niedziela, 14 maja 2023

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz.11

 Cały czas mam nadzieję, że jakiś poczciwiec czy poczciwina mnie znienawidzi za te moje zapiski.

Ale nic się nie dzieje, nikt nie daje się nabrać.

Tak, czuję się prowadzony przez Ducha św., jakkolwiek to zabrzmi, nie wiem, czy megalomańsko, czy „chrześcijańsko”, ale to jedyna osoba Trójcy św., z którą czuję się w bardzo bliskiej komitywie.
Do Pana Boga nie mam cierpliwości, Pana Jezusa nie rozumiem, jedynie Duch św., ten Trzeci, jest jakby dla mnie „namacalny”.

Być może wszystko, czym żyłem, wszystko, co robiłem, jakoś odgrywałem.
Prócz wierszy.

Czy schizofrenia jest mózgojebną chorobą, powodującą totalną degradację?
To się właśnie okazuje, wszak to właśnie teraz, dla Was, tańczę na tej scenie złożonej z desek.

Chciałbym, żeby mi ktoś kiedyś mądrze rzekł: „nie doceniasz kobiet”.
Bo może faktycznie nie doceniam, może coś, jakiś cholernie ważny szczegół, wciąż umyka mojej uwadze.

Artysta ci nigdy słowa prawdy nie powie, bo by musiał albo położyć się na tobie i rozryczeć albo cię zabić.

Ćwiczenia w konwencji społecznej – dotyczy wszystkich umundurowanych, czyli de facto wszystkich członków społeczeństwa.

Czasami wydaje mi się, jakby Szustak nie zamieszkiwał tego, wspólnego nam wszystkim świata, ale czynił swoją osobą i działaniami jakąś imitację nieba, na większym speedzie.
Ale to mu się ostatnio mniej udaje, jest już wyraźnie zmęczony, to widać.

Sami o sobie niczego nie wiemy, bo ziemia jest sterowana przez kosmitów, stąd te wszystkie nieporozumienia.

Ktoś powie, że jestem niezrównoważony albo po prostu pieprznięty, ale przynajmniej jestem prawdziwy w tej całej mojej, miejmy nadzieję, że błogosłowionej nieuważności.

Wzrost człowieka odbywa się zawsze w dół: ku ziemi. 

Artysta zawsze ma albii, że to nie on napisał, jeśli kogoś uraził, lub sprowokował jakąś niemiłą sytuację, ale że odpowiedzialna za to lub owo, jest jego nieświadomość, na którą nie ma wpływu.

O ile ludzie przeważnie, mniej lub bardziej cieszą się życiem, o tyle artysta bardziej cieszy się formą życia.
Nie tyle ludzie go interesują, ale formy oraz bryły, również relacje międzyludzkie traktuje jako kształty układające się we wzajemne powikłania oraz zależności, dla artysty nie ma relacji, jest forma danej relacji, w związku z tym jest on od ludzi odgrodzony totalnie.

Ów język, który napotykam, czy to literacki, czy krytycznoliteracki, nie jest jednakowoż językiem (na mój gust), który cokolwiek o świecie i życiu miałby do powiedzenia naprawdę ciekawego.
Milczenie pacjentów na grupach terapeutycznych, w szpitalach psychiatrycznych, niesie ze sobą o wiele większy ciężar semantyczny.

Uczenie się języka, jakiegokolwiek, mówię tu o umiejętności świadomego używania go , to trud taki sam jak najcięższa, fizyczna praca.

A gdyby tak odcedzić ze słów ich semantykę i do każdego, napotkanego przechodnia, z uśmiechem na ustach mówić: „wal się pedale”, albo: „pierdol się kurwo”.

Takie proste stwierdzenie na dziś: najważniejsza w życiu jest przyjaźń, która wyraża się w wierności na dobre i złe.
I nie byłbym sobą tych w tych wyimkach, gdybym nie napisał, że to stwierdzenie przeważnie nie dotyczy kobiet, gdyż te najczęściej są niewierne, kiedy sytuacja staje się, najoględniej rzecz ujmując, chujowa.

Dostałem lewego sierpowego od Boga. A potem prawego sierpowego.
A jednak stoję i nadal, choć ledwo, ledwo, to jednak w tym dziwnym ringu jakoś się poruszam.

Gdybym miał wskazać wiodącą i główną ideę, a lepiej anty ideę tych czasów, to jest nią egoizm i chęć zaskarbienia sobie followersów.
Wierzę jedynie anonimowym mnichom, zamkniętym w eremach.
Są wiarygodni, bo nie ma ich na fejsbuczkach, youtubkach, nie ma ich nawet w księgarniach.

Tak się dzisiaj stało, że najbardziej intymnym naszym bytem dzielimy się w mediach społecznościowych. W związku z tym w kontakcie bezpośrednim jesteśmy dla siebie nieprzystępni. Nie potrafimy już normalnie ze sobą rozmawiać.

Cudze buty zawsze są najwygodniejsze.

Człowiek uczy się władania szablą, mieczem, szpadą.
Uczy się fechtowania przy pomocy jakiegoś wyuczonego języka.
Moje wyimki przypominają wrzask samotnego, pijanego wariata na środku rynku, który odrzucił wszelką broń.

Poprzez liczne zranienia moja maska się zmienia.

Wynika z tego, wynika z wyimków, że muszę stale pobudzać się jakąś niezgodą, konfliktem, zgrzytem, wtedy dopiero zaczyna pracować moja wyobraźnia.
Wynika to z tego pewnie, że jako człowiek nie jestem do końca zdrów i stale przyzwyczajam się do noszenia ran, które zresztą przeważnie sam sobie zadaję, ale bez nich, bez ran tych, jakby nie mogę żyć…

Wszyscy mówimy tym samym językiem, jedyne, co nas dzieli, to miejsce, które zamieszkujemy.

Poezja czysta trzyma się tego, co na powierzchni.
Poeci podziemni są totalnie zagubieni w relacjach powierzchniowych.

Jeśli kiedyś wpadłem na trop najważniejszego języka, który istnieje i nazwałem go językiem relacji międzyludzkich, językiem najtrudniejszym do zdefiniowania, to nadaję się do tego wyśmienicie, ponieważ niczego nie wiem o relacjach jakichkolwiek.

Mieszkam już dawno poza językiem. 

 








 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyimek _ Poemat nowy _ cz. 2

Wieniu, kiedy będę umierał, powiem Tobie w zaufaniu: pamiętaj stary, najważniejsze jest lizanie gnata. Przegrać z Panem Bogiem to jak wygrać...