Dwoje ludzi, kobieta i mężczyzna
uwięzieni głęboko w sobie, na pustyni, pustynia jest płynnością,
znakiem równoczesnego współwystępowania trwałości i
nietrwałości, pustynia, jest w powieści Kobo Abe, „Kobieta z
wydm”, metaforą Kosmosu. Mężczyzna pożądliwie przygląda się
kobiecie. Wiemy od Tischnera, a wcześniej od Levinasa, czym różni
się pożądanie od pragnienia. Pożądanie pożąda wciąż tego
samego, chce szczęśliwego i w miarę nieskomplikowanego powrotu do
domu, do siebie, pożądanie tak naprawdę szuka samo siebie, zazębia
się w sobie i zakleszcza, pożądanie nie wychodzi poza własną,
autoteliczną strukturę, w której byt przegląda się w sobie a nie
w drugim bycie. Pożądanie jest ciągłym powrotem tego samego, jest
nieustającą powtarzalnością. „Przerażająco doskonała
powtarzalność”, mówi w pewnym momencie narrator powieści robiąc obchód domków w wiosce. Pragnienie natomiast jest radykalnym wyjściem poza zamykającą i
ograniczającą strukturę pożądania. Pragnienie szuka czegoś
radykalnie Innego, pragnienie wychyla się ku temu, co zupełnie
nieznane i obce, pragnienie innymi słowy, wciąż szuka nadziei,
pożądaniu wydaje się, że nadzieję znalazło, lecz tak naprawdę
znalazło jedynie jej pozór, który wydaje się ostatecznością.
Dla pożądania nadzieja jest ciałem.
Dla pragnienia nadzieja jest duchem.
Więc tam te dwie, oscylujące,
przenikające się i przeciwstawne struktury, w „Kobiecie z wydm”
Kobo Abe występują. Mężczyzna patrzy na kobietę pożądliwie, a
jednocześnie jej pragnie. W pożądliwości zawiera się brak
nadziei na wyzwolenie się z uwięzienia, z pułapki piaskowej, w
jakiej się znalazł. W pragnieniu wyraża się chęć zbudowania z
kobietą życia w przestrzeni wolności, poza pułapką piaskową,
poza sytuacją uwięzienia. „Kobieta z wydm” to właściwie
głęboko filozoficzna powieść, można powiedzieć rodzaj
przypowieści dotyczącej zagadnień tak fundamentalnych dla
ludzkiego życia jak miłość i wolność. W zasadzie, możemy
powiedzieć, wczytując się w tekst dzieła, że wolność bez
miłości nie jest możliwa. Dopiero uzyskanie wolności, stwarza
dogodne warunki dla zaistnienia miłości. Mówią o tym co prawda
ostatnie akapity książki, ale jednocześnie otwierają horyzont
wątpienia. Główny bohater tak naprawdę nie wyzwolił się nigdy.
Pojechał na pustynię, aby szukać owadów, był bowiem z
wykształcenia entomologiem, nauczycielem szkolnym. W wyniku
nieszczęśliwego zbiegu wypadków, podczas badań terenowych, trafia
w piaskową pułapkę, rodzaj dziury w ziemi i tam właśnie spotyka
tytułową kobietę z wydm.
Cała powieść dotyczy relacji między
kobietą a mężczyzną, ich wzajemnych przybliżeń i oddaleń,
mniej lub bardziej dyskretnej seksualności, właśnie służy
nakreśleniu sytuacji pożądania, które oprócz siebie samego,
niewiele więcej widzi.
Lecz, powtarzam raz jeszcze: pomimo że
mężczyźnie udało się wreszcie wyzwolić z piaskowej pułapki,
wyjść na zewnątrz, do końca nie uzyskał on wolności.
Mężczyzna od samego początku
powieści bowiem, można powiedzieć: tkwił w sytuacji zaginięcia.
I do końca się nie odnalazł, o czym
informują zamieszczone już na samym końcu ogłoszenia o uznaniu go
za osobę zaginioną nieodwołalnie.
Więc oczywiście sytuacja z ducha
Kafkowska. Kobo Abe, japoński Kafka? Być może, nawet wysoce
prawdopodobne, ponieważ powieść w całości może być
potraktowana jako parabola ludzkiego losu, gdzie dominują negatywne
cechy człowieczej kondycji: zagubienie, pożądliwość, zniewolenie,
przypadkowość. Piasek jest synonimem przygodności ludzkiego życia.
W zasadzie piasek symbolizuje jego nietrwałość, płynność,
przypadkowość i absurdalność. Główny bohater, co prawda ma cel
na początku, ale ten cel to jakby brak celu. Jest samotnym
nauczycielem w szkole średniej, nie posiada żadnej miłości w
życiu, jego pasją są owady, ale przecież i ta wygasa, kiedy nie
ma potwierdzenia szczególnej mocy: potwierdzenia miłości. Więc
główny bohater sam zresztą o sobie mówi, że jest szary, że jest
szarym człowiekiem:
Niepotrzebnie otaczał tajemniczością ten swój urlop-celowo nie powiedział żadnemu z kolegów, dokąd się udaje. Nie dość, że wyjechał bez słowa, lecz nawet starał się, by wyjazd miał w sobie coś zagadkowego. Był to najbardziej skuteczny sposób aby rozdrażnić kolegów zszarzałych w szarzyźnie codzienności. Sam należał do szarych, więc ogarniała go niechęć i nienawiść nie do zniesienia, gdy pomyślał, że wszyscy inni ludzie są czerwoni i niebiescy, i zieloni, we wszystkich innych barwach z wyjątkiem szarej.
Niepotrzebnie otaczał tajemniczością ten swój urlop-celowo nie powiedział żadnemu z kolegów, dokąd się udaje. Nie dość, że wyjechał bez słowa, lecz nawet starał się, by wyjazd miał w sobie coś zagadkowego. Był to najbardziej skuteczny sposób aby rozdrażnić kolegów zszarzałych w szarzyźnie codzienności. Sam należał do szarych, więc ogarniała go niechęć i nienawiść nie do zniesienia, gdy pomyślał, że wszyscy inni ludzie są czerwoni i niebiescy, i zieloni, we wszystkich innych barwach z wyjątkiem szarej.
Owa szarość i nuda
egzystencji doprowadziły go właśnie na pustynię. Na pustyni
piasek płynie, przelewa się jak żółta, ospała rzeka, w której
nie ma wody mogącej ugasić pragnienie spragnionego wędrowca.
Piasek jest płynnością, przypadkowością i nieuchwytnością,
piasek jest również tajemnicą i zagadką ruchu życia jako
nieustającej zmiany z jednej strony, a dążeniem do stabilizacji
oraz unieruchomienia z drugiej:
Ten obraz wiecznie
ruchomego piasku wywarł na mężczyźnie niesłychanie silne
wrażenie. A więc jałowość piasku nie jest spowodowana-jak się
zazwyczaj uważa-samą jego suchością. To wynik ciągłego ruchu,
który sprawił, że żadna z istot żywych nie mogła się na piasku
osiedlić i żyć! I jakże tu porównywać lotny piasek z ponurą
egzystencją człowieka , który kurczowo trzyma się jednego
miejsca? Piasek nie jest na pewno odpowiednim siedliskiem dla życia.
Czy jednak nieruchomość jest absolutnie koniecznym warunkiem
istnienia? Czy antagonizmy nie rodzą się właśnie dlatego że
staramy się trzymać stałego miejsca? Gdybyśmy zrezygnowali z
przywiązania do jednego miejsca i poddali się ruchowi piasku wtedy
te antagonizmy stałyby się niemożliwe(...) Wyobrażając sobie
piasek w nieustającym ruchu, chwilami ulegał złudzeniu, jakby sam
zaczął płynąć razem z nim.
To płynność, zmienność
i jednoczesna nieprzewidywalna przewidywalność, która ma miejsce w
tej powieści. Przecież bohater tak naprawdę chyba nie chce
ucieczki z piaskowego więzienia, które dzieli z kobietą. Nie chce,
ponieważ z jednego więzienia, powróciłby do innego. To jednak dwa
różne więzienia. To pierwsze, na które trafił „z przypadku”,
którego nie przypuszczał, nie jest w zasadzie więzieniem, ale
szansą na wyzwolenie. To drugie, do którego tylko pozornie chce się
wyzwolić i powrócić, więzienie jego codziennego, nudnego, szarego
i aż do bólu przewidywalnego i zamkniętego życia, jest tym
właściwym więzieniem. Wszelka ucieczka z dotychczasowego życia,
jest dobrą ucieczką, a zaginięcie niczym innym tak naprawdę jest jak głęboko filozoficzną relacją z sytuacji odnalezienia się.
Bo główny bohater, zewnętrznie i fizycznie uwięziony, znalazł
coś o wiele bardziej cennego: wewnętrzną wolność przejawiającą
się w możliwości relacji z drugą osobą, z kobietą, a to już
gra o stawkę wysoką: to gra o życie. Owa gra o życie więc niczym
innym jest jak grą o obecność drugiej osoby, w tym wypadku
kobiety, która mężczyznę utwierdza w istnieniu jak nigdy dotąd.
Będąc uwięzionym, mężczyzna tak naprawdę nigdy nie czuł się
tak wolnym, jak wtedy, w tej jamie, w tej dziurze, w tej piaskowej
pułapce, w tym pozornym jedynie nieporozumieniu.
I oto ze specyficzną
definicją wolności w powieści Kobo Abe mamy do czynienia: wolność
po pierwsze jest życiem, po drugie jest to życie skierowane ku
drugiej osobie, gdzie pożądliwość splata się z pragnieniem,
tworząc tak naprawdę ten właściwy i ludzki konglomerat
człowieczeństwa, a po trzecie, wolność jest rodzajem zniewolenia,
więzienia, zewnętrznej pułapki, w której najlepiej i najbardziej
intensywnie dochodzi do głosu doświadczenie życia samego.
Istotne w odkrywaniu wolności, a tym samym życia, jest sposób patrzenia na piasek przez głównego bohatera. Ta percepcja piasku zmienia się wraz z kolejnymi, egzystencjalnymi odsłonami. Na początku piasek był pewną możliwością, ciekawą co prawda, ale jednak pustą.
Istotne w odkrywaniu wolności, a tym samym życia, jest sposób patrzenia na piasek przez głównego bohatera. Ta percepcja piasku zmienia się wraz z kolejnymi, egzystencjalnymi odsłonami. Na początku piasek był pewną możliwością, ciekawą co prawda, ale jednak pustą.
Potem piasek stanie się
utrapieniem, ale też pozornym, bo spod fałd piasku, zaczyna
przezierać złoto życia i zaczynają kwitnąć prawdziwe kwiaty i
drzewa wydające owoc jak w oazie. Pod koniec postrzeganie piasku
stanie się rodzajem świadectwa wewnętrznej wolności uzyskanej
przez bohatera, polegającej na zdobyciu dystansu:
Ciągle jeszcze znajdował się na dnie głębokiej jamy, ale zdawało mu się, że wyszedł już na zewnątrz. Oglądając się za siebie, mógł objąć wzrokiem cały krajobraz. Nie można ocenić właściwie mozaiki, dopóki nie spojrzy się na nią z pewnej odległości. Zbliżając się do niej, gubisz się tylko w szczegółach. Wyzwalając się z jednego szczegółu, grzęźniesz w innym. Tak, widocznie to, co oglądał do tej pory, to nie był piach a pojedyncze jego ziarna.
Możemy powiedzieć, że
pod koniec mężczyzna wyszedł z siebie, wyszedł z ciasnego gorsetu
pożądania na zewnątrz, skąd roztacza się możliwość
pragnienia, tym samym horyzont nadziei.
Mężczyzna zrozumiał, że
odnalazł prawdziwe życie w sytuacji jedynie pozornego zniewolenia.
Prawdziwe życie, które
polega na dzieleniu się swoim byciem i swoją istotą z drugim
człowiekiem, prawdziwe życie, które w tym wypadku polegało na
znalezieniu miłości, prawdziwe życie, które roztacza przed sobą
i tworzy specyficznie pojmowany horyzont pragnienia i nadziei.
Prawdziwe
życie, które nie grzęźnie ponadto w pojedynczych obsesjach, ale z
dystansu próbuje ogarnąć całość-ale tak, by w tej całości nie
zagubić pojedynczych elementów.
Owo właściwe pragnienie
jest ciągle podsycanym nie pożądaniem i głodem drugiego ciała,
ale głodem duchowym, które wyraża się na końcu powieści w
świadectwie prawdziwej wierności i przywiązania do odnalezionej
„przypadkowo” kobiety z wydm.
Więc relacja z zaginięcia
jest tak naprawdę relacją z odnalezienia, relacja z zatracenia
siebie jest relacją z odkrycia siebie, relacja ze zniewolenia jest
relacją z wolności, relacja z pożądania przemienia się w relację
z pragnienia.
Mężczyzna odnalazł
życie zagubiwszy uprzednio swoje życie uprzednie, dawne. Tutaj
warto sięgnąć do św. Pawła i metaforyki chrześcijańskiej, do
słynnego sformułowania o śmierci starego człowieka i narodzinach
nowego.
Oczywiście, „Kobieta z
wydm”, to w pewnym sensie powieść „ponowoczesna” i
nihilistyczna, ale na końcu, nad życiem głównego bohatera, wstaje
to, co Gianni Vattimo, nazwał „jasnym słońcem nihilizmu”, w
wypadku sytuacji powieściowego bohatera zachodzi bowiem autentyczna
przemiana, w której uprzednie życie iluzoryczne, zostało
zastąpione istotnym życiem prawdziwym, innymi słowy dawna śmierć
wymieniła się z życiem, które przynosi owoce.
Wspomnieć jeszcze można
przecież o dość oczywistej aluzji do ewangelicznej sytuacji
przedstawiającej kuszenie Chrystusa przez Szatana na pustyni. W
„Kobiecie z wydm” bohater również stale jest kuszony, stale
jest uwodzony, w tym uwodzi sam siebie, owo zmaganie przynosi jednak
coś w rodzaju oczyszczenia, uzyskania dystansu i wolności.
Tak przynajmniej ja
interpretują ostatnie akapity powieści, bo przecież istnieje
możliwość interpretacji przeciwstawnej, że „Kobieta z wydm”
to powieść, która od początku do końca dotyczy umierania i
absurdalności ludzkiego życia, rzuconego na pustynię, które ma
do wyboru jedynie budowanie na piasku: iluzoryczne, pozbawione
fundamentu, przygodne i nieistotne. Pozbawione wartości. Kończące
się zawsze przegraną.
Poza tym serce jego
rozpierało pragnienie, by powiedzieć komuś o swoim odkryciu. I
skoro już miał o tym mówić, to na pewno nie znajdzie
wdzięczniejszych słuchaczy niż mieszkańcy tej wioski. Jeśli nie
dziś, to jutro powie komuś o wszystkim.
A o tym, jak stąd uciec,
może równie dobrze pomyśleć kiedy indziej.
Bohater nie chce uciec i
ta niemożliwość ucieczki jest właściwą możliwością jego
życia. Tak mi się przynajmniej wydaje. Wydaje mi się bowiem, że „Kobieta
z wydm” Kobo Abe stwarza możliwość interpretacji odmiennych i
wykluczających się, co przecież niczym innym jest jak
potencjalnością, którą stwarza wysoka literatura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz