Czym jest pisanie? Jest przeżywaniem, doświadczaniem, próbowaniem możliwości języka, strojeniem min, przemierzaniem strojów i masek, zwodzeniem, uwodzeniem, kuszeniem, szaleństwem, obłędem, prawdą, prowokacją, manipulacją i dekonstrukcją wszystkich, stabilnych struktur w świecie.
Czym jest relacja międzyludzka? Może być tym samym, może nawet jest tym samym,
ale w niej, w odróżnieniu od tego, co daje jedynie język, dzieje się o wiele
więcej.
Jak pozostać wiernym sobie? Będąc wiernym wobec społecznego zwierciadła, nawet
jeśli rani? A przecież przystawanie na to jest jakąś zakamuflowaną formą
wywyższania się.
Nawet jeśli boli jak chuj, trzeba walczyć i działać. Czasem wydaje mi się, że
walczę z całym głupstwem tego świata poprzez postawę afirmatywną wobec owego
głupstwa (tego świata bóstwa), a nawet entuzjastyczną, co zawsze skutkuje we
mnie wewnętrznymi torsjami.
Myślę, że szczere powiedzeniu komuś „żałosny chuju”, „żałosna kurwo”, bardziej
oczyszcza, aniżeli ten jeszcze bardziej żałosny i udawany teatr sztucznej i
nadętej uprzejmości.
Być może najwyższy stopień mądrości osiągnęli samobójcy, bo stwierdzili, że nie
są herosami, że nie dadzą rady tej nieprzezwyciężalnej chujowiźnie, bezdennej
głupocie i skurwysyństwu świata. Bohaterzy to przeważnie idioci, „nie chcemy
kolejnego bohatera”, jak śpiewała boska Tina Turner.
Nie możesz komuś powiedzieć bracie, „pizdo jebana”, nie z troski o tego kogoś,
ale o siebie, albowiem twój pysk by to zeszpeciło. Przejmujemy się wyłącznie
sobą.
Dorabianie sobie wyobraźniowej ideologii do swojego absolutnie nic nie
znaczącego bytu, pełni jednak funkcję niezwykle wzmacniającą. Siły wyobraźni są
mocniejsze od prawideł nudnej rzeczywistości.
Ja: „Jestem Archaniołem Gabrielem”. Sieciech: Byłeś z tym u lekarki? Ja: A co,
zazdrościsz mi kurwo?
Manewry, strategie, krycie się, chowanie – weźcie mnie rozstrzelajcie, bo
jestem dysonansem na waszym, wrażliwym sejsmografie.
Schowaj się święta racjonalności za nieświętą irracjonalnością, zagraj z nią w
brydża.
Kogo kochałeś? Wszystkich i nikogo, a najbardziej swoją świętą małżonkę –
rezygnację.
Podnieś się Brutusie, bo zdradziłeś Cezara (już nie pamiętasz kiedy, gdzie),
dostałeś pizdę w brzuch i teraz z pizdą w brzuchu musisz dawać. To więcej niż
trudne, ale nie zesraj się przypadkiem w zbroję, podnieś gardę, zamilcz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz