sobota, 24 czerwca 2023

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz. 17

 Czym jest psucie społecznego dialogu? Jest niczym innym jak naprawianiem skurwysyństwa.

Uczciwi intelektualnie ludzie znajdują się obecnie jedynie w szpitalach psychiatrycznych. Niepotrzebnie ich tam leczą, powinni móc swobodnie wyśpiewać swoją pieśń do końca.

Czy powrót do świata społecznego z psychiatryka jest zwycięstwem? Ale do czego tu kurwa wracać?

Nie ma nic przyjemniejszego aniżeli narażać się lewicy, prawicy oraz innym głupkom i dupkom tego świata.

Człowiek wielkoduszny powie, że gówno pachnie, człowiek szczery wypali, że strasznie śmierdzi, dlatego świat należy do afirmatorów za wszelką cenę.

Świat należy tylko do jednego typu ludzi: szlachetnych kamikadze. Reszta to w najlepszym wypadku szlachetni nudziarze.

Wadą tych Wyimków jest to, że czasem rykoszetem trafiam w niewinnych i sympatycznych, celując w winowajców.

Do was mówię, wy wszyscy, którzy upiększacie się, aby lepiej wyglądać przed sobą: walcie się!

Nikt prawie nie widzi i nie wie, ile ja widzę i ile ja wiem, gdyż ci, z którymi obcuję w zdecydowanej większości uważają się za mądrzejszych i lepiej widzących ode  mnie.

Wszystkie te zabiegi cosmeo, polegające na rzekomym byciu wyedukowanym oraz umiejętności używania języka konwencjonalnego, są w gruncie rzeczy iluzją, na którą nie godzą się ludzie przenikliwi i z tego powodu często cierpią.

Tyle się dzisiaj gada o uzdrawiającej mocy relacji. Gadanie puste, mowa – trawa – wejść w jakąś relację, znaczy otworzyć się szczerze na kogoś a nie dostosować się do kogoś… Dzisiaj przeważnie mamy do czynienia z drugim rodzajem strategii, stąd nonsens tego świata, wołający o pomstę do nieba.

Dostaje się w moich Wyimkach kobietom, nie wiem, słusznie, czy niesłusznie, wiem jedno: pragmatyzm oraz egoizm kobiet jest dość dobrze mi znany.

Kiedy zorientowałem się, że życie intelektualne w Polsce jest oparte na fałszu i warte tyle, co nic, zostałem całkowicie sam… Zaczął mnie niezmiernie irytować infantylny podziw dla mało atrakcyjnej ciuchci, na którą nawet intelektualne dzieci patrzą z niejakim politowaniem i pogardą.

Wszystkie, podejmowane przeze mnie terapie, zupełnie niczego mi nie dały, albowiem najbardziej lubię rozmawiać ze sobą… Ze sobą czyli z Bogiem? Na tzw. ludzkiej mądrości, szczodrej jak cholera, przejechałem się już do imentu.

Ktoś może mi powiedzieć: jak się Panu nie podoba, to się Pan wypisz z naszej grupy terapeutycznej zwanej Polską i światem… Ale dlaczego? Nie podoba mi się, ale chcę dalej uczęszczać na grupę… Dlaczego? Nie wiem.

Największą sztuką jest uczynienie języka konwencjonalnego takim, aby brzmiał, jak język indywidualny.

Moja schizofrenia polega na tym, że lepię z wielkim trudem, jeśli nie lepszy, to przynajmniej prawdziwszy świat, a dla niepoznaki, choć z jeszcze większym trudem, uczestniczę w teatrzyku świata zastanego i z niechęcią, ale jednak, wdziewam taki czy inny ciuszek, aby nie zostać rozpoznanym.

Poczucie bycia oszukanym czy zdradzonym to naturalna część każdej biografii artystycznej.
Nie ma sensu również mieć pretensji do Pana Boga, Pan Bóg to nie jest św. Mikołaj.

Dlaczego ludzie dziś tak bardzo zaufali publicznemu wizerunkowi: temu, co napisane, przeczytane, wygłoszone… Zacznijmy w końcu ze sobą rozmawiać jak ludzie, a nie nadymajmy się w naszych pseudo intelektualnych bańkach.

W pewnym wieku człowiek zauważa w jak bardzo przesranej sytuacji się znalazł. Mało komu udaje się z tego wyjść z klasą. Jedni kłamią, inni mówią prawdę. Obie te strategie zgoła niczego nie wnoszą. Pierwsza jedynie łagodzi ból, sztucznie go uśmierzając, druga go tylko zaostrza. Na aporetyczność wpisaną w życie, jedyną adekwatną odpowiedzią jest śmierć.

Afirmując świat, popadam jednocześnie w rozpacz. Bezwarunkowy zachwyt tą pustynią byłby zajęciem zgoła perwersyjnym. Dlatego wynaleziono m.in. alkohol – jeden ze skutecznych sposobów powiedzenia temu światu tak. Reszta albo się bawi albo udaje, że się bawi.

Odnoszę wrażenie, że obecny świat nie ma żadnych pasji ani zainteresowań poza chlaniem, ćpaniem i dupceniem.

Drodzy naukowcy, czyńcie dalej idiotyczne konferencje z jednakowo brzmiącymi referatami na nikomu niepotrzebne tematy, dzięki Wam wiem, gdzie mam się nie udawać.

Z konieczności muszę odrzucić wszelkie autorytety, a z czasem może i wszelkie przyjaźnie, pielgrzymować będę bowiem całkowicie sam.
Utalentowani artyści mają przeważnie bardzo dobre serca, ale często są naburmuszeni i pyszałkowaci. To urocze w sumie, choć męczące.

Warunek dobrego funkcjonowania jest jeden: poczucie humoru w stosunku do samego siebie i świata, który jest tak głupi, że tylko ludzie głupi biorą go na poważnie. Stąd nikt prawie nie funkcjonuje właściwie w tej krainie.

Obejrzałem „Funny games” i przestraszyłem się. Nie tyle tej dwójki pojebów, co siebie się przestraszyłem. Jakoś moja potworność w nich się odbiła. Czyste zło to jednocześnie czysta inteligencja, jakkolwiek naiwnie to może zabrzmi. Ludzie mają to do siebie, że lubią być prawi, dobrzy, mądrzy, piękni, ale to być może niewiele ma wspólnego z ich właściwą naturą.
Właściwie to szminka trzyma ten świat w ryzach, a nie jej brak, zabiegi upiększania siebie, narcyzm wrodzony, Neronowa próżność i łaknienie braw trzyma ten świat jeszcze w jako takiej kupie.

Czymże jest prawdziwy talent? Trudno powiedzieć, bo ów, gdy zostanie rozpoznany, rychło staje się dobrem publicznym, a wtedy przestaje być prawdziwy.

Kimże jest prawdziwy człowiek? To niebywale zmęczony życiem nieudacznik albo alkoholik.

Czymże byłby świat po zdjęciu masek? Areną rozwścieczonych zwierząt.

Na tym przedziwnym okręcie, zwanym życiem, stale coś komuś nie wychodzi, choć to przeważnie sprawa bardzo wstydliwa, o której można powiedzieć komuś, kto nam nie zagraża, za zamkniętymi drzwiami kajuty.

Robić coś stale wbrew sobie to znaczy nic innego jak żyć. Natury proste a piękne, przeważnie idą za głosem serca.

Mama moja jest dla mnie zagadką, ale bardzo ją kocham.

Zdrada jest normalną częścią życia, nie ma co się oburzać, że przez tych lub owych, zostaliśmy zrobieni w ciula.

Ludzie są zbyt przywiązani do swojego ego, żeby dostrzec prawdę – wolą widzieć samych siebie, prawda ich guzik obchodzi.

Czas szlachetnych humanistów – nudziarzy, minął bezpowrotnie, teraz liczy się umiejętność celnego komuś przypierdzielenia.

Wskutek zdecydowanie obecnie nadmiarowej oferty świata intelektualnego i jednoczesnego ujednolicenia oraz totalnego zróżnicowania naszych percepcji, jedyną sensowną a zarazem możliwą rzeczą wydaje się pilnowanie swojego ogródka. Sęk w tym, że każdy ma o swoim ogródku mniemanie najwyższe i każdy ogródek w tym świecie ogródkami zapełnionymi jest jedyny, wyjątkowy oraz najpiękniejszy. W efekcie prawie niczego nie widać.














niedziela, 18 czerwca 2023

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz. 16

Pisząc te Wyimki, popełniam rozłożone w czasie samobójstwo.

 Publikując je, narażam się na ukrzyżowanie.

 Być może przyczyna moich permanentnych niepowodzeń z kobietami tkwiła w tym, że zawsze czułem do tego gatunku jawną bądź zakamuflowaną niechęć.

Kobieta pewnie powie, że traktuję ją zbyt płytko, że jej atak zawsze miał „głębszy sens” i niepotrzebnie utyskuję.

 Zakonnicy, którzy na kobiety są śmiertelni obrażeni, przez kobiety bywają najczęściej najbardziej kochani.

Artyści – feminiści, genderowcy, broniący „demokracji” itp… to najczęściej bardzo utalentowani głupcy.

Wszyscy bez mała, łącznie z profesorami uczelni rzecz jasna, czytając te Wyimki, sądzi, że Michał Piętniewicz naprawdę tak myśli.

W społeczeństwie wszyscy niemal są pracownikami jakiegoś instytucjonalnego gówna, stąd nikt prawie nie mówi tego, co myśli, wypowiadając się jedynie w imieniu owej instytucji, z którą pozostaje się w relacji pracowniczej. Stąd wymyślono forsę, która okazała się bardzo skutecznym regulatorem taktu i dobrych manier, łagodzi też oczywiste nierówności, zapobiegając pogardzie, agresji słownej, itp. 

Czym się różni waga musza od wagi ciężkiej? Waga musza przeważnie pisze, telefonuje, wysyła, wydzwania, chodzi, nachodzi, ubiega się. Waga ciężka przeważnie nie robi nic.

Uwierz w swoją niezwykłość, to trafisz tam, skąd niedawno wróciłeś, w przyjazne mury psychiatryka. Tam pomieszkują sami niezwykli.

Niektóre kobiety, czytając moje Wyimkowe uwagi o kobietach, nie będą pewnie wiedzieć o co mi chodzi. Prawdopodobnie dlatego, że ja też już nie wiem, o co mi tam chodziło.

Staranność w ubiorze łączy się najczęściej ze starannym pilnowaniem swojego uporządkowanego ogródka. Tacy zawsze wygrywają. Chaotyczni, rozchełstani entuzjaści najczęściej przegrywają za życia.

Próbuję Bartuli oraz innym ważniakom rozchełstać trochę koszulę, ale on za każdym razem, bez słowa ją zapina, powracając do pielęgnacji swoich starannych grządek.

 Właściwie Bartula jest zupełnie nieadekwatnym typem osobowościowym, jeśli chodzi o dobrany wybór mojego przewodnika, a jednak, z jakichś przyczyn, za każdym razem, gdy go o to proszę, nie odmawia mi porady.

 Moje uwagi są bardzo infantylne, zgoda, ale gdyby nie wrzeszczące dziecko w nas, świat w ogóle nie posuwałby się do przodu.

 Czym jest tzw. kobieca intuicja? Jest bronią pancerną, której de facto nie da się rozbroić. Jedynym środkiem zaradczym jest jeszcze straszliwsza broń pancerna, której dana niewiasta po prostu się wystraszy.

 Z kobietami nie ma sensu zadzierać, jeszcze gorzej im ulegać.

 Zamieszkując krainę literackich poczciwców, trzeba być bardzo delikatnym i uważnym, by przypadkiem nikogo nie urazić. Ot, dla żartu, obsikasz komuś różyczkę w jego ogródku, albo gorzej: wypróżnisz się na bratek, i już kiwają z dezaprobatą głowami, a niektórzy nawet wznoszą larum i lament. Ale literackimi poczciwcami, tak jak działkowiczami i filatelistami, nikt zgoła się nie przejmuje, reguły gry świata literackiego są bowiem bardzo brutalne.

 Gdybym dostał w życiu choć gram miłości, może inaczej by to wszystko wyglądało. Ale nie mogłem dostać od nikogo, wszak to ja zabiję Boga.

 Dobrzy zakonnicy są wewnętrznie uporządkowani, chaos może i sprzyja wierze, ale nie sprzyja powołaniu.

 Zaiste, nigdzie nie znajdziesz większego głupca, nad pracownika naukowego wydziałów humanistycznych.

 Te Wyimki to wyraz mojej naiwności, prawdopodobnie niewiele poza tym, ale tym chcą uwodzić: urokiem niewinności.

 Kiedy padam już prawie nieprzytomny na dechy, nagle dostaję jakiegoś nieoczekiwanego kopa w dupę, który powoduje, że wstaję, prostuję się i walczę dalej.

 Jak długo będę nienawidził kastę akademicką? Zawsze. Po śmierci też.

 Prawdopodobnie gdyby nie moja głęboka nienawiść do świata, która jest tylko ukrytą miłością, nie byłbym w stanie niczego napisać.

 W upupianiu celują nade wszystko duchowni, kasta wyjątkowo przemocowa.

 Co można a czego nie można, mnie już niestety mało co można i tym większą ochotę mam czasem, aby publicznie popełnić sepuku.

 Znam tych moich pobratymców – pisarzy, bardzo dobrze, dlatego unikam ich jak tylko można.

 Życie w społeczeństwie polega na odpowiednim uzbrojeniu. Upuścisz lekko gardę i już cię mają. Uważaj bracie na piętę. A szkolili ciebie najlepsi: Waldek, Marek, Baca, Longin. I Bartula.

 Nie mogę niczego powiedzieć od siebie, dlatego ciągle udaję, że mówię.

 Tym samym pierdolę cały ten Zwis. Wracam do siebie. Bezbronnego. Takiego siebie wolę. Przynajmniej cokolwiek odczuwam.

 Mam wielki talent, odpierdolcie się ode mnie i zacznijcie mi wiązać buty.

 Jeśli chcesz kogoś skutecznie wkurzyć, zamierz się na uwielbianego przez mniejszą czy większą gromadę frajera, który stwarza dla niej bezpieczny azyl pseudo intelektualny. Od razu wytkną ci kompleksy, frustrację, niespełnienie, uczynią cię mniejszym od robaka, gdyż ośmieliłeś się być większym od ich mistrza.

 Wybierasz karierę czy siebie? Zdecydowanie wybierz siebie bracie. Masz talent większy zdecydowanie od tych wszystkich grafomańskich pojebów, więc możesz wylądować w pierdlu albo psychiatryku, zawsze będziesz sobą.

Wyprowadź się najlepiej na jakieś głębokie zadupie z ukochaną kobietą, pierdol to wszystko, to jest nic niewarte, banda karłów i bufonów, olej ich, oddal się od nich.

Chciałbym zacząć życie od nowa, z daleka od tej krakowskiej i polskiej chujozy. Ale obecnie nie ma gdzie się ukryć, nawet Wszechświat jakby się skurczył.

Niedługo zawartość naszych mózgów będzie przeniesiona na dyski twarde i pendrivy. Anihilujemy życie wieczne, bo będziemy żyć wiecznie w wirtualnej klatce i wszyscy staniemy się celebrytami, bo mając dostateczną ilość czasu, można osiągnąć wielki sukces. Sami ludzie sukcesu, upojeni swoją sławą po wieczność. Prawdziwy raj na ziemi. I wieczna nuda zgliszcz.

Spoglądasz na człowieka i widzisz, co jest wart. Przeważnie wart jest niewiele. Czy coś mi się podoba w tym świecie? W skrócie, prawie nic prócz smutku, który jako jedyny jest prawdziwą i adekwatną emocją odpowiadającą na to, co nas otacza i na to, co nas dotyka. W takim świecie przyjście na świat dziecka jest po prostu nieadekwatne, ten świat powinien już naturalnie zgasnąć.

 Czy można dogadać się z idiotą? Owszem, ale to mało ciekawa rozmowa.

 Nie mamy już dobrych pisarzy, bo wszyscy mają w gębie tampon poprawności i konwenansu.

sobota, 10 czerwca 2023

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz. 15

 Jestem już dużym chłopcem, a wykładam się czasem na bardzo prostych piłkach, dzięki czemu powstaje ruch w interesie, to co, że nieprzyjemny, ważne, że ruch.

W życiu obowiązuje zasada, żeby nie ufać notorycznie prawiącym komplementy, bo za tym kryje się prozaiczna chęć zrobienia kogoś w buca. Ot, mantryczny figiel, charakterystyczny dla nałogowych pijaków, którzy muszą odreagować własny, żałosny rezultat życiowy. Nabierają się na niego zapatrzeni w siebie frajerzy, którzy nie ufają we własne siły.

Z tych dwóch, z których jeden odnosi się do ciebie notorycznie, notorycznie ci kadząc a drugi w ogóle się do ciebie nie odnosi, bo zerwał z tobą znajomość, bardziej ceni cię ten drugi.
Ten pierwszy szuka jedynie własnej korzyści.

Czyżbym wywyższał się, że nie chcę z nikim gadać? Raczej zapytaj bracie tych, co się wywyższają nade mnie.

Wyrzuciłem dwóch moich apostołów – pijaków, za burtę mojego statku. Być może było to konieczne, acz niemiłe obciążenie i statek mój zatonie z powodu lekkości.

Zdegradowałem Zwisowe orły do roli moich apostołów, czterech dokładnie ewangelistów mojej podróży, mówię Wam, nie są zadowoleni.

Dokładna analiza dzieje się w momencie zetknięcia z tekstem. Ręczę Wam, że wszyscy, którzy we mnie mieszkają i ze mną się zetknęli, chcą prowadzić mnie za rękę, bo ich dłonie zostały odepchnięte.

Pan Bóg pozwala mi na rozmaite figle, bo rozumie je lepiej niż ja, gorzej, kiedy moje poczucie humoru nie jest w stanie objąć figli Jego, w moją stronę skierowanych.

Mieszkając na samotnej wyspie mojej kawalerki, mogę czuć się mędrcem, ponieważ odbijam się jedynie w Tym, który kocha mnie najbardziej.

Najmniej lubię przemoc słowną, ponieważ jest głupsza nawet aniżeli fizyczna. Spotykam ją nagminnie w tzw. „szlachetnych i mądrych” wypowiedziach. Najwięcej tego rodzaju przemocy spotkać można na uniwersytetach, szczególnie na wydziałach filologicznych.

Ktoś zapyta, jak mi się nie znudzi atakowanie gajów Akademosa? Chyba oczywiste, że nieodwzajemniona miłość boli najbardziej, a rękę odepchnięta bywa niezwykle mściwa, ale tę akurat Pan skierował ku sprawie innej, a imię tej sprawy to samodzielność i niepodległość.

Pewne pisma literackie drukują seryjnie wypracowania szkolne. W ten sposób ubożeje świat do poprawnie napisanej klasówki.

Pisarz nie powinien mieć żadnych innych relacji aniżeli miłosnych – w tym miłosnej do języka, ale to oczywistość. Papieże też kochają najbardziej stworzonego przez siebie homunkulusa, którego nazwali Chrystusem.

Trzeba odróżnić troskę realną od troski podszytej przemocą i chęcią zawłaszczenia biednego chorego czy potrzebującego. Troska realna i prawdziwa zawsze daje wolność.

Ludzi głupich i przeciętnych zawsze było więcej aniżeli mądrych i wybitnych. Ci pierwsi obejmują przeważnie decyzyjne stanowiska w kraju i decydują o losie tych drugich, ponieważ tym drugim przeważnie na żadnych stanowiskach nie zależy. Stąd mamy rzeczywistość jaką mamy.

Kobiety nieco gorzej czasem starzeją się aniżeli mężczyźni. Coś jak z „Portretem Doriana Greya”, w sumie alegorii tego, kim może być kobieta.

Najczęściej rzekomej, genialnej i nieomylnej wrażliwości kobiet bronią stare dziady, występujące w roli autorytetów, których małżeństwa albo posypały się albo są wyłącznie fikcją na papierze.

Najbardziej cenię dziwaków, którzy nie mądrzą się i nie zajmują żadnego stanowiska.
Wiedzą, że szkoda na to czasu, więc rzadziej idą na spacer, a częściej piją z tego właśnie powodu: że nie ma najmniejszego sensu zajmowanie jakiegokolwiek stanowiska.

Ludzie, którzy znają lucyferyczną naturę języka najczęściej milczą w sytuacjach towarzyskich, najczęściej używając go w sytuacjach oficjalnych, z trybuny albo ambony, robiąc tym samym unik, bądź pisząc nikomu niepotrzebne w gruncie rzeczy książki, którymi zachwyca się rzesza naiwnych oraz żarliwych frajerek i frajerów. Są jeszcze głupkowaci, ale szlachetni pasjonaci, którzy rozmowę traktują jako przedłużenie swojego ponurego i w gruncie rzeczy jałowego zajęcia.

Może zniechęcić mój brak miłości do świata, ale powiedz starej i brzydkiej babie, że jest piękna, od razu się rozpłacze.

Kim jest kobieta? Kimś, kto jednocześnie kocha i nienawidzi własną biologię, więc w tym jest notorycznie niestała; dla równowagi stałe w kobiecie jest permanentne szukanie korzyści życiowej, ergo tzw. pragmatyzm uczuć.

Tak jak diabła odgonisz tylko modlitwą, tak na celne, ale konstruowane na bardzo podobnej zasadzie podwójnego komunikatu ciosy kobiety, należy odpowiedzieć kwiatem. Z kolei na kwiat kobiety, należy odpowiedzieć mieczem.

Myślę, że kobiety obdarzone przez Boga schizofrenią, wywaliły z siebie całe to przyrodzone diabelstwo wskutek choroby, a które mają w swojej naturze, kobiecej, czyli schizofrenicznej.
Ciągle muszą wybierać między partnerem a sobą, między partnerem a dzieckiem, między sobą a dzieckiem, itp… Nie mają tego problemu big mamy, w których wielkim domu jest powiedzmy dwanaścioro dzieci – one się całkowicie wewnętrznie przeflancowały, bo już nie mają żadnego wyboru – muszą ugotować obiad dla całej tej, pojebanej gromady.

Kobieta jest wskutek swojej natury, całkowicie upierdolona, dlatego nie dziwmy się, że bardzo często daje w dupę, musi odreagować. Mężczyzna z kolei narodził się ku wolności, dlatego zbawienie mogło odbyć się jedynie przez mężczyznę, w warunkach wolności. Gdyby to kobieta została zbawicielem, nie bójmy się tego powiedzieć, wynikłoby z tego totalne szambo.

Nie obawiam się, że kobiety mnie znielubią za moje zapiski, bardziej obawiam się, że mnie za nie pokochają.

Kobieta posłuszna to kobieta równocześnie decyzyjna.

Myślę bardzo prosto, ale prostota nie jest cechą mojego myślenia.

Coś, co uczyniłeś, niekoniecznie może zostać od razu objęte sferą dialogu społecznego, dlatego dzieło Twoje może być martwe za życia, a Ty będziesz martwić się, że nic nie uczyniłeś.

Pisarz to ktoś taki, kto nie rozumie, że świat jest nieopisywalny, dlatego często to naiwny, ślepy i głupi człowiek.

Pisarz, który działa na zlecenie i komercyjnie, jest uczciwy względem siebie i innych, wie, że ma niczego  naprawdę istotnego do powiedzenia, podczas gdy większość pisarzy, działających z tzw. „powołania”, działa grafomańsko, oszukując siebie i resztę, że rzeczywiście cokolwiek mają do przekazania.

Mam świadomość, że moje Wyimki to efemerydy, ważne jedynie dla mojego, aktualnego stanu świadomości.

Języki starzeją się, język, na który zgodzili się wszyscy, również się starzeje. Ale język ewoluuje wraz z człowiekiem z drugiej strony, u niektórych szybciej, u innych wolniej, ludzie zdolni potrafią pójść na kompromis ze starymi językami.

Człowiek obdarzony prawdziwym zmysłem ironii to człowiek bardzo smutny i ponury, za dużo wie o swoich bliźnich.

Żeby zachwycać się tym światem i pisać piękne wiersze, trzeba być trochę głupkowatym. Ale ludzie głupkowaci często mają wielki talent, ludzie mądrzy to przeważnie ludzie mało zdolni.









sobota, 3 czerwca 2023

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz. 14

Życie społeczne byłoby spoko, gdyby nie chodziło w nim o te wszystkie durne funkcje i idące za nimi domniemane przewagi, a niestety najczęściej o nie chodzi.

Jeśli ktoś reaguje gwałtownie albo uraźliwie na moje Wyimki, wypuszczam zawsze flarę głupka i zbaczam z tematu.

Nienowa to rzecz: w języku chodzi o to, żeby nie mówić.

Jeśli ktoś ci powie, że życie jest piękne, to skuj mu od razu mordę za ohydne kłamstwo i potwarz.

Wszyscy płyniemy na tej samej, bardzo łatwo zatapialnej łajbie życia; to już jest myślę dostateczny powód, żeby do siebie uśmiechać się, miast szczerzyć kły pogardy i nienawiści.

Dlaczego lubimy oglądać filmy?
Przecież nie ma nic przyjemniejszego aniżeli śledzenie sytuacji ze wszechmiar przejebanych w komforcie, cieple i wygodzie przez chwilę, by potem powrócić do rzeczywistości, która jakoś podejrzanie zaczyna przypominać to, co przypadkiem mniejszym bądź większym, obejrzeliśmy w kinie.

Moje siły słabną w obliczu powszechnej chujowizny.
Nie rozumiem obecnych ludzi.
Albo ja jestem idiotą, albo oni.

Jorge w „Imieniu róży” bez potrzeby zeżarł „Komedię” Arystotelesa.
Nastały czasy, w których czułby się wyśmienicie: wszelki żart, wszelki śmiech, jest pozorny – za wszelkim żartem bowiem kryje się prawda, która może zrujnować ciebie oraz obrócić się przeciwko żartownisiowi. Dzisiaj bezkarnie żartować nie można, zamkną cię za to żandarmi.

Świat totalitarny ma to do siebie, że nie lubi ludzi swobodnych, śmiejących się, żartujących, na luzie a do tego samodzielnie myślących.
Dzisiaj trzeba być śmiertelnie poważnym, by broń Boże kogoś nie urazić.
Myślenie totalitarne ma to do siebie, że nienawidzi śmiechu: w pierwszej kolejności w stosunku do siebie samego.

Ludzie oraz instytucje interesują się obecnie tylko jednym: sobą.

Niedługo ludzie będą karani za swoje pasje oraz zainteresowania, ponieważ będą one poczytywane za zdradę wobec bezgranicznej wierności wobec jakiejś instytucji, idei, bądź osoby.

Dla ludzi swobodnych i myślących samodzielnie, moloch dany będzie prawdziwym wrzodem na dupie, natomiast pozostali poczytają to za dobrodziejstwo dające im rzekomą przynależność oraz poczucie sensu.

Niech Cię Bóg broni ptaszku, żeby choć spróbować zanucić swoją melodię wśród tych, co nie umieją śpiewać.
Wyśmieją, obrzucą gnojem, wygnają ze swojej klatki, w której się duszą.

Żyję w niewesołym świecie, niewesołym kraju, wśród niewesołych ludzi, sam znajduję się w niezbyt wesołym położeniu i doprawdy nie mam na tyle wesołości w sobie, aby wesołym być bądź pozostać .
Logicznie byłoby ustąpić, poddać się, ze sceny zejść, niemniej choć ledwo dyszę, dyszę.

Zwariować razem, wespół w zespół z tym obłąkanym światem, cóż to byłaby za rozkosz…
Staram się udawać pierdolniętego, aby przetrwać, lecz uważni obserwatorzy moich cyrkowych wygłupów wciąż nie są w stanie mi zaufać…

Jedyną sensowną rzeczą, którą obecnie czynić mogę, to zgrywać durnia.
Może dlatego jestem tak smutny przeważnie?

Widząc totalny rozpierdziel na kinowym ekranie, czujemy niejaką ulgę w naszej prywatności, która często bywa rozpierdzielona bardziej.

Były już pomysły, aby uczynić ten świat lepszym, lecz za każdym razem, człowiek okazywał się, przepraszam, najzwyczajniejszą w świecie, jebaną kurwą.

Tylko człowiek, najpodlejsze stworzenie na ziemi, wymyślił nieokreślonego giganta, za którym goni przez całe życie, który i tak przy końcu, okazuje się nic nie znaczącym fiutkiem.
Cały paradoks istnienia polega na tym, że nie ma ono żadnego znaczenia.

Dziś w realu ludzi już nie spotkasz, chodzą po świecie ich awatary w cielesnych powłokach, najlepszą swą cząstkę zostawili oni bowiem w wirtualnym szambie.

Więzienie oraz totalne udupienie życia społecznego polega m. in. na tym, że dany osobnik nigdy nie mówi tego, co myśli.
Pytanie wobec tego po co w ogóle mówi?

Ludzie przeważnie muszą pić wódkę, aby móc rozmawiać o czymkolwiek.
Chorzy psychicznie nie muszą pić wódki, bo po pierwsze nikt nie jest zainteresowany tym, co mają do powiedzenia, po drugie coś za nich mówi, nie muszą się oni w ogóle starać, smycz ich języka prowadzi nieświadomość bądź Pan Bóg.

Zdecydowana większość ludzkości jest zbyt głupia na pełnokrwisty obłęd.
Pozostają im nędzne, mierne substytuty: alkohol bądź dragi.

Wątpliwa przyjemność przebywania tego gatunku na ziemi, polega na nieustająco odnawianym geście perwersji.
To mało w sumie dynamiczne i kompletnie niekreatywne.

Moja samotność staje się coraz bardziej wyrazista i bolesna, samotność wśród ludzi, otóż panie i panowie, obawiam się, że jedynie pozornie mówimy tym samym językiem.

Nie bójmy się tego powiedzieć, że nauki filologiczne jeszcze nigdy nie były tak zbyteczne i zarazem tak potrzebne, a nawet konieczne jak teraz.

Przekleństwem mojego kameleonizmu, a zarazem strategią przetrwania jest fakt, że zawsze staram się dostosować do rozmówcy, stąd większość bierze mnie za swojaka i klepie po ramieniu.

Szustak do perfekcji opanował sztukę wyciągania jakiegoś pojedynczego problemu i strojenia go w piórka zgrabnej metafory, która jest miodem na duszę tych wszystkich, którym się nie udało, a tych jest, było i będzie zawsze więcej.

Wypaść z jednego społecznego systemu więziennego znaczy wpaść w inny, często o wiele gorszy system.



Wyimek _ Poemat nowy _ cz. 2

Wieniu, kiedy będę umierał, powiem Tobie w zaufaniu: pamiętaj stary, najważniejsze jest lizanie gnata. Przegrać z Panem Bogiem to jak wygrać...