To dziwne, nawet nie zdajemy sobie sprawy, że każdy,
dosłownie każdy dzień jest prezentem od Boga i może on być ostatnim nie tylko
dla nas, to pal licho, mała strata, ale dla naszych bliskich, dla tych, których
naprawdę kochamy. Kobiety żyją dłużej niż mężczyźni, są twarde i elastyczne,
mężczyźni są z reguły o wiele bardziej delikatni, poza tym to kobiety są
odpowiedzialne za cały ten cyrk, który mamy. To im zawdzięczamy świat ów.
Niektórzy mówią o życiu, jak o wspaniałej przygodzie. Ale cóż to za przygoda,
która prawie zawsze kończy się albo mniejszym albo większym rozczarowaniem.
Jedyne jeszcze, co uratować może, to wakacje i świecące słońce, ale i ono nie
pomoże, kiedy baba opuściła i pozostaje jedynie jeżdżenie co roku do Kątów
Rybackich na samotny wojaż.Księża, zakonnicy, nie daj Boże biskupi, prezebiterzy, diakoni i cała reszta –
z tego urzędu mają specjalny przywilej, aby mówić, co Bóg lubi jeść na
śniadanie, co na obiad a co na kolację i o której godzinie chodzi spać –
skrzętni i skrupulatni biografowie Absolutu. Zastanawiam się, ile ten z punktu
widzenia logicznego, nie bójmy się powiedzieć, wielki absurd, jeszcze potrwa.
Najpoważniejsza w tym wszystkim rzecz: uwierzyć w zmartwychwstanie Chrystusa i
czytać ciągle Pismo św. i przestać słuchać tej całej klechowni.Podobno jest taka cierpienia granica, za którą się szczęście wielkie zaczyna,
ale od czego to zależy, Bóg jeden wie, prawdopodobnie od naszej pracy, która
przeważnie nie zostaje doceniona. Nic bardziej nie powoduje we mnie odruchu
wymiotnego, aniżeli polityka, ale to właśnie przez tych, co się ową zajmują,
jestem najbardziej lubiany… Być może dlatego, że gdyby tylko tacy jak ja żyli
na tej planecie pełnej łez i krwi, mielibyśmy raj. Znam jednego wybitnie
utalentowanego profesora, który schronił się do pewnej placówki i udaje debila, uznał, że to najlepsze rozwiązanie, biorąc pod
uwagę okoliczności powyższe. Trwa walka kobiet z mężczyznami, wynik jest z góry
przesądzony, babony są nie do zdarcia, nawet po śmierci. Po kilkudziesięciu
latach nieudanego pożycia małżeńskiego (bo udane pożycie małżeńskie nie
istnieje), prof. W złożył mi w sposób zaowalowany propozycję homoseksualną,
którą rzecz jasna zignorowałem. Wobec mojej osoby mogą być stosowane strategie
albo zupełnego otwarcia i spowiedzi albo milczenia: obie są w gruncie rzeczy
podyktowane tym samym odruchem zaufania. Piętniewicz, może i jesteś pojebany,
ale w gruncie rzeczy jesteś najnormalniejszy z tej całej wycieczki w wesołym
autobusie. Chuj, że nikt Ciebie nie zauważył, najpierw była to Ewelinka, która
kopnęła Ciebie w dupę, potem był to alkoholik – jąkała Waldek, więc w rzeczy
samej możesz o sobie mówić, jako o człowieku sukcesu i bić sobie brawo,
najlepiej bijąc konia… Będę miał wesoły żywot z Kiernejo: wszędzie kotki,
pieski, papużki, wesoły żywot szalonego naukowca. Dla jakiejś garsteczki to, co
robię, jest ważne, ale marzenie o pociągnięciu ze sobą milionów jest nierealne,
albowiem miliony nie myślą, tylko podążają za tłumem. Smutno mi kurwa po
śmierci Żurakowskiego, to był jedyny mądry człowiek, jakiego znałem. A już
minęło kilka lat, rozjebał mi się związek, przestałem pić, odchodzą ludzie z
mojej przestrzeni, nie przybywa nowych. Dlaczego wiersze swe za bezcen oddaję
na pchlim targu? Albowiem uwielbiam ostentację, która dodam, nikogo już ani
grzeje ni ziębi. Jestem zbyt dowcipny na to, aby posiadać prawdziwe poczucie
humoru. Piętniewicza nikt nie lubi, bo większość tych pierdół i safanduł
pozbawiona jest talentu. Gdybym nazywał się Kopkiewicz, byłbym jedynie bardzo zdolnym, na wskroś polskim i
na wskroś zlewaczałym literaturoznawcą. Nazwisko Piętniewicz niesie ze sobą
zbawienny gwarant nieistnienia, gdyż albo od wszystkich głupszy jestem albo od
wszystkich mądrzejszy, albo jedno i drugie naraz, co jest możliwe jedynie u
poety. Nazwisko Kunz z kolei to świetne, wybitne wręcz nazwisko dla uczonego. W
momencie, kiedy w kimś się odbijasz i odbicie owo stawia ciebie w rzekomej
prawdzie, najczęściej podyktowanej przez rzekome prawidła tego, obiektywne,
pierdol takie odbicie, bo tamte panie i tamci panowie, nigdy tobie nie pozwolą
być sobą, albowiem na gębach mają jeden tylko postulat: różnorodności, co
oznacza zawsze de facto zastygnięcie w jednej, osądzającej, wyższościowej
pozie. Stanowczo zbyt wiele zawodów doświadczyłem i nazbyt wiele ran mi zadano,
abym teraz mógł być zdrowy. Mam jakąś skurwysyńską intuicję co do ludzi i
towarzyszącą jej, równie skurwysyńską słabość, która najczęściej czyni mnie
biernym bądź wydurniającym się.Od momentu katastrofy życiowej, czyli rozstania z Ewelinką, skazany jestem na
Waldka, który najprawdopodobniej ze swoim, równie ściemniającym co on, kolegą
Andrzejem, dawno nie żyją. Zresztą wielu w Zwisie jest takich – wyglądających
pojebanie młodo jak na swój bardzo niekiedy zaawansowany wiek. Jak któryś z
tego przyczółku diabła uczciwie umrze, wystawiają mu huczny pogrzeb, okraszony
równie huczną stypą. Waldek do dzisiaj robi mi różne psikusy, jestem wobec nich
bezradny, bo ja stety czy niestety, żyję jednak i cholera, zmieniam się w czasie, starzeję, co nie może zabić jednak
we mnie wewnętrznego, zmasakrowanego zresztą przez różne okoliczności życiowe,
dziecka. Czymże jest mądrość, którą tak kocham i której tak potrzebuję, jeśli
nie wyrastaniem wprost z ziemi albo trudem cierpliwego oracza? Moja żywotność,
obawiam się, wyrasta wprost z nieba, dlatego jedynie mogę mniej lub bardziej
udolnie naśladować mędrców trud, ale nigdy nie będę tacy jak oni, albowiem nie
w mojej naturze leży bycie mędrcem. Nigdy za ziemią prawdziwie nie tęskniłem,
nigdy ziemi prawdziwie nie kochałem, ziemi jedynie pragnąłem i uparcie,
notorycznie jej pożądałem, mając w siebie wpisaną tęsknotę najistotniejszą: za
prawdziwym niebem, za prawdziwą miłością, która jednak, co tu nie kryć, aby być
prawdziwą, musi z ziemi stety czy niestety wyrosnąć. To mój błąd podstawowy: że
w życiu ziemskim wektor chcę odwrócić, co jest niemożliwością i kretynizmem,
dlatego zapewne na drodze swej spotkałem wielu figlarzy, którym w smak taka
zabawa, wypełniająca ich realną nudę. Powiedzieć, że człowiek drugi jest
tajemnicą, to nic nie powiedzieć, powiedzieć, że czegoś nie ujawnia, to niczego
nie ujawnić, powiedzieć, że ktoś się dobrze czuje w tym bądź tamtym
towarzystwie, to minimalnie przybliżyć się do jego sytuacji. Prowadzić rozmowy
głębokie? Nie od dziś wiadomo, że pisarz ma gębę zamkniętą na kłódkę i może
jedynie tam czarodziejski pyłek rozsiać, bądź tam kwiatuszka zasadzić, czy
gdzieindziej wyprowadzić pieska na spacer, tyle może, więcej nie może, bo mu
regulamin jego powołania, służby, pracy zabraniają, albowiem mając czarny pas w
komunikacji, najlepiej zrobi, gdy nic nie będzie robił. Między ludźmi rzecz
jasna, bo w swojej celi i burdeliku swym zacisznym, niech gusła swe odprawia,
ku pokrzepieniu choćby jednego, zdruzgotanego serca. Pisarze spotykają się
głównie po to, aby się nie spotkać, rozmawiają w tym w celu, aby się nie
rozmówić. Pisarz żyje w pierdlu swej nadświadomości językowej – bardziej
zsocjalizowani są więźniowie, którzy zamieszkują rzeczywiste pierdle. Nie dziwi
mnie w ogóle słaba, społeczna obecność literatury – zrozumcie w końcu wy
infantylni moi koledzy po piórze, zakochani w sobie egocentrycy, że ludzie
potrzebują normalnej, żywej rozmowy, normalnego życia, a nie waszych wydumanych
dziwaczności, ułomności waszej, nawet gdyby była genialnością, cóż to
szczęśliwemu człowiekowi pomoże? Świat jest do kochania, a nie do zastanawiania
się nad nim, nad myśleniem w tą czy w tamtą, kto kocha prawdziwie, nie napisał
nigdy ani strony – spójrzcie na Sokratesa, spójrzcie na Jezusa, przestańcie oczekiwać
od ludzi, że będą podziwiali waszą nienawiść, wasze zgorzknienie, waszą
infantylną, żałosną, roszczeniową postawę przerośniętych dzieci.() A jednak to
powiem: świat bez literatury jest kompletnie pozbawiony głębi i do szczętu
skretyniały, jest płytki, pusty, płaski jak naleśnik, bezmyślny, idiotyczny.
Mnie, który to widzi, pozostaje jedynie prowokacja albo w jedną albo w drugą
stronę, która i tak w niczym nie pomoże ani niczego nie zmieni, albowiem
rozmowa ze ślepym o kolorach wymaga bardzo dużej wyobraźni (ks. Twardowski to
potrafił robić). Ja tego czynić nie potrafię tak dobrze, jak on o ile w ogóle,
dlatego temu wbiję szpilkę, tamtemu podłożę pinezkę, tamtego ukąszę, tego
ugryzę, ot, nieudolne naśladowanie Sokratesa, albowiem on naprawdę miał coś do
powiedzenia, ja jedynie wyrażam własne opinie i sądy, a to potrafi każdy byle
dureń. Te wszystkie wycieczki z Ewelinką, do Szczawnicy, do wąwozu Homole, nie
mówiąc o wielu wycieczkach zagranicznych, Grecja, Włochy, to powoduje między
innymi pomieszanie zmysłów, pytanie, jaki był cel w tym wszystkim, dlaczego
tyle pracy poszło na marne, coś jak moje prawo jazdy zresztą, dlaczego tak nie
szanuję swojej wydatkowanej energii, dlaczego nie mam żadnych pretensji do
nikogo, dlaczego mnie opuściła? Maciek, a propos Pań W i W, czy lizałeś im
dupy, że ciągle o nich napierdalasz? Jebani, od początku mieliście mój
kompleks, niechże was sprawiedliwe piekło niebytu pochłonie, bo od początku
waszego bytu w czterech murach tego polonistycznego pierdolnika, nie
powiedzieliście ani jednej, ciekawej rzeczy. A teraz niechże Wam pokażę mój
ubrudzony śmiertelną toksyną język, gówno możecie mi zrobić, albowiem mój
diagnosta orzekł ongiś wyraźnie: ten człowiek jest poważnie chory. Piętniewicz,
Ciebie zdecydowana większość notorycznie unika, im więcej robisz, im lepiej to
robisz, tym większa ze strony tzw. środowiska obojętność i permanentne dymanie
Ciebie. Z wszędobylskiego gówna we mnie walę samymi kryształami, nie dajcie się
zwieść, że nie są czyste, nawet jeśli są obsrane. Moje outsiderstwo jest totalne, ale zaprawdę powiadam Wam, kiedyś Was rozwalę,
gdybym miał miotacz ognia… Nie zgłębisz tajemnicy życia, jeśli wpierw nie
podasz dłoni Chrystusowi. Nauczcie się nowego języka tępole, albowiem język,
który dał Jezus, wiecznie będzie nowy. Nie bać się gówna, które masz w sobie,
po prostu wysraj je, stań w prawdzie swojego gównianego oblicza. Jezus podetrze
Ci dupę. Kiedyś byłem genialnym poetą, co Bóg zresztą słusznie mi odebrał,
teraz mam zadatki na genialnego klechę. Nie ma sztuki słowa głębszej aniżeli
poezja, wszelkie inne formy są słowne są mniej lub bardziej zakamuflowaną
irytacją, mniej lub bardziej zakamuflowanym wkurwieniem maskującym brak czegoś
prawdziwego do powiedzenia. Nigdy się grafomanie nie usprawiedliwiaj z tego, co
napisałeś, jak masz dać w gębę, daj w gębę i odejdź, najwyżej nazajutrz
obudzisz się w tym bądź innym pierdlu, ale nie żałuj. Moja udawana, teatralna
megalomania, jest żałosna, Piętniewicz wciąż jawi się jako taki, smaki, owaki,
duży, wielki, największy, wszystko to prof. Pimko dawno już pokazał. Co jest
najłatwiejsze? Wskoczenie na cudzą słabość. Czemu nigdy tego nie robiłem?
Bo się sam wystawiałem na ciosy i tęgo obrywałem. Język debaty publicznej jest
totalnie do dupy, ale najpierw trzeba się go nauczyć, aby móc nim walczyć. Kochając
bracie jedynie prawdę i zdrowy rozsądek, nie masz szans na karierę w obecnym
świecie. „Jak bardzo skurwisz się, by sprzedać swą piosenkę?” Wiedzą to ci
wszyscy, którym brakuje smaku. Jestem samotnym, smutnym Panem Bogiem z ul. Gurgacza
7/37, założę się, że żadna panna do mnie nie przyjdzie bez makijażu, panny nie
lubią nieudacznych, smutnych, samotnych Panów Bogów, którzy nie masują czorta
tego świata po dupie. Te wszystkie wasze obłudne pojęcia i spory, sprawiły, że
zapomnieliście o tym, kim jesteście, wy już nie jesteście ludźmi, śmiem
twierdzić, że jesteście buce przeklęte gorsi od małp. Rasista, homofob, gej i
pizda – dzisiejszy świat w czterech słowach. Co jest ważniejsze? Uznanie ze
strony ludzi, czy ludzie, to mi się zawsze niestety kiełbasiło, idź już spać
Piętniewicz, oddaj Bogu swój sen. Kochać ludzi, nawet kiedy nie głaszczą twojej
pizdy? Najtrudniejsza ze sztuk dla infantylisty, czyli niemal każdego artysty. Mężczyzna
jest przeważnie zafiksowany na punkcie swojego dzieła, kobiet natomiast na
punkcie życia, ale w mężczyźnie zawsze najbardziej podziwia jego dzieło. To są
prawidła odwieczne, które nigdy się nie zmienią, dopóty trwać będzie postać
tego świata. Mężczyzna zabiegający o kobietę jest idiotą. Czym staje się sztuka
konwersacji w wieku późniejszym? Sztuką szermierki. Przynajmniej teraz, w
skretyniałych do imentu czasach. W życiu zawsze lepiej odnajdzie się postmodernista
aniżeli esencjalista, choć to esencjaliści są bliżej życia – postmodernistów albowiem
bardziej zajmuje kolor spodni, aniżeli ich krój, fason. Pokonać Lamprechta jest
tak bardzo prosto, bo on nie umie, nie umie, nie umie, nie potrafi, ale jest
księdzem. Pamiętaj siostro i bracie, zanim zaczniesz osądzać, mądrzyć się,
wybrzydzać, że Graal to prosty, nieatrakcyjny, zwykły, skromny, drewniany
kielich. Taki kielich wybrał Bóg, lecz ty skurwielu wybierasz zawsze taki, który
lepiej wygląda, bo nie ów kielich jest ważny, ale ty. Jestem w tej szczęśliwej
sytuacji (kretyna), że nikogo nie zawiodłem, albowiem jak może zawieść ten,
kogo nigdzie nie ma i w niczym nie jest decyzyjny? Tak chcę żyć, tak kocham wolności, tak nie
znoszę przymusu. Im starszy jestem, a niestety jestem już staruchem, zrozumiałem,
że wszelkie odniesienie, negatywne może przede wszystkim, bo te pozytywne to
często pozór, cwaniactwo, grzeczność wystudiowana, jest wielkim wyróżnieniem.
Albowiem prawdziwy podziw wynika najczęściej z zazdrości – tak stworzone jest
już to biedne pisklę człowiecze. Czymże zatem jest odniesienia brak całkowity?
Byłby że on niczym innym, aniżeli domysłem, hipotezą, czymś nie falsyfikowalnym,
nie mającym potwierdzenia w empirii, ergo nie noszącym znamion twardego dowodu
naukowego, stąd nie mającym podstaw bytu
społecznego. Być może zamiast narzekać, że cię nigdzie nie ma, ciesz się, że
nie istniejesz. Ileż językiem można spierdolić, trwa wielka bitwa bracie. Na
dzisiejszym spotkaniu Pan D wypowiedział wiele sądów naiwnych i de facto powinien
on wiedzieć, że dylemat, co było pierwsze: jajko czy kura, język czy rzeczywistości,
jest de facto nierozstrzygalny. Pismo słusznie uczy, iż słowo było na Początku,
albowiem wszelka sytuacja międzyludzka jest najpierw komunikacyjna. Najbardziej
lubiani są rzecz jasna artyści, czyli durnie, którzy dysponują skończonym i
fajnym repertuarem środków, a to, że niczego z tego świata nie rozumieją, jest
bez znaczenia dla ich odbiorców, bo są po prostu fajni. Ludzie, którzy wybrali
ludzi, zamiast języka, najczęściej nie rozumieją ludzi, którzy język wybrali
zamiast ludzi. Ileż pretensjonalnej poczciwości wśród poetów różnych, laureatów
mało znaczących nagród ogólnopolskich, w
katastrofalnych sądach, że język oszukuje, kłamie, itp., co świadczy jedynie o
ich indolencji w rozumieniu w tego, co czytają.