Przyszedł dzisiaj do mnie sam Michał Piętniewicz. Przywitałem się z nim kordialnie, a potem dałem plaskacza i naplułem w twarz.
Piętniewicz ostatnio dostał torsji. Zataczając się wypadł za burtę pijanego
statku.
Niektórzy są zbyt delikatni na moje Wyimki, prawda Pani Marianno?
Czasem wydaje mi się, że Pan Bóg mówi do mnie jak do debila. Lecz, kto ma uszy
do słuchania, niechaj słucha. Bliskie jest Królestwo Boże.
Ten niby wariat, który to wszystko wypisuje, to w gruncie rzeczy cwaniak. Nie
ufajcie mu.
Wstaję rano i przechodzi mi ogromna złość na świat. Z sercem skruszonym
przyjmuję nowy komunikant dnia.
Świetnie sobie radzisz Piętniewicz. Zapytaj Jezusa lub Boga dlaczego…
Strategia przetrwania: nikomu się nie narzucać. Zgładzenie za „darmo” jest de
facto niemożliwe, albowiem kat siłą rzeczy musiałby przyznać, że cokolwiek
znaczysz.
Powszechna, ludzka strategia: kiedy nie wiedzą o co chodzi, napierdalają ile
wlezie, ponieważ ich zdaniem, wiedzą o co chodzi.
Ciekawie się zrobi i prawdziwa przygoda się zacznie, kiedy już nie będę w
stanie ruszyć ręką ani dupą.
Odeszła ode mnie chęć spisywania rzekomych odkryć o oczywistej marnocie tego świata
i mizerocie ludzkich motywacji. Nawet wariaci walczą teraz po różnych szpitalach
oraz oddziałach o palmę pierwszeństwa najbystrzejszego wariata, najbardziej zasłużonego
wariata, przodownika pracy wśród wariatów czy wariata starca, pouczającego młodych
wariatów. Zatem kończę ten koncert eunuszy, wybaczcie, że jakżeby inaczej, ale fałszywym
dźwiękiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz