środa, 8 stycznia 2014

Opowieść z tarnowskiej dziupelki

Piję kawę z mlekiem, a wcześniej zjadłem pyszny sernik, co mnie go mama zrobiła. Zjadłem też dwa nawet smaczne cukierki, co tacie mama z zagranicy przywiozła. Dzisiaj, przed południem rodzice śmieli się z wiersza tego Pana, co kiedyś sparodiował na liternecie moją poetykę. Ja się śmiałem razem z nimi, bo rzeczywiście wiersz śmieszny i zabawny mnie się wydał, ale kiedy tato powiedział, że ja tylko o jedzeniu potrafię pisać, to mi się jakoś nijako zrobiło. Potem poszliśmy z Ewelinką i tatem na tarnowski spacer.Pusto w mieście, sporo gołębi, nie ma wróbelków, bo wróbelki, jak mnie tata powiedział, lubią konie, a koni też już coraz mniej, bo ludzie już wozami i furmankami nie jeżdżą na targ sprzedawać ser i świeże mleko. Ewelinka miała jechać dzisiaj do Krakowa, ale została i jest dalej ze mną i śpi sobie pod kocykami, w ciepłej, tarnowskiej pościeli. Zasnęła po takiej ładnie plastycznie, świetnie zrobionej kreskówce "Wallace i Grommit", co ją tata mój nam puścił.Więc ja docieram do tego ciała, które w tym domu, w tym tarnowskim domu kiedyś zostawiłem, do tego ciała, które kiedyś mnie uwierało i nadal uwiera za każdym razem, kiedy tutaj przyjeżdżam i próbuję poprzez spiralną, krętą ścieżkę dotrzec do mojej duszy, którą stworzyłem w Krakowie i która jak mniemam nie jest jeszcze gotowa i skończona. Dzisiaj Grzela do mnie dzisiaj przez telefon powiedział o Ewelince:"ale Ona cię kocha" i ja żem uwierzył w to, co on powiedział i próbowałem na tej fali miłości wznieść się i dosięgnąć moją pokraczną, płaczliwą, wzruchliwą duszę. Ale wiem, że poprzez takie zabiegi wznoszenia i opadania, wahnięcia, nagłe spadki i wzloty, nie osiągnę właściwej trajektorii lotu i mój sen nie będzie długi, dobry i zdrowy. Więc za każdym razem kiedy kładę się pod pościelą i kocykami, proszę Boga o zdrowy sen, żeby poprzez cierpkość Domu, dotrzeć do tego jednego, prawdziwego Domu, który utraciłem i który ciągle noszę w sobie jak piętno i ślad, jak żart i zgrywę, jak przytulenie, żar i odepchnięcie, bezpośredniość i sztywność, ciepło i zimno, jak park i staw, dookoła którego dzisiaj spacerowaliśmy z tatem, Ewelinką i mną, który do siebie dawnego nie chciał się przyznać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyimek _ Poemat nowy _ cz. 2

Wieniu, kiedy będę umierał, powiem Tobie w zaufaniu: pamiętaj stary, najważniejsze jest lizanie gnata. Przegrać z Panem Bogiem to jak wygrać...