niedziela, 24 września 2023

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz. 24

Sadyzm jest osiową cechą kontaktów międzyludzkich. Dlaczego nie możemy być dla siebie po prostu dobrzy? Bo od dziecka krzywili nam ryje ci, którym owe ryje krzywiono wcześniej i ta historia zdaje się nie mieć ani początku ani końca.

Wejście w jakąś rolę polega na wycofaniu się z konfrontacji z samym sobą i ze światem. Życie w społeczeństwie polega na permanentnej strategii uniku, jest zatem bez sensu.

Kobiety najbardziej uwielbiają mizoginów. Bycie feministą jest nazbyt programowe, przez to nieco fajtłapowate.

Trwa cisza przed jakąś piekielną burzą i zmasowanym atakiem.

O Piętniewiczu od samego początku mówiło się jako o bardzo niebezpiecznym graczu. Tym bardziej drastyczna będzie jego eliminacja z najbardziej nawet dupnego przypisu.

Ludzie, którzy interesują się wszystkim, bądź nie daj Bóg, składają takie deklaracje, nie są bynajmniej ciekawi świata, najczęściej są to nikomu nieszkodzący idioci.

Zatajaj, zatajaj głębiej, aż na samo dno studni.

Szedłem dziś ulicą pokazując fucki na prawo i lewo. Że mnie nie zgarnęli to cud.

Wynaleźć coś doskonalszego aniżeli słowa? A skąd wiedza, która o naszym bycie stanowi?

Im więcej wlewam w siebie słów, tym wyraźniej dostrzegam ich absurdalność i niepotrzebność, wręcz kretynizm. Ostać się powinni jedynie autorzy poczytnych czytadeł pisanych wyłącznie dla rozrywki. Włączam w ten poczet rzecz jasna dobrze napisane prace naukowe.

Między kobietą a mężczyzną wydarza się inna kobieta bądź inny mężczyzna.

Cóż to jest praca? Praca to jest coś równie bez sensu jak jej brak, przy czym wskutek pracy, zapominamy o tym, co ma sens.

Prawdziwie owocne rozmyślanie powinno doprowadzić do nocnego spaceru celem wizyty w burdelu.

Nie ma nic piękniejszego i straszniejszego niż radość nieopierzonej trzpiotki z moich Wyimków po odbytym stosunku.

Jakiś jąkała ze Zwisu stale do mnie pisze, wydzwania i jest wyraźnie mną zafascynowany. Tylko on. Reszta pozwala mi spokojnie budować swój grób za życia. Wiedzą, że trumna to coś, co do mnie najbardziej pasuje. W romantycznym scenariuszu jąkała ów mógłby być na swój sposób genialny. W scenariuszu praktycznym ta piosnka nikogo nie obchodzi.

Moje marne dni dzielą się na te, kiedy jestem w Zwisie, bądź na te, kiedy rozmyślam o Zwisie. Oba te zajęcia są warte tyle samo, czyli de facto nic.

Trzymanie wysoko gardy jest niby bezpieczne, ale prowadzi do życia bez zdarzeń. W każdej walce trzeba zaryzykować cios, no i oberwać, bez tego nie byłoby walki, może życia bez tego nie byłoby.

W Stanach ktoś o nazwisku Pudłowski zawsze trafia w dziesiątkę. W Polsce natomiast ma miejsce cyrk jego poniżenia i kastracji.

Zanadto dobrze znam ów gaik nadto ugrzecznionych chłoptasiów, którzy robią to wyłącznie pod kołdrą i z zamkniętymi oczami. Wrót do tego bastioniku Belzebuba strzegą w Krakowie dwie jędze nie do zdarcia. Podziwiam je, ale ich radość z nadmiaru muszego rodu, nie jest moją radością.

Jąkało ze Zwisu, jesteś mną zafascynowany, ale tylko wtedy, kiedy jesteś po lufie.

Czasem chciałbym przyspieszyć proces dochodzenia do siebie łyknięciem od czasu do czasu jakiejś bani, to jest jak podkręcenie ognia, żeby szybciej się smażyło… Podobno najlepiej się rumieni na małym ogniu… Trudno powiedzieć.

Świat się kończy, dlatego trzeba być bardzo łagodnym dla świata.

Kiedy drzemy wizerunki, te wizerunki kochamy. Przedmiotem debaty publicznej natomiast jest podarcie, fakt, który wydarzył się, nie intencja.

Widziałem dziś w nocy gwiezdnego pasikonika.

Stworzyłem Was wszystkich, durnie patentowane, w mojej głowie i nie chcecie z niej wyleźć… Kiedy ja zniknę, zniknie świat i Wszechświat, niczego już nie będzie.

Muszę się poważnie zastanowić, czy ten świat zasługuje, abym nadal zaszczycał go swoją obecnością. Chodzi mi coraz częściej po głowie, czy by po prostu, po angielsku, nie opuścić tego wątpliwej jakości przyjęcia i udać się w swoją, tylko wiadomą stronę.

Właściwie rzecz ujmując, to nic dobrego mnie na tym świecie nie spotkało, prócz zawiści i nienawiści, doprawdy przedzierać się przez te chaszcze nadal, to być może naddatek mordęgi, może nawet głupota…

Waldi zadał mi ostatnio dość naiwne pytanie, jak na jego wiek, to znaczy, kiedy ja jestem prawdziwy. Waldemarze, ja prawdziwy jestem, kiedy mnie nigdzie nie ma. Najprawdziwszy będę, kiedy opuszczę ten padół łez, może pewnego dnia dobry Bóg mnie uwolni.

Żyję tylko dlatego, bo jestem zwyczajnie, a zarazem perwersyjnie ciekaw, jaki rozpierdol mnie jeszcze czeka.




sobota, 2 września 2023

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz. 23

 Literatura obecna po prostu pozbawiona jest jaj. Podoba się przeważnie podstarzałym paniom pensjonarkom, wiecznym pracownicom prowincjonalnych uniwersytetów.

Przechadzam się ulicami tego nieszczęsnego miasta i napotykam tych wszystkich skurwieli, którzy z niewiadomych przyczyn mówią mi cześć. To bez sensu, ja im odpowiadam, choć najchętniej skopałbym z lubością ich fałszywe ryje.

Dlaczego mam poczucie, że ludzie chcą mnie rozszarpać? Może rzeczywiście chcą mnie rozszarpać?

Żyję w popierdolonym świecie, pozbawionym tęgich autorytetów, które by trzymały za mordy tę rozwrzeszczaną i rozwścieczoną barbarię.

W tym rozparcelowanym świecie, każda wysepka ma swojego boga, niechaj w końcu wody potopu przykryją ten absurd i tę zgniliznę.

Że nie lubię ludzi? Nie ma już prawie ludzi, więc kogóż tu lubić? Daję przyzwolenie jakiemuś przypadkowi chujowi, żeby mnie zajebał… Zniknie mi z oczu ten koszmar, bardzo nieciekawy koszmar.

Nie  lubię wszystkich tych, pogodnych grubasków, którzy mniemają się za inteligentnych i dowcipnych, oszukują siebie i innych.

Tkacze pozytywnych marzeń rozumieją bardzo dobrze prawdziwą, realną mordęgę życia.

 Można mieć bardzo głęboką duszę i robić cokolwiek nie na miejscu. Poeta powinien pławić się w gównie.

Nie zależy mi na wydaniu kolejnej, kretyńskiej książki, która nie jest nikomu potrzebna, wolałbym zostać zalanym przez fale gówna.

Nie spotkałem nigdy bardziej optymistycznego pesymisty aniżeli Bartula. Uważa on, że trzeba cieszyć się, że na świat nie spadła jeszcze bomba atomowa. A wszyscy są teraz rozwydrzeni tym dobrobytem i chcieliby być nie wiadomo kim.

Moja pogoń za sławą powinna ograniczyć się do regularnego spożywania schabowego z kapustą albo mizerią, wtedy byłbym naprawdę szczęśliwy, ale czy  byłbym?

Nie podobają mi się w ogóle wiersze Różyckiego. Są wystudiowane, wykoncypowane, akademickie, nie ma w nich spontaniczności. A ongiś fenomenu Dyckiego w ogóle nie rozumiem, to nie poezja, tylko mielenie młynkiem.

Zobacz siostro, jestem klownem, pracuję w cyrku.

Zapomnieliśmy o wierszu, Wawrzyński nadstaw swoje oboje słyszących uszu.. W Tobie nadzieja… Gdybyś umiał tylko ziać ogniem…

Jeśli mnie kto zabije za moje Wyimki, popełni w świetle obowiązującego prawa, zbrodnię niedopuszczalną, albowiem w świetle dostępnych i obowiązujących papierów, jestem niepełnosprawnym umysłowo kaleką.

O niczym innym nie marzę, tylko o jednym: aby mnie wypierdolili z wszelkich możliwych, społecznych struktur, w których się duszę. Wyrzutkom i pojebanym zawsze w głowie świeże powietrze.

I tak wszystko przekabaci się na błazeńską stronę: najczęściej na salony zapraszają za obrazę majestatu. Sokrates nie byłby wieczny, ani Chrystus, gdyby uprzednio porządnie nie wkurwili tych albo owych.

Jakże łatwo wkupić się w łaski byle klechy z byle przydrożnej plebanii… Wystarczy stwierdzić, że Bóg istnieje i że żałuję za grzechy… No słabo, naprawdę kurwa słabo…

Nie chciałbym zostać ojcem, Broń Cię Panie Boże… Wprowadziłbym niewinne, bezbronne życie do świata, który de facto nie istnieje, zatem popełniłbym nieodwracalny błąd. Jakże bowiem inaczej można nazwać tę idiotyczną motywację gasnącego ego, która każe przedłużać zapasy w tym smutnym miasteczku w nieskończoność?

Między Wyimkami a filmikami rozgrywa się moja choroba schizofreniczna, jak między nieprzystosowaniem a przystosowaniem… Przystosowani są jedynie głupcy, niestety.

Jędze zaczną się na mnie zaraz wydzierać, że gdybym miał żonę i dzieci na utrzymaniu, inaczej bym śpiewał. Drogie i kochane jędze, nie mam ani mieć nie będę ani jednego ani drugiego, nie oceniajcie proszę mojego wyboru, może wasz świat sukienek z Zary i sobotnich przyjęć nie do końca mi odpowiada, mam do tego prawo. Jeszcze…

Jedyna kobieta, której wierzyłem, nazwała mnie pozerem, więc jej również kop w zad…
Nie mam dystansu do swojej świętej misji…

Hej buraki, jakbyście nie wiedzieli, to ostatnie było na żarty…

Rozstrzelajcie mnie, niech poczuję, że żyję…

Mierzi mnie cały ten Szustak, ma duży talent do Pana Boga… Ale cóż to znaczy mieć duży talent do Pana Boga? Może znaczy to tyle, że nie ma się talentu do niczego.

Cóż to znaczy poznać kogoś naprawdę? To znaczy móc zamieszkiwać jego intymność. Już nikogo tam nie wpuszczę, walcie się wszyscy.

Odnoszę wrażenie, że mimo wszechobecnie panującej głupoty, ludzie w swojej pojedynczości nie są głupi. Wiernie oddają Wielkiemu Bratu, co jego, ale jednocześnie zachowują swoje prywatne zdanie. W tym widziałbym szansę na ocalenie i na prawdziwą przemianę.

Że byłeś Mesjaszem karmiącym w podartych portkach ziarnem gołębie… Teraz śmiało, możesz łeb swój dać pod topór.

Ożywić język teatralnej maski? Obawiam się, że wszelkie próby dogadania się z tym światem, kończyły się mniej lub bardziej zakamuflowaną jego negacją.

Niby mam oko i ucho wyczulone na fałsz, ale zawsze byłem, jestem i będę niebotycznym wręcz frajerem.

Po co ja to piszę? Bo mi się nie chce uczyć żadnej, innej, przyzwoitej, konwencjonalnej formy. Za dużo mozolnej, nudnej i w gruncie rzeczy prawie nikomu niepotrzebnej, poza garstką kompletnych dziwaków, dziabdzianiny.

Ludzie prawie nigdy nie myślą samodzielnie i indywidualnie, przeważnie myślą konwencjonalnie oraz instytucjonalnie, ergo nie myślą, ale walczą o uznanie i na przewagi.

Czasem głęboki sekret, którego nie wyjawiamy, daje nam jakąś, tajemniczą siłę. Podzielenie się tym sekretem, osłabia promieniowanie tajemnicy, więc osłabia naszą siłę. Trzeba być bardzo pewnym swojej mocy, aby beztrosko podzielić się sekretem.

Są grafomani nieszkodliwi i poczciwi i grafomani zaburzeni, będący prawdziwym wrzodem na dupie. Literatura, bądź to, co niesłusznie określa dziś się tym mianem, z lewej czy prawej strony, to obecnie, jedno i to samo de facto nieporozumienie.

Życie wśród ludzi to najlepsza terapia. I najlepszy sposób na przybicie do krzyża. Sam się nie oszczędzałem, poddając się rozmaitym terapiom, które czyniły ze mnie albo kretyna albo potwora.

Właściwie to Wielki Brat zwyciężał od zawsze i będzie zwyciężał. Któż nie chce być wzorowym uczniem w szkole świata i dostawać nieustannie świadectwo z paskiem od swojego korporacyjnego wodza? Czyż nie jest to powód, aby czymś konkretnym pochwalić się na sobotnim przyjęciu, wśród falujących sukienek z Zary?















Wyimek _ Poemat nowy _ cz. 2

Wieniu, kiedy będę umierał, powiem Tobie w zaufaniu: pamiętaj stary, najważniejsze jest lizanie gnata. Przegrać z Panem Bogiem to jak wygrać...