Dialog
- Czy to ty jesteś srebrną różą na niebywałym kredensie, której szukałem od
zawsze?
- Tak, to ja, srebrna róża na niebywałym kredensie.
Czego ode mnie chcesz?
- Chcę Cię mieć w swoim ogródku, jak inne róże, te
białe i czerwone, żółte i zielone. Czy mogę Cię ze sobą zabrać?
- To wykluczone, miejscem mojego zamieszkania jest
niebywały kredens i nie mogę za żadne skarby go zmienić.
- To nic, przyjdę którejś nocy i Cię wykradnę.
- Dobrze, ale pamiętaj, ogrodnik który mnie pielęgnuje
ma ogromny tasak, z pewnością Cię zabije.
Ahmed Alibaba vel Von Kurtz krótki malutki, zakradł
się w środku nocy do ogromnych pokojów, w których na niebywałym kredensie spała
srebrna róża. Pomału ujmował w dłonie jej srebrną, różaną szyję, kiedy poczuł
olbrzymie uderzenie z tyłu, następnie całkowite zamroczenie, po czym jego
głowa, cała we krwi, potoczyła się u stóp niebywałego kredensu. To finał tej
historii. Ceną jaką płaci się za pomylenie ogrodów, jest odcięta głowa. A Wy
śpijcie dziatki już, może i Wam jakaś srebrna róża się przyśni na kredensie
może niekoniecznie niebywałym.
Szachy pośmiertne
Odkąd Bary umarł a Piętniewicz rozchorował się na
śmiertelną, bliżej nikomu nieznaną chorobę, w Zvisie zaczęto nałogowo grać w
szachy, jakby chciano odegnać złe czary. Do cukierenki przychodził duch Bartuli
i zamawiał białą, małą pogrążonemu w chorobowych potach Piętniewiczowi, a Paul
Rogowski wraz z Panem Stefanem, nieustająco rozważali, kiedy zrobić roszadę,
aby skutecznie ochronić króla. Pewna diablica w rudych włosach zaproponowała
kiedyś przejście na plebejskie karty, ale chór prawych, zvisowych aniołów, w
którego skład wchodziła nocna zmiana, skutecznie uniemożliwił tę haniebną
podmianę. Porankiem, przed pracą, wpadała do tego post apokaliptycznego
krajobrazu, wesoła Anna zwana Kaczuszką i przynosiła świeże niezapominajki i
róże pogrążonemu w śnie Piotrowi. Gdzieniegdzie, za ladą, wystawały świeże
homunkulusy, jakby czekały na rozkaz kogoś z zewnątrz. Duch Bartuli wydawał się
bardzo odprężony, po śmierci mógł już pić i palić, co pozwalało mu zachować
niebywałą jasność umysłu, ale warunkiem koniecznym jego bytu było, że nie mógł
podpowiadać żadnemu szachiście żadnego rozwiązania. Król musiał być chroniony
metodą żywych, bądź tych, którzy za żywych jeszcze się uważali. Pewnego razu,
kiedy Anna Kaczuszka, przybiegła przed pracą ze świeżym naręczem frezji,
zobaczyła kasłającego bardzo mocno Piętniewicza, który rozmawiając z Adamem
Komorowskim o początkach filozofii Nietzschego, zaczął pluć krwią. Duch Barego
stał nad nim i tajemniczo się uśmiechał. Rozgrywki szachowe trwały bez przerwy
od wczesnych godzin porannych do następnych porannych godzin. Klaudiusz i
Patryk w końcu pozwolili palić w środku, co przyspieszyło i tak nieuchronny
zgon Piętniewicza. Po prostu, pewnego razu, przesuwając wieżę na B3, rozpłynął
się w powietrzu i został po nim jedynie mglisty powidok jego kaszlu i
ślamazarnych ruchów po szachownicy. Na placu szachowego boju zostali jedynie
Pan Stefan oraz Paul Rogowski. To w ich dłoniach zaczęły spoczywać losy tej
dziwnej planety. Duch Barego przestał się pojawiać, jedynie Anna Kaczuszka, tym
razem po powrocie z pracy, położyła na miejscu, gdzie zwykł siedzieć
Piętniewicz, kawałeczek mchu. Od tej pory narrator tej historii przestał mieć
wgląd w sprawy ziemskie i nie wiadomo do tej pory, co się z nim dzieje. Starzy
bywalcy Zvisu mawiają, że pojechał do Szwecji, inni, że utopił się na swojej
ukochanej plaży w Kątach Rybackich, jakby chciał falami ukoić głęboką, czarną
ranę, po zawiedzionym, wielkim uczuciu. Jedynie Anna Kaczuszka, przychodząc co
jakiś czas do kawiarni, schowała do słoiczka kawałeczek mchu i ukradła białą
różę z pomnika Piotra, po czym nie pojawiła się już więcej w najsłynniejszej
kawiarni na świecie. Nie wiemy też, czy Paul Rogowski i Pan Stefan skutecznie
ochronili szachowego króla przed śmiercią. Tak bowiem kończą się smutne historie
śmiertelnych miłości. A Zwis zostaje. A nawet, może przede wszystkim w Święto
Zmarłych, czytaj wszystkich żyjących naprawdę. Czy na pewno, nie wiem. Odpowie
Ci Siostro i Bracie mgła znad papierosa, którego już nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz