niedziela, 7 lipca 2024

Filmowy pyłek z nieba. O filmie Jutro będzie nasze

Byłem dzisiaj na filmie pt. "Jutro będzie nasze". Moja
samotność wypuściła chmurę dymu, albowiem przyjechałem samotnie na
nowym rowerze utulony w białym, papierosowym dymie. Białe ptaki
przelatywały przeze mnie na podobieństwo błyskawic, a żebracy podnosili
swoje odrapane dłonie prosząc o dodatkowe grosze. Wyjechałem wprost z
dymu w film o cudownej kobiecie, która dźwigała na swoich chudych
plecach dom. Mąż tańczył i bił ją, jakiż to był taniec czeluści
czarnej i czerwonej krwi, jakież odrapania, zadrapania, brud, uważajcie
proszę na złoczyńców, oszustów, złodziei, oni nigdy nie śpią i
podszywają się stale w swoich futrach, garbowanych skórach. A mąż ów,
wąsaty, garbował żonie skórę, a ona ciężko pracowała, aby utrzymać
wszystko w porządku należytym. Jakaż cudowna uroda tej aktorki,
płaczącej kotki. Chciałbym wniknąć w każdy por tego filmu, roztopić
się w każdym jego kadrze, jak w drobinkach papierosowego dymu. Chciałbym
przytulić płaczącą kotkę, niech ona się nie martwi, bo w końcu
sięgnie po swoje prawo i uderzy drapieżnego osła po pysku. Widziałem
same chmury, chmury prawdziwej wspólnoty, opartej na krzyżu, czyli
cierpieniu. A gdzie w tym radość? Czy po radość można sięgnąć? Ta
kobieta miała odwagę, za namową córki, sięgnęła swoją zaradną
bezradnością po rozwiązanie najlepsze, bo formalne, empiryczne,
sprawdzalne - prawo, aby być wolną. I te jej spacerki: robienie
zastrzyków starym ludziom, potem wizyta na targu na stoisku u
przyjaciółki i jej ukochanego męża, z którym nie doczekała się
niestety potomstwa, następnie gotowanie obiadu, przygotowywania do
zaręczyn córki. Stety, niestety, ten film był wołaniem o wolność
niemożliwą, wolność od toksycznej miłości, bo jaka miłość nie jest
toksyczna? Może taka, która nigdy nie wydarzyła się, albo wydarzyła
się bardzo dawno, w chmurze białego, papierosowego dymu, w nieodległym
kraju świętego marzenia. Tak, to film o możliwości spełniania marzeń,
pomimo pozornej niemożliwości doprowadzenia ich do skutku. Ale bliscy
pomagają zawsze, nawet wtedy, kiedy wydaje się, że tylko przeszkadzają.
Są siły mądrzejsze od nas, ale musimy im pomóc. Rzekłem zaklęty w
drogę powrotną przez Kraków, do swojej dziupli na ul. ks. Gurgacza.
Bardzo polecam ten film nie tylko dla świetnych, czarno białych zdjęć i
ujęć, nie tylko dla gry aktorskiej, i nie tylko dla atmosfery, ale
również, a może przede wszystkim dlatego, że dzięki takim filmom
powstaje pewna, biała wyrwa w rzeczywistości: niewinny wycinek nieba.
> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski _ cz. 47

  Nawet najbardziej niezwykła mądrość kapituluje w końcu przed bezmiarem ludzkiej pychy i żelazną, nienaruszalną potrzebą autorytetu, właści...