniony przeźroczystą treścią. W języku nieba jest miejsce na język Boga. Jeszcze nie odnalazłem, na czym polega język Boga. Ale ten język mówi we mnie... Mówi we mnie milczeniem, pustką, przeźroczystością, cudzymi wierszami... Cudzy język jest najbliżej formy języka Boga, ponieważ treść pozostaje indywidualna, zależna od pojedynczego człowieka. Połowa języka Boga idzie do czyśćca, druga połowa języka Boga umiera na zawsze. 
     Dzisiaj znów Szajbus zmartwychwstał. Był w czarnej kurtce, ale to nie był Szajbus (Szajbus nie żyje), to był Bocian. Zawsze go spotykam wtedy, gdy ma być Paruzja, poczęstowałem go papierosem, Bocian poszedł dalej. Nie ciągnąłem go za język, choć pewnie, gdybym go pociągnął, Bocian przyłączyłby się. 
     Ludzkie języki w ogóle ze sobą nie rozmawiają... Ja je słyszę, ale w ogóle się z nimi nie utożsamiam. Najintensywniej słyszę w sobie język, którego nie znam. Moja psychoza była kontaktem z nieznanym językiem. Próbowałem go zrozumieć, ale jak można zrozumieć język Boga? 
     W gruncie rzeczy mamy do czynienia jedynie z językiem, jedynie z komunikatami. Myślę, że istotną cechą komunikatu jest emocja, która za nim stoi. Komunikat bez emocji, oschły, jest mniej atrakcyjny. 
Poszukuję możliwie najbardziej neutralnego języka. Ową neutralność języka znajduję również w dobrej poezji, wtedy mówię, że ktoś ma czyste serce, że za słownym komunikatem stoi czysta intencja. Zatem jak rozpoznać intencję brudną? W tych czasach to trudne, ponieważ dominują (według mnie), czyste intencje w języku. Ludzie stali się czyści, co nie znaczy, że oczyszczeni. Oczyszczenie prowadzi bowiem do pogłębienia językowego komunikatu, a obecne komunikaty są dosyć płaskie, trywialne, powierzchowne. Język nie jest stanie nikomu zaszkodzić i nie wiem, czy to dobrze, czy źle, nawet język obraźliwy, ponieważ w obecnej dobie pan językowości zyskujemy coraz większą świadomość językową i wiemy, że wszelki komunikat jest jedynie komunikatem, czyli pozostaje na poziomie li tylko języka właśnie, za którym może w gruncie rzeczy jedynie czysta intencja - w tym sensie komunikat, za którym stoi czysta intencja jest wiarygodny. Komunikat niewiarygodny jest wymuszony jakąś inną intencją aniżeli czysta. Czasem nawet najprostsze komunikaty mogą być przekonywujące, jeśli stoi za nimi czysta intencja. Intencję nieczystą nazwałbym skutkującą komunikatem niewiarygodnym, wymuszonym, który nie wypływa z języka neutralnego. To właśnie neutralność języka gwarantuje czystość języka i wiarygodność komunikatu. Nie uprawiam jednak tutaj pedagogiki języka.                 Niekoniecznie czystość językowej intencji należy utożsamić z dobrym sercem. Czasem można mieć wielkie serce, które niekoniecznie skutkuje wiarygodnym językowo komunikatem. Dobroć nie idzie w parze z czystością intencji i neutralnością języka, czystości języka nie należy utożsamiać z dobrocią serca. Aczkolwiek zarówno dobre jak i złe serce może skutkować komunikatem czystym i wiarygodnym, Od czego zatem należy wiarygodność językowego komunikatu, czy tylko od czystej intencji? Myślę, że po pierwsze od czystej intencji a po drugie od przestrzegania granic, poza którymi komunikat przestaje być wiarygodny, ergo przekracza granice języka neutralnego. Nawet emocjonalnie i semantycznie nieneutralne komunikaty mogą być objęte ramami języka neutralnego. 

Wyimek _ Poemat nowy _ cz. 2

Wieniu, kiedy będę umierał, powiem Tobie w zaufaniu: pamiętaj stary, najważniejsze jest lizanie gnata. Przegrać z Panem Bogiem to jak wygrać...